Liga okręgowa odrabiała zaległości. Doszło do dwóch derbowych potyczek naszych drużyn.
Sporego kalibru niespodziankę odnotowano w Rabie Wyżnej, gdzie Orkan gładko 0:3 przegrał ze zdegradowaną już Orawą Jabłonka, czym bardzo mocno skomplikował sobie sytuację w tabeli. Bez niespodzianki obyło się w Szaflarach, gdzie będący na fali gospodarze pokonali 2:0 pogrążonych w kryzysie zakopiańczyków. To była już 9 z rzędu ligowa wygrana zespołu Tomasza Ligudzińskiego. Swoje spotkanie przegrała Jarmuta Szczawnica, która 2:3 uległa w Podegrodziu tamtejszej drużynie Grodu.
LKS Szaflary – KS Zakopane 2:0 (1:0)
Bramki: 0:1 Kłosowski 45+2, 0:2 Lach 69.
Szaflary: Kowalczuk – K. Kantor (60 Mrowca), Strama, Cudzich, Mularek – Lach, Kamiński, Kot, Gałdyn (74 Baboń), Bierówka (63 Gogolak) – Kłosowski (88 Bibro)
KSZ: Dziedzic – K. Stalmach (70 Łukaszczyk), Gubała, Floryn, Nowobilski (72 Bogdanowicz) – Kurnyta, W. Staszel (72 K. Bartos), Chrobak, Hanada (58 Ogiela), Stopka – Kasperczyk.
Sędziował Marek Ogórek z Nowego Sącza. Widzów: 100
Pierwsza połowa wyrównana. Trudne warunki jakie panowały na boisku, powodowały, ze gra długimi momentami toczyła się głównie w środkowej strefie. Pierwsi – w 12 min – bramkową okazję mieli zakopiańczycy. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w pole karne Szaflar, z 5 metrów główkował Chrobak, ale Kowalczuk popisał się udana interwencją. W odpowiedzi, w 25 min po główce Lacha, piłka trafiła w słupek bramki gości. W 37 min dynamicznie w pole karne zakopiańczyków przedarł się Kamiński. Oddał mocny strzał, ale Dziedzic był na posterunku. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się wynikiem bezbramkowym, na 18 metrze przed własną bramką ręką zagrał Nowobilski, Bierówka z Kłosowskim momentalnie rozegrali rzut wolny i ten drugi w sytuacji sam na sam z Dziedzicem nie dał mu szans.
Po zmianie stron z każdą kolejną minutą rosła przewaga gospodarzy, a to że wynik był na „styku” to duża zasługa dobrze spisującego się w bramce Zakopanego Dziedzica. Golkiper gości dał się zaskoczyć jeszcze tylko raz. W 69 min po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Kota, efektową „główką” popisał się Lach, posyłając piłkę w przeciwległy górny róg bramki. Zakopiańczycy mają co żałować, bo dwie minuty wcześniej mogli doprowadzić do remisu. Po główce Chrobaka z 5 metrów, piłka trafiła w poprzeczkę, potem odbiła się od linii bramkowej i wreszcie padła łupem Kowalczuka.
- Przegraliśmy, ale mnie cieszy to, że widzę zmiany w podejściu zawodników do gry. Zaangażowanie, walka jest na dużo wyższym poziomie. Zaczyna to iść w tym kierunku, w którym musi pójść. Co do meczu to na grę jednych i drugich wpływ miały trudne boiskowe warunki, w których ciężko było grać w piłkę. Niemniej gospodarze swoje szanse wykorzystali, w przeciwieństwie do nas – ocenił trener KSZ, Dawid Bartos.
- Tak jak się spodziewałem Zakopane postawiło nam trudne warunki. Uważam, że jeżeli by takim składem i z takim zaangażowaniem grali w każdym meczu, to dziś byliby na zupełnie innym miejscu w tabeli. To był typowy mecz derbowy. Dużo twardej, fizycznej walki. Co mnie cieszy to, to że oba gole wynikły z takiej mądrości boiskowej moich zawodników. W niedzielę gramy o marzenia – podsumował szkoleniowiec Szaflar, Tomasz Ligudziński
Orkan Raba Wyżna – Orawa Jabłonka 0:3 (0:2)
Bramki: 0:1 Męderak 4, 0:2 Dworszczak 40 z karnego, 0:3 Kasprzak 66.
Orkan: Szklarz – K. Rapta, R. Możdżeń (22 S. Możdżeń), Skwarek, Lenart – Gromczak, D. Traczyk, Skawski, Ł. Rapta (60 Kasiniak), Saleh (72 Świder) – T. Rapta.
Orawa: Graca – W. Zahora, Smutek, Guziak (58 Dziubek), Kuczkowicz – T. Zahora, Kasprzak, Chowaniec (80 Joniak), Męderak, Andrasiak (73 Spytkowski) – Dworszczak.
Spotkanie rozpoczęło się od strzału w słupek już w 1 min gracza gospodarzy Jakuba Saleha. Ta sytuacja zemściła się na gospodarzach już w 4 min, kiedy stracili gola po indywidualnej akcji Męderaka. W 40 min Orawa wyprowadziła drugi cios. Tym razem po faulu na Andrasiaku, Dworszczak wykorzystał rzut karny. W drugiej połowie Orkan jeszcze próbował odwrócić losy tego spotkania, ale ich zapędy ostudził Kasprzak, zdobywając w 66 min trzeciego gola dla przyjezdnych, po efektownym bezpośrednim uderzeniu z rzutu wolnego.
- Brak się dał się nam we znaki. To był czwarty mecz na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni. Jak na amatorów to potężna dawka. Widać było gołym okiem, że szybkościowo odstawaliśmy od Orawy, która w sobotę nie grała. W dodatku tez bardzo umiejętnie grała w defensywie. Cały mecz biliśmy głową w mur – ocenił trener Orkana, Robert Możdżeń.
Gród Podegrodzie – Jarmuta Szczawnica 3:2 (2:2)
Bramki dla Jarmuty: Mrówka z karnego, J. Pietrzak z karnego.
Jarmuta: Borzęcki – Kozielec, Bobka (46 Piszczek), Ojrzanowski, Jasiurkowski (82 Błażusiak) – J. Pietrzak, Kuziel, Mlak, Gołdyn, Mrówka – W. Wiercioch.
Jarmuta zaczęła od straty bramki w 20 min, ale potem w odstępie pięciu minut sama zdobyła gole. Oba z rzutów karnych. W pierwszym przypadku faulowany był W. Wiercioch na „jedenastkę” wykorzystał Mrówka. W drugim to Mrówka był nieprzepisowo zatrzymywany, a karnego na bramkę zamienił J. Pietrzak. W 40 min z kolei to gospodarze mieli rzut karny - po faulu Ojrzanowskiego – z którego doprowadzili do wyrównania. Losy meczu rozstrzygnęły się w drugiej połowie, dokładniej w 65 min. Wtedy to Gród wyprowadził zabójczą kontrę, która była konsekwencją zmarnowanej stu procentowej sytuacji przez J. Pietrzaka.
- Tradycyjnie już nieskuteczność i błędy w defensywie sprawiły że przegraliśmy to spotkanie. Szkoda, bo z przebiegu gry wydaje mi się, że remis nikogo by nie krzywdził – ocenił Jacek Pietrzak.