Wydarzeniem 26 kolejki spotkań ligi okręgowej była dziesiąta z rzędu wygrana Szaflar tym razem nad Olimpią Pisarzowa, która sprawiła że realnych kształtów nabrały szansę podopiecznych Tomasza Ligudzińskiego na włączenie się do walki o awans do 4 ligi! Powody do radości w tej serii spotkań miały też drużyny z Jabłonki i Raby Wyżnej, które zainkasowały komplet punktów w meczach na własnym boisku. Niedosyt czują za to gracze Jarmuty Szczawnica po remisie przed własną publicznością z Orłem Wojnarowa.
LKS Szaflary – Olimpia Pisarzowa 1:0 (0:0)
Bramka: 1:0 samobójcza Tumidaj 62.
Szaflary: Zhuk – Mularek (66 Baboń), Cudzich, Strama ŻK, K. Kantor (87 Otręba), Bierówka, Lach, Gałdyn, F. Kamiński, Kot (90) M. Kantor, Kłosowski (81 Gogolak).
Olimpia: Tomasiak – K. Koralik, Pociecha, Owsianka, Szkaradek, Dudek, Tumidaj, Włodarczyk, Mitus, Kubacki, Michalik.
Sędziował: Jerzy Cetnarowski z Nowego Sącza. Widzów 200.
Po tym zwycięstwie Szaflary tracą już do zajmującej miejsce drugie – premiowane awansem – Olimpii już tylko 4 punkty mając w zanadrzu jeszcze dwa zaległe spotkania z Podegrodziem i Orkanem Raba Wyżna.
Gospodarze prowadzenie mogli, a nawet powinni objąć już w 3 minucie gdy zagrana z obrony piłka przeskoczyła całą defensywę Olimpii do futbolówki doszedł Lach i w sytuacji sam na sam postanowił pokonać daleko wysuniętego golkipera gości lobem. Zrealizował swój pomysł fatalnie bowiem piłka przeszła wysoko nad bramką.
W 19 minucie po zagraniu z rzutu rożnego główkował Lach i tym razem nie trafił w światło bramki, ale minimalnie tuż nad spojeniem. W 25 minucie po akcji Kłosowskiego i jego dośrodkowaniu w zamieszaniu w polu bramkowym gości strzelał Bierówka jednak nieczysto trafił w piłkę i szansę zmarnował. W 27 minucie to goście mogli otworzyć wynik, jednak strzał Dudka z rzutu wolnego trafił tylko w poprzeczkę. Po upływie kolejnych kilku minut piłka znowu przeszła nad obrońcami Olimpii doszedł do niej na 12 metrze Kłosowski uderzył po koźle potężnie tyle, że znowu nad bramką. W rewanżu minimalnie niecelnie po ziemi uderzał Owsianka jednak piłka przeszła obok słupka. Druga połowa meczu toczyła się według reguły atak za atak, ale bez sytuacji bramkowych. Tymczasem w 62 gospodarze wykonywali rzut wolny z prawego sektora boisk. Mocne dośrodkowanie Gałdyna głową próbował wybić Tumindaj, jednak po jego główce piłka poszybowała w dalszy róg bramki odbiła się od wewnętrznej strony słupka i wpadła do siatki. W 67 minucie po akcji Kłosowskiego i jego świetnym zagraniu do piłki doszedł Baboń, ale przegrał pojedynek z bramkarzem Olimpii. Od 8o minuty gdy goście zaczęli atakować większą liczba graczy przed Szaflarami otwierały się szanse na kontry. I były to wymarzone okazje gdyż gospodarze atakowali w sytuacja 3x1, ale głównie za sprawą F. Kamińskiego w nieprawdopodobny sposób je marnowali.
- Przy akompaniamencie chorałów Gregoriańskich para naszych środkowych obrońców Strama, Cudzich nie dała żadnych szans do zdobycia bramki dla gości. W poczynaniach ofensywnych delikatnie odbiło się ćwierćwiecze Mateusza Wojnara jednak zawsze możemy liczyć na Jaśka Gałdyna. A tak całkiem poważnie to cała drużyna zagrała dzisiaj na medal a jakiego koloru to się okaże za dokładnie trzy tygodnie. Dzisiejsze zwycięstwo zbiegło się z urodzinami naszego bramkarza Vasyla i to jemu dedykujemy tę wygraną – podsumował pół żartem, pół serio to spotkanie Ligudziński.
Jarmuta Szczawnica – Orzeł Wojnarowa 2:2 (2:1)
Bramki: 0:1 Szczerba 29, 1:1 Mrówka 38, 2:1 Mrówka 41, 2:2 Cichoń 86.
Jarmuta: Borzęcki – Kozielec, Bobak, Ojrzanowski ŻK, ŻK, CZK 52, Piszczek ŻK – J. Pietrzak, Gołdyn, M. Pietrzak (60 Błażusiak), Kuziel ŻK (75 Ciesielka) – Mrówka ŻK, W. Wiercioch (80 Mastalski).
Orzeł: Miłkowski – Nowak, Szczerba ŻK, Jędrusik, Sus (27 M. Mędoń) – T. Mędoń (80 S. Mędoń), Grzyb, Szczepanik ŻK, W. Mędoń, Olszewski – Cichoń.
