W sobotnich meczach 27 kolejki grupy wschodniej IV ligi oba nasze zespoły wygrały wyjazdowe mecze i tym samym wciąż są w grze o najwyższe cele.
Glinik Gorlice – Watra Białka Tatrzańska 0:1 (0:0)
Bramka dla Watry: Kołbon 53 z karnego.
Watra: Możdżeń – Kostrzewa (81 Bartos), Gąsiorek, Łojek, Dziubas - Surma, Kosturko, Kołbon, Czubin - Buć (72 Kaszubowski).
Akcja która rozstrzygnęła losy tego spotkania miała miejsce w 53 min. Faulowany w polu karnym Glinika, Kołbon sam wymierzył sprawiedliwość z jedenastu metrów. Strzelec bramki w 70 min musiał opuścić murawę za czerwoną kartkę w konsekwencji dwóch żółtych. Mimo liczebnego osłabienia Watra zdołała utrzymać jedno bramkowe prowadzenie do końcowego gwizdka arbitra.
- Trudne spotkanie, ale ja się cieszę, że po przegranej z Sandecją chłopcy potrafili się podnieść i w trudnych momentach jakich było wiele w tym meczu pokazać taki sportowy upór i charakter. To tylko pokazuje, że tworzymy zespół ludzi, który potrafi się wspierać - ocenił grający trener Watry, Łukasz Surma.
Bocheński KS – Lubań Maniowy 2:3 (0:3)
Bramki dla Lubania: Kurnyta 10, 30, Ziemianek 43
Lubań: Świerad – Nowak, Gródek, D. Firek, Jandura - Ziemianek, Dyląg, Dudzik (87 Sikora), Zagata (65 Potoniec), Noworolnik - Kurnyta.
Lubań pokazał w Bochni dwa oblicza. W pierwszej połowie maniowianie dzielili i rządzili na murawie, czego efektem były trzy zdobyte gole.
Pierwsze dwa, autorstwa Sylwestra Kurnyty, wynikły z szybkich, składnych kontr. Trzecia bramka to z kolei efektowne trafienie z dystansu Kