Jak brutalna potrafi być piłka przekonali się w swoim trzecim w rundzie wiosennej spotkaniu III ligi piłkarze Porońca Poronin. Zespół Marcina Manelskiego uległ 1:2 beniaminkowi Wolanii Wola Rzędzińska, będąc w przekroju 90 minut zespołem zdecydowanie lepszym
Za wrażenia artystyczne punktów w piłce się nie jednak nie przyznaje. Liczy się to co w „sieci". A celowniki piłkarzy Porońca były w tym meczu wyjątkowo kiepsko nastawione. Do bramki trafili tylko raz. Cztery razy natomiast obili słupek.
Zaczęło się jednak po myśli gospodarzy. W 25 min po dograniu z prawej strony boiska przez Pawła Nowaka, z pięciu metrów piłkę głową do bramki Wolanii posłał Rafał Łybyk. Z prowadzenia Poroniec cieszył się jednak zaledwie dwie minuty. Goście wyrównali za sprawą Wojciecha Mąciora, który wykorzystał serię błędów defensywy z Poronina i z bliska pokonał Patryka Królczyka. Poroniec mógł, a nawet powinien odzyskać prowadzenie jeszcze przed przerwą. W 30 min Paweł Nowak fatalnie przestrzelił z 5 metrów, w 40 min Daniel Mikołajczyk trafił w słupek, podobnie jak w 43 min Sebastian Leszczak.
Pech wyjątkowo prześladował Leszczaka. W 49 min po jego strzale piłkę niemal z linii bramkowej wybił Marcin Furmański, w 51 min po strzale głową futbolówka znów obiła słupek, a w 60 min arbiter nie uznał jego bramki, odgwizdując pozycję spaloną. Schowani za podwójną „gardą" przyjezdni w 66 min wyprowadzili decydujący cios. Artur Biały popisał się efektownym uderzeniem z rzutu wolnego z okolic 30 metra. W ostatnich 20 minutach Poroniec stworzył sobie na tyle sytuacji, że śmiało mógł jeszcze to spotkanie wygrać. W 81 min Sławomir Basisty w jednej akcji dwukrotnie skiksował na piątym metrze przed bramką, a już w doliczonym czasie gry w podobnej sytuacji Marcin Folwarski uderzył „Panu Bogu w okno".
- Zagraliśmy dobry mecz, ale byliśmy mega nieskuteczni. Niektórzy się z tego pewnie cieszą. Zabrakło też nam szczęścia. Mieliśmy kilka piłek na skończenie. Takie sytuacje jakie stwarzaliśmy sobie w tym spotkaniu musimy wykorzystywać. Wolania przyjechała zdobyć punkt, a wywozi trzy. Pozostaje im pogratulować. Można gdybać, co byłoby gdyby był Żurawski (kontuzja) czy Gadzina (pauza za kartki). Bura należy się nam za stratę pierwszej bramki – przyznał Marcin Manelski.
- Nie liczą się sytuacje w meczu, tylko to co wpadnie do bramki. Szczęście było tym razem po naszej stronie, ale też szczęściu trzeba pomóc. Cieszą trzy punkty, które w naszej sytuacji są bardzo potrzebne – ocenił trener gości, Grzegorz Tyl.
Poroniec Poronin – Wolania Wola Rzędzińska 1:2 (1:1)
Bramki: 1:0 Łybyk 25, 1:1 Mącior 27, 1:2 Biały 66.
Poroniec: Królczyk – Kępa (81 Folwarski), Bartos ŻK, Mikołajczyk ŻK, Senderski – Wolański ŻK (65 Łyduch), Nowak, Łybyk, Prokop, Zielonka (76 Basisty) – Leszczak.
Wolania: Mikrut – Furmański ŻK, Cabała, Bartkowski, Szatko – Adamowski, Barycz (70 Szczerba), Jaworski, Mącior (87 Lubera) – Szkotak (90 Kubis), Biały (90 Szosta).
Sędziował: Przemysław Greń z Oświęcimia. Widzów: 300