Nareszcie oba nasze zespoły występujące w rozgrywkach grupy wschodniej IV ligi sięgnęły po komplet punktów, wykorzystując atut własnego boiska. Lubań pokonał 3:1 Olimpię Pisarzowa, a Watra rzutem na taśmę ograła 2:1 GKS Drwinię.
Wolski Lubań Maniowy – Olimpia Pisarzowa 3:1 (2:0)
Bramki: 1:0 Kurnyta 12, 2:0 Dudzik 39, 3:0 Nowak 65, 3:1 Rząca 77.
Lubań: Świerad – Czubiak, D. Firek, Dyląg, Nowak – Noworolnik ŻK (80 Basisty), Gródek, Jandura, Dudzik (85 Budz), M. Firek (89 Dziadkowiec) – Kurnyta.
Olimpia: Tomasik(46 Kordeczka) – Skrzypiec, Hutek, Koralik, Rząca – Michalik, Duda, Owsianka, Mituś ŻK (46 Lizak), Dudek – Kubicki.
Sędziowała Ewa Szydło z Gorlic. Widzów: 100
Lubań dobrze „wszedł” w mecz i przewaga jaką posiadał on w pierwszych minutach przyniosła efekt w 12 min. Po rzucie rożnym, piłka znalazła się pod nogami Kurnyty, który z 8 metrów trafił do bramki gości. Szybkie prowadzenie nie najlepiej wpłynęło na gospodarzy, którzy w kolejnych fragmentach pierwszej połowy oddali inicjatywę przyjezdnym. Ci coraz śmielej zaczęli przedzierać się w pole karne Lubania, ale byli bardzo niedokładni w swoich zagraniach. Kiedy „pachniało” golem dla Olimpii, w 39 min maniowianie przeprowadzili kontrę, po której Dudzik w pojedynkę oszukał defensywę i bramkarza rywala, podwyższając prowadzenie swojego zespołu.
Druga połowa optycznie wyrównana. W 65 min było już jednak 3:0 dla gospodarzy, za sprawą Nowaka i jego precyzyjnego uderzenia z 18 metra. – Z dedykacją dla pani sędziny - rzucił w kierunku dziennikarzy strzelec bramki.
Po chwili niewiele zabrakło, a z gola cieszyli by się goście. Strzał głową Kubickiego był jednak minimalnie niecelny. Przyjezdni dopięli swego w 77 min. Po składnej akcji do bramki Lubania trafił Rząca. Dwie minuty później znów groźnie uderzał głową rosły Kubicki, ale dobrze ustawiony w bramce Lubania Świerad nie miał problemu ze złapaniem piłki. To była ostatnia, warta odnotowania akcja w tym spotkaniu.
- Nie było z naszej strony że tak powiem żadnych fajerwerków w tym meczu. Dobrze się nam to spotkanie ułożyło, szybko strzelona bramka pozwoliła nam kontrolować przebieg wydarzeń, choć nie ustrzegliśmy się momentów dekoncentracji, co skutkowało tym, że oddaliśmy przeciwnikowi inicjatywę. Liczy się jednak przede wszystkim zwycięstwo i trzy punkty, które przy tak ciasnej tabeli są bardzo istotne – ocenił trener Lubania, Łukasz Biernacki.
Watra Białka Tatrzańska – GKS Drwinia 2:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Kuchta 4, 1:1 Rynduch 59, 2:1 Waksmundzki 90.
Watra: Majerczyk ŻK – Nowobilski ŻK, Gąsiorek, Chochołek, Kostrzewa – Waksmundzki, Kołbon, A. Rabiański ŻK, Dziubas, Kuchta – Misiura.
Drwinia: Fundament – Tomala, Krokosz, Cygan (82 Fajuga), Knudelski (85 Pacura) – Kaczmarczyk, Rynduch, Berliński (80 Bochenek), Stós (61 Stawiarski), Kura (61 Bajda ŻK) – Stepnakow ŻK.
Sędziował: Jonasz Kita z Libiąża. Widzów: 100
Początek wymarzony dla Watry, która już w 4 min objęła prowadzenie. Dziubas zagrał w pole karne do Kuchty, ten uprzedził obronę przyjezdnych i z bliska skierował piłkę do bramki. Już do końca pierwszej połowy optycznie przeważała Drwinia, ale Watra groźnie kontrowała. W 15 min Misiura wymienił podania z Rabiańskim, ale ten w dobrej sytuacji nie trafił w piłkę. W 32 min z rzutu wolnego uderzał Berliński, ale Majerczyk udanie interweniował. W ostatniej akcji pierwszej połowy w sytuacji sam na sam z bramkarzem Drwini znalazł się Waksmundzki, minął go, oddał strzał, ale trawił w nogi wracającego obrońcy.
Po przerwie z każdą minutą rósł napór przyjezdnych i 59 min przyszły tego efekty. Z rzutu wolnego uderzył Rynduch, a zasłonięty Majerczyk między nogami przepuścił piłkę do bramki. W 68 min odpowiedzieć mógł Gąsiorek, ale po jego strzale głową, golkiper Drwinii końcówkami palców odbił piłkę. W 76 min po strzale Stepankowa, piłka znalazła się w bramce Watry, ale sędziowie odgwizdali pozycję spaloną. W 80 min po uderzeniu z 16 metra Kostrzewy, jeden z zawodników Drwini zatrzymał piłkę na linii bramkowej. W 85 min Rynduch po raz kolejny świetnie przymierzył bezpośrednio z rzutu wolnego, ale tym razem Majerczyk efektowną paradą zatrzymał ten strzał. Kiedy wydawał się, że mecz zakończy się podziałem punktów Kostrzewa dośrodkował w pole karne Drwini, tam w narożniku „piątki” Kuchta przyjął piłkę, po czy odegrał ją do tytuł do Waksmundzkiego, który uderzył nie do obrony,
- Jak graliśmy w piłkę to było wszystko dobrze. Pierwsza połowa bardzo dobra w naszym wykonaniu. Przeciwnik częściej był przy piłce, ale nic Po przerwie zaczęliśmy grać nerwowo, w efekcie straciliśmy gola i zaczęły się problemy. Na szczęście wreszcie Rafał Waksmundzki wziął na siebie odpowiedzialność i zrobił to czego od niego się oczekuje. Reasumując, mecz na remis, ale tym razem szczęście nam dopisało – podsumował szkoleniowiec Watry, Szymon Burliga.