W zaległym spotkaniu z 8 kolejki spotkań rundy jesiennej rozgrywek grupy wschodniej IV ligi Watra Białka Tatrzańska zremisowała 2:2 na własnym boisku z Bocheńskim. Mecz dostarczył dużych emocji. Wystarczy odnotować fakt, że dwa gole padły już w doliczonym, do regulaminowych 90 minut, czasie gry.
Trener Watry Łukasz Surma zaskoczył sporymi rotacjami w wyjściowym składzie. W porównaniu do dwóch wcześniejszych, zwycięskich spotkań, w pierwszej „jedenastce” pojawiło się aż czterech nowych zawodników.
- Mamy szeroką kadrę, a że wszyscy solidnie przykładają się do treningów, to każdy dostaje szanse, zwłaszcza że terminarz meczów jest bardzo napięty – tłumaczył swoją decyzję opiekun Watry.
Pierwsza połowa słaba w wykonaniu gospodarzy, którzy co prawda częściej utrzymywali się przy piłce, ale też zupełnie nie potrafili wykreować sobie bramkowej sytuacji, nie oddając w tej części gry celnego strzału na bramkę przyjezdnych. Mnożyły się błędy w rozegraniu piłki, raziła po oczach masa strat i niedokładnych podań. Na domiar złego, w 43 min fatalny w skutkach błąd przytrafił się bramkarzowi Watry, który wybiegł z bramki do zagranej z głębi boiska piłki, ale dał się uprzedzić Rachwalskiemu i gracz Bochni głową przerzucił nad nim futbolówkę.
W drugiej połowie „coś” wreszcie drgnęło w grze Watry, która przede wszystkim zaczęła stwarzać okazje, zyskując z minuty na minutę coraz wyraźniejszą przewagę.
W 52 min po rzucie rożnym, główkował Rokicki, ale piłka minęła bramkę. W 63 min ten sam zawodnik znalazł się w polu karnym gości, uderzył ale bramkarz Bocheńskiego zdołał odbić piłkę za linię końcową. W 70 min zapędy gospodarzy mógł, a nawet powinien ostudzić Dobranowski, który jednak w sobie wiadomo sposób nie trafił z pięciu metrów do pustej już bramki. Za moment, po drugiej stronie boiska, z bliska fatalnie skiksował Buć. Im bliżej końca tym rósł napór Watry i wreszcie, w 80 min, przyszły tego efekty. Z rzutu wolnego w pole karne gospodarzy dośrodkował Surma, a tam Buć strzałem głową trafił do bramki gości między nogami bramkarza. Chwilę później Kaszubowski miał okazję, ale przegrał pojedynek z Błąkałą.
Szalona była końcówka tego spotkania. Najpierw w pierwszej minucie doliczonego czasu gry, po kapitalnej indywidualnej akcji, Kołbon zdobył wydawało się zwycięską bramkę dla gospodarzy. Niestety, kilkanaście sekund później, drugi raz tego dnia nie popisał się Pliusnov, który wypuścił piłkę z rąk we własnym polu karnym, czym umożliwił Motakowi zdobycie wyrównującego gola.
- Na pewno zostaje mały niedosyt, ale taka jest piłka. Myślę, że goście swoją ambitną postawą zasłużyli na remis. Ja jestem zadowolony z konsekwencji w grze, dzięki której w drugiej połowie byliśmy bliscy tego by przechylić szalę zwycięstwa. W pierwszej połowie może i faktycznie nie kreowaliśmy zbyt wielu sytuacji, ale tym że długo utrzymywaliśmy się przy piłce, zmuszając przeciwnika do biegania, odebraliśmy mu sporo sił, co myślę było widać po przerwie – ocenił Surma.
Watra Białka Tatrzańska – Bocheński KS 2:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Rachwalski 43, 1:1 Buć 80, 2:1 Kołbon 90, 2:2 Motak.
Watra: Pliusnov – Bartos ŻK, Gąsiorek, Łojek, Kostrzewa (77 Dziubas) – Surma, Kosturko ŻK (60 Kaszubowski), Rokicki (65 Czubin), Kołbon, Waksmundzki (67 Misiura) – Buć.
BKS: Błąkała – Mlostek, Motak, Rachwalski, Bukowiec – Górecki, Marszalik, Lewicki, Filipek ŻK, Budzyn (73 Tabor) – Styrna (65 Dobranowski)
Sędziował Kami. Sobczak z Nowego Sącza. Widzów: 100