W sobotnich meczach 23 kolejki ligi okręgowej zdecydowanie najciekawiej było w Szczawnicy gdzie doszło do starcia na szczycie tabeli. Ostatecznie Jarmuta nie sprostała liderowi ze Szczyrzyc. Piłkarze z Szaflar mimo ze przegrywali już 0:1 i grali w liczebnym osłabieniu wygrali spotkanie na własnym boisku z LKS Rupniowem i do 11 przedłużyli serię kolejnych spotkań bez porażki.
Jarmuta Szczawnica – Orkan Szczyrzyc 1:2 (1:0)
Bramki: 1:0 Kuziel 23, 1:1 Piekarczyk 50, 1:2 Kurek 82.
Jarmuta: Borzęcki – Tumidaj ŻK, Mlak (85 Ojrzanowski), Dyląg, Jasiurkowski – Augustyn, Gołdyn, Kuziel, Skórnóg, Zelek ŻK – W. Wiercioch.
Orkan: Piwowarczyk – Kurczab ŻK, Olejarz, Śliwa, Tabor – Piekarczyk, Wsół, Limanówka (70 Kurek), Boczoń, Wardęga – Gargas.
Sędziował Sebastian Krok z Gorlic. Widzów: 150
To było zdecydowanie najciekawsze spotkanie tej serii. Szczawniczanie aby myśleć jeszcze realnie o strąceniu Orkana z pozycji lidera, musieli to spotkanie wygrać. I po pierwszej połowie gospodarze mieli prawo być w dobrych humorach. Co prawda spotkanie było bardzo wyrównane, dominowała w nim głównie twarda walka w środkowej strefie boiska, ale to Jarmucie udało się zdobyć jedynego w tej odsłonie gola. W 23 min daleki wrzut z autu Jasiurkowskiego w pole karne gości trafił do Kuziela, który uderzył bez przyjęcia i Piwowarczyk skapitulował.
Po zmianie stron to goście przejęli inicjatywę i pierwsze tego efekty przyszły w 50 min. Piekarczyk skorzystał z kiksu obrońcy Jarmuty Mlaka i w sytuacji sam na sam z Borzęckim nie dał mu szans. Gospodarze mogli odpowiedzieć chwilę później, ale Wiercioch będąc w dogodnej pozycji zbyt długo zwlekał ze strzałem i koniec końców stracił futbolówkę. Parę minut później bliski szczęścia był Kuziel, ale jego strzał z dystansu był minimalnie niecelny.
Losy meczu rozstrzygnęła akcja gości z 82 min. Jej bohaterem był rezerwowy Kurek, który wykorzystał niefrasobliwość defensywy gospodarzy i z bliska nie dał szans Borzęckiemu.
- Szkoda, bo myślę, że przynajmniej remis był w naszym zasięgu i też uważam, że byłby to wynik najbardziej sprawiedliwy, patrząc jak ten mecz wyglądał. Niestety ciężko o dobry wynik jak robi się takie błędy, jak te po których traciliśmy w tym meczu gole. Szkoda, bo naprawdę, zwłaszcza w pierwszej połowie, graliśmy bardzo dobrze. Przegraliśmy, ale wciąż jesteśmy w walce o drugie miejsce też premiowane awansem – ocenił szkoleniowiec Jarmuty. Jacek Pietrzak.
fot. Wojciech Niezgoda
LKS Szaflary – LKS Rupniów 2:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Węgrzynowicz 61 – karny, 1:1 76 Pawlikowski 76, 2:1 90 +1 Zhuk - karny
Szaflary: Zhuk – Mucha, Strama, Stawicki CZK 67 Kantor – M. Kantor (64 Rusnak ZK), Gałdyn ZK, Kwiatek (64 A. Kamiński), F. Kamiński ZK (90 Mrugała), P. Kamiński (78 Mrowca) - Pawlikowski.
Rupniów: Adamczyk (67 Piegrza) – Czernek CZK, Mrózek, Lizak, Kita – Wojtas, Węgrzynowicz, Piwowarczyk, Kuc ZK, Czaja (72 M. Nowak ZK) – Smoroński (60 Biedroń)
Sędziował: Waldemar Dybiec z Nowego Sącza. Widzów: 100
Pierwsza połowa bez bramek, choć kilka okazji do ich zdobycia oba zespoły miały. W 6 min po zagraniu od Kamińskiego, Kwiatek w dogodnej sytuacji zamiast uderzać, szukał jeszcze podania i akcja spaliła na panewce. W 16 min po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Gałdyna, Kwiatek trafił w spojenie. W 26 min po kontrataku gości, Waszczynowicz fatalnie spudłował z 14 metrów. Dwie minuty później znów było gorąco w polu karnym gospodarzy, ale tym razem uratował ich Zhuk, broniąc nogami strzał Piwowarczyka. W odpowiedzi, Kwiatek kolejny raz znalazł się w dogodnej sytuacji, ale uderzył wprost w bramkarza. Dobitka Kamińskiego była zaś minimalnie niecelna. Jeszcze w 40 min ponownie próbował Kamiński, ale i tym razem zabrakło mu precyzji.
W drugiej połowie mecz zaczął wymykać się spod kontroli gospodarzy. Najpierw w 61 min ręką we własnym polu karnym zagrał Strama i z rzutu karnego prowadzenie przyjezdnym dał Węgrzynowicz. 3 minuty później czerwoną kartkę zobaczył zaś Stawicki, po faulu którego bramkarza gości na noszach opuścił boisko i trafił do szpitala.
Mimo liczebnego osłabienia gospodarze potrafili przechylić szalę zwycięstwa. W 76 min po serii wrzutek w pole karne gości, piłka wreszcie trafiła na głowę Pawlikowskiego i ten trafił do bramki. W 80 min świetną okazję mieli przyjezdni, ale Piwowarczyk znów nie dal rady Zhukowi. Wreszcie już w doliczonym czasie gry w olbrzymim tłoku pod bramką gości faulowany był Strama, a po chwili Zhuk skutecznie wykonał rzut karny i gospodarze mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
- Od początku było widać jak dużo sił kosztował nas mecz w Szczyrzycu. Przeciwnik cofnięty na swoją połowę boiska i ustawiony na kontratak grał dobre spotkanie. Przegrywając 0:1 i grając w liczebnym osłabieniu przetasowaliśmy ustawienie na 1-3-2-3-1. Niesamowitą siłą charakteru wygraliśmy ten mecz. Cieszymy się z wygranej a bramkarzowi z Rupniowa życzymy powrotu do zdrowia – cieszy się trener Szaflar, Tomasz Ligudziński.