Druga edycja Turnieju Tatry Football Cup 2014 za nami! W dwudniowej rywalizacji - pod patronatem PODHALEREGION.PL - udział wzięło łącznie we wszystkich kategoriach 34 drużyny z wielu miast, miasteczek i wiosek z południowej Polski. Rozegrano ponad 100 meczów. Ostatecznie główne trofeum trafiło w ręce reprezentantów krakowskiej Biznes Ligi, którzy w finale po serii rzutów karnych pokonali zdobywców tytułu sprzed roku, ekipę Mador Sosnowiec.
- To zdecydowanie jedno z największych naszych osiągnięć w dotychczasowej przygodzie z piłką. Generalnie zespół tworzą zarówno zawodnicy jak i koordynatorzy i pracownicy naszej Biznes Ligi. Od pewnego czasu bierzemy udział w tego typu turniejach. Do tej pory różnie nam się wiodło. Tym mocniej cieszy nasz zwycięstwo w tak mocno, co trzeba podkreślić, obsadzonym turnieju. Łatwo nie było, bo zwłaszcza te osiem drużyn, które rywalizowało w od ćwierćfinałów, reprezentowało wysoki i wyrównany poziom – podkreślił kapitan zwycięskiej drużyny, Kamil Dulański.
Na trzecim stopnia podium stanęli zawodnicy z innej krakowskiej drużyny RMF Maxx. Miejsce czwarte przypadło najwyżej sklasyfikowanej drużynie z Podhala, Viva Spajki, która wedle opinii organizatorów grała najpiękniejszy futbol w turnieju i została uhonorowana pamiątkowym pucharem. Przyznano też nagrody indywidualne. Dwie z nich trafiły do zawodników Biznes Ligi: Kamila Hartabusa (najlepszy bramkarz) oraz Tomasza Świdra (król strzelców). Trzecie, najbardziej prestiżowe, dla najlepszego zawodnika odebrał gracz Madoru Sosnowiec, Piotr Zarychta. Zwycięska drużyna oprócz pucharu i medali odebrała czek na kwotę 1000 tys. złotych. Nagrody wręczali: prezes współorganizatora turnieju Podhalańskiego Podokręgu Piłki Nożnej, Jan Kowalczyk, naczelnik Wydziału Infrastruktury Społecznej i Promocji miasta Nowy Targ Marcin Jagła oraz główny pomysłodawca turnieju Grzegorz Hajnos.
W rywalizacji kobiet zwyciężyła drużyna Bronowianki Kraków, z kolei w kategorii chłopców do lat 16 zwyciężyli reprezentanci Lubania Maniowy.
Turniejowi towarzyszyło szereg innych atrakcji. Gwiazdą niedzielnego pikniku piłkarskiego był m.in. Mirosław Szymkowiak. Były zawodnik m.in. Widzewa Łódź, Wisły Kraków i tureckiego Trabzonsporu opowiedział o swojej drodze do spełnienia marzeń.
– Przede wszystkim nigdy nie jest za późno, aby realizować to o czym się marzy. Jak chyba każdy zaczynałem na podwórku, kopiąc z kolegami pod blokiem od rana do nocy, z przerwą na obiad i to tylko wtedy kiedy mama czy tata, na siłę wyrwali mnie z podwórka. Tak naprawdę moja, nazwijmy to, poważna przygoda z piłką zaczęła się dosyć późno, bo dopiero kiedy miałem 13 lat. Wtedy wypatrzył mnie jeden z trenerów, nieistniejącej już dziś niestety, Olimpii Poznań i zaproponował grę w tym klubie. Od tego momentu wszystko szybko się potoczyło. Po roku czasu grałem już w kadrach młodzieżowych a po trzech latach trenowania miałem przyjemności zdobycia Mistrzostwa Europy do lat 16, a kilka tygodni później debiutu w meczu polskiej ekstraklasy. Potem była gra w Lidze Mistrzów, w reprezentacji Polski, udział w Mistrzostwa Świata, gra na słynnym Camp Nou, wyjazd do ligi tureckiej i wiele, wiele innych wydarzeń, których nigdy nie zapomnę. To wszystko zawdzięczam tylko i wyłącznie temu, że miałem twardy charakter, że kochałem to co robie i wiedziałem co chcę osiągnąć. Wielu moich rówieśników było ode mnie lepszych, ale niestety poszli w tę złą stronę – podkreślił Szymkowiak, który zapytany m.in. o najważniejszego gola w karierze odpowiedział: - Było ich kilka, ale ten który najbardziej zapadł mi w pamięci to gol zdobyty w barwach Trabzonsporu, w meczu przeciwko drużynie Galatasaray Stambuł. Akurat to spotkanie graliśmy dzień po śmierci naszego papieża Jana Pawła II. Trafiłem na okładki większości największych gazet w Turcji, gdzie mimo, że jak wiadomo jest to kraj muzułmański, podkreślano, że było to trafienie z dedykacją dla ojca świętego. Byłem niezwykle dumny, ale i mocno wzruszony – wspomniał popularny „Szymek".
Swój pokazał dał również mistrz świata w trikach piłkarskich Krzysztof Golonka, a godzinny recital zaprezentowała finalistka „The Voice of Poland" nowotarżanka Jagoda Kret.
- Przede wszystkim dziękuję Panu Bogu za pogodę bo to był fundament do dobrej zabawy. Dopisali też i ludzie. Cieszy, że zjawiło się dużo dzieci i młodzieży, bo głównie była to impreza dla nich, żeby wyciągnąć ich sprzed komputerów i telewizorów, i zachęcić do tego aby realizowali swoją pasję. Sam turniej też uważam za udany. Można troszkę pomarudzić nad frekwencją, ale z informacji od drużyn, które miały przyjechać do nas, ale w ostatniej chwili się wycofały, problemem był termin i zbiegające się z naszą imprezą różnego rodzaju turnieje gminne, czy parafialne. Generalnie jednak poziom meczów był zadowalający. W mojej opinii do finału dotarły rzeczywiście zespoły, które na to najbardziej zasługiwały patrząc przez pryzmat całego turnieju. Gratulacje należą się jednak wszystkim drużynom, za ambicję i walkę włożoną w każdy meczu. W jakimś stopniu też chciałbym się usprawiedliwić, bo niestety wbrew naszym zapowiedziom nie zjawił się u nas Tomek Frankowski. Akurat tak się złożyło, że Tomek zakończył obóz ze swoją Akademią w Zakopanem kilka dni wcześniej, niż pierwotnie planował. A, że na co dzień mieszka w Białymstoku, to nie było raczej możliwości, aby specjalnie przyjeżdżał do nas na te kilka godzin – podsumował Grzegorz Hajnos.
Turniejowi towarzyszył i cel charytatywny. Zbierano pieniążki i licytowano szereg atrakcyjnych gadżetów (m.in. koszulkę z autografami zawodników Realu Madryt), na rzecz 5 letniej Justynki z Kacwina, cierpiącej na mukowiscydozę.