Na trzecim miejscu zakończyły swój udział finałowym turnieju klubowego Pucharu Europy w łotewskim mieście Kieś, unihokeistki MMKS Podhala Nowy Targ. To najlepszy w historii tych rozgrywek wynik polskiego zespołu.
W pierwszym meczu EFC Mistrzynie Polski zmierzyły się z łotewską drużyną Rubene i po zaciętym boju przegrały 3-4. Za to w pojedynku numer dwa z hiszpańskim CDE El Valle nowotarżanki zaliczyły efektowne zwycięstwo 13-2, które jednocześnie zagwarantowało im awans do półfinału. W nim przyszło im się zmierzyć z rosyjskimi zespołem Nauka MP. Góralki mocno postawiły się faworyzowanym, dużo bardziej doświadczonym i ogranym już na arenie międzynarodowej rywalkom i stąd do ostatnich sekund wynik końcowy był sprawą otwartą. Ostatecznie to Rosjanki cieszyły się z wygranej 5-4.
- Sam fakt, że mogłyśmy wystąpić w tak mocno obsadzonym turnieju ma dla nas olbrzymie znaczenie. Była okazja skonfrontować się z silnymi, europejskimi zespołami i zobaczyć w jakim miejscu jesteśmy. Dałyśmy z siebie wszystko. Towarzyszy nam mały niedosyt, bo przy odrobinie szczęście uważam, że byłyśmy w stanie nawet wygrać ten turniej – uważa kapitan zespołu, Sabina Lech.
- Do lepszego wyniku zabrakło przede wszystkim obycia w tego typu turniejach. Wyszedł brak doświadczenia w kluczowych momentach spotkań, w których dziewczyny popełniały proste błędy. Większość bramek jakie traciliśmy to były nasze prezenty – uważa szkoleniowiec zespołu Jacek Michalski - Na pewno też w dużym stopniu na porażkę w pierwszym, grupowym meczu miała wpływ męcząca podróż. Praktycznie dwa dni spędziliśmy w samochodzie. To musiało się dać mocno we znaki. A szkoda, bo przy wygranej w tym spotkaniu, droga do finału byłaby dużo łatwiejsza. Rosyjska drużyna z którą przyszło nam grać w półfinale była oparta na reprezentantkach tego kraju. Jej wyniki w meczach grupowych zrobiły na każdym wrażenie. Stąd dziewczyny zaczęły trochę bojaźliwie. Potem się rozkręciły, ale zabrakło czasu aby dogonić przeciwnika. Generalnie jednak, biorąc pod uwagę chociażby nasz zeszłoroczny udział w Pucharze Europy w Norwegii, zrobiliśmy spory krok w przód. To dobry prognostyk na przyszłość – podkreśla Michalski.
Duże wyróżnienie spotkało Katarzynę Fułę, która znalazła się w drużynie gwiazd turnieju finałowego. Warto podkreślić, że była jedyną zawodniczką w tym gronie spoza finału.
- Mega zaskoczenie, ale bardzo miłe. Pierwszy raz mnie to spotkało. Fajnie, że ktoś mnie docenił, zwłaszcza że w turnieju było wiele zawodniczek zdecydowanej bardziej utytułowanych i doświadczonych. Taka nagroda to olbrzymia motywacja do jeszcze większej pracy nad sobą. Oczywiście nie byłoby jej gdyby nie inne dziewczyny z zespołu. W końcu unihokej to sport drużynowy i każda z nas pracuje na wynik – podkreśla Fuła.
- W swoim i dziewcząt imieniu chciałbym podziękować tym osobom, które przyczyniły się do naszego udziału w turnieju. Przede wszystkim Maciejowi Jachymiakowi, który nie tylko wsparł nas finansowo, ale też był z nami na miejscu, pełniąc rolę menedżera. Ponadto dziękujemy firmom Wojas i piekarnia Trzciński, a także tym wszystkim, którzy dołożyli nawet tę symboliczną „złotówkę" do naszego wyjazdu. Jestem przekonany, że udział w tak prestiżowej imprezie zaprocentuje na przyszłość i pozwoli nam się stać jeszcze lepszym zespołem – zaznacza Michalski.
|