Sędziował: Waldemar Pyznar z Gorlic. Widzów: 150
W 24 min goście nie wykorzystali rzutu karnego, ale pięć minut później wyszli na prowadzenie. Po rzucie rożnym do bramki Jarmuty trafił z bliska Szczerba. W 38 min wyrównał Mrówka, który po podaniu W. Wierciocha wygrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. W 41 min Mrówka ponownie wpisał się na listę strzelców, tym razem wykorzystując błąd golkipera Orła, który wypuścił piłkę z rąk. Od 52 min goście grali w liczebnej przewadze, a w 86 min doprowadzili do wyrównania. Po wrzutce w pole karne Jarmuty, Cichoń przyjął piłkę i przytomnym uderzeniem ustalił wynik tego spotkania.
- Niedosyt jest spory, bo grając w dziesiątkę mieliśmy dwie wyśmienite okazję by zdobyć trzeciego gola. Nie udało się i to też zemściło się na nas w końcówce – przyznał trener Jarmuty, Grzegorz Niezgoda.
Orkan Raba Wyżna – Łosoś Łososina Dolna 3:1 (1:0)
Bramki: 1:0 T. Rapta 9, 2:0 T. Rapta 53, 2:1 K. Nowak 68, 3:1 Pluta 70.
Orkan: Szklarz – K. Traczyk (75 Świder), R. Możdżeń, Lenart, K. Rapta – Pluta, Skawski, Kasiniak (60 D. Traczyk), Skwarek, Gromczak – T. Rapta (84 H. Bochnak).
Łosoś: Świderski – D. Nowak, Grzegorzek, Szkarłat, Grzybowski – Krok, Skórnóg, Znamirowski, Grabczyk, K. Nowak (80 Jaśkiewicz) – Pałka.
Sędziował Mariusz Wrażeń z Gorlic.
W 9 min Gromczak zagrał z lewej strony w pole karne na 10 metr, do piłki dopadł T. Rapta uderzył bez przyjęcia i bramkarz gości skapitulował. W 53 min ponownie ten sam duet wypracował gospodarzom drugiego gola. Tym razem T. Rapta trafił do bramki Łososia głową. W 68 min goście złapali kontakt po efektownym trafieniu z rzutu wolnego K. Nowaka. Dwie minuty później Orkan postawił pieczęć na wygranej, trzecim golem autorstwa Pluty, który po prostopadłym podaniu Gromczaka wygrał pojedynek biegowy z obrońcami rywali i w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie dał mu szans.
- Po serii słabszych meczów wreszcie zagraliśmy dobry. Wygraliśmy jak najbardziej zasłużenie. Goście nam zagrażali jedynie po stałych fragmentach gry. Trzy punkty są, gramy dalej – ocenił grający trener Orkana, Robert Możdżeń.
Orawa Jabłonka – Gród Podegrodzie 2:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Ciągło 36, 1:1 T. Zahora 65, 2:1 T. Zahora 90 +2
Orawa: Graca – Dworszczak (46 Jazowski), W. Zahora, Smutek, Joniak – Zubrzycki, T. Zahora, Kasprzak, Andrasiak, Dziubek ŻK (48 Kita) – Męderak.
Gród: Binkiewicz – Konstanty, Majerski, Kostrzewa, Zygmunt – Skrzymowski, Zgrzeblak, M. Knurowski (75 Matiaszek), R. Knurowski (60 . Knurowski), Ciągło – Kotas (78 Skoczeń).
Sędziował: Krzysztof Tokarczyk z Limanowej. Widzów: 50
Pierwsi groźnie zaatakowali gospodarze. W 6 min strzał z rzutu wolnego Kasprzaka sprawił sporo problemów bramkarzowi gości. W 24 min z kolei w polu karnym Grodu szarżował Andrasiak, jego uderzenie zostało jednak zblokowane przez obrońców, a dobitka T. Zahory była niecelna. W 25 min goście mieli rzut karny. Konstanty trafił jednak w słupek. W 36 min przyjezdni objęli prowadzenie. Po prostopadłym podaniu Kotasa, Ciągło uderzył precyzyjnie w dalszy róg bramki Orawy. Gospodarze losy spotkania przechylili w drugiej połowie. W głównej roli wystąpił grający trener T. Zahora. Najpierw w 65 min po rzucie rożnym Kasprzaka, przelobował z pięciu metrów bramkarza gospodarzy, a w drugiej minucie doliczonego czasu gry po zagraniu Męderaka, uderzył z pierwszej piłki z 18 metrów.
- Czasem „ślepej kurze się coś trafi” – śmieje się bohater spotkania, odnosząc się do dwóch bramek - To drugi mecz bardzo dobry w naszym wykonaniu. Szczególnie jeżeli chodzi o defensywę. W drugiej połowie goście praktycznie nam nie zagrozili. Cieszą te zwycięstwa, choć są one mona powiedzieć na otarcie łez. Mam nadzieję, że jeszcze na koniec uda się nam sprawić jakąś niespodziankę – dodał grający trener Orawy.