25 kolejka spotkań rozgrywek IV ligi przyniosła pierwszą od 22 października ligową porażkę Lubania Maniowy, który 0:3 przegrał wyjazdowe starcie z Wolanią Wola Rzędzińska. Serię meczów bez porażki na wiosnę przedłużyła za to Watra Białka Tatrzańska, która rozbiła w Pisarzowej Olimpię 5:1.
Olimpia Pisarzowa - Watra Białka Tatrzańska 1:5 (0:3)
Bramki dla Watry: Gąsiorek 15, Czubin 38, 73, samobójcza 42, Rabiński 90 z karnego.
Watra: Pliusnov – Bartos (55 Kuchta), Gąsiorek, Kostrzewa, Łojek, Dziubas (68 Kurnyta) – Czubin, Kołbon, Surma, Kosturko – Buć (75 Rabiański).
Watra już w pierwszej połowie, wygranej prze nią 3:0, rozstrzygnęła tak naprawdę losy tego spotkania.
Wynik meczu otworzył w 15 min Sebastian Gąsiorek, celnie główkując po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Tomasza Kołbona.
Na 2:0 podwyższył w 37 min Michał Czubin, finalizując ładną, składną akcję swojego zespołu. A trzeciego gola, sprezentował Watrze jeden z graczy Olimpii, który zaliczył samobójcze trafienie. Druga połowa co prawda zaczęła się od straty gola przez Watrę, ale białczanie w kolejnych minutach odpowiedzieli dwoma trafieniami. W 73 min drugi raz tego dnia do bramki gospodarzy trafił Czubin, a już w doliczonym czasie gry zwycięstwo przypieczętował prezes Andrzej Rabiański, który skutecznie wykonał rzut karny, podyktowany za faul na Kurnycie.
- Spodziewaliśmy się, że gospodarze niepewni jeszcze utrzymania będą mocno zdeterminowani. Zagraliśmy jednak bardzo dobre spotkanie zarówno w ataku jak i w obronie. Mnie cieszy to, że zaczynamy być powtarzalni w pewnych elementach. To ważne, bo ta powtarzalność w budowaniu, kreowaniu akcji musi być. Cieszymy się z kolejnego zwycięstwa, ale prosiłem chłopaków by zachowali czujność i koncentrację do samego końca. Piłka jest nieprzewidywalna do tego stopnia, że każde spotkanie może przynieść coś nowego – ocenił trener Watry, Łukasz Surma.
Wolania Wola Rzędzińska – Lubań Maniowy 3:0 (0:0)
Lubań: Swierad – Jandura, D. Firek, Gródek, Górecki – Nowak, Dyląg, Potoniec (60 Ziemianek), Ligas (55 Zagata), Noworolnik – Kurnyta
Pierwsza połowa wyrównana. Sytuacji bramkowych nie było za wiele. O gola dla Lubania mógł pokusić się Kurnyta, który wyszedł do prostopadłego podania z głębi pola od Nowaka, ale dał się w ostatnim momencie zblokować jednemu z obrońców.
W drugiej połowie to Lubań pierwszy stworzył sobie dogodną do zdobycia gola okazję, ale po strzale Potońca, piłka trafiła w słupek. A potem było już tylko gorzej. W ciągu 30 minut maniowianie dali sobie wbić trzy gole i blisko po 7 miesiącach po raz pierwszy schodzili z boiska w roli pokonanych.
- Byliśmy w tym meczu zdecydowanie za mało agresywni w naszych poczynaniach. Każda taka stykowa piłka padała łupem gospodarzy. W dodatku po pierwszym straconym golu źle zareagowaliśmy. Brakowało polotu w naszej grze. Po prostu przytrafił się nam słabszy mecz – ocenił trener Lubania, Łukasz Biernacki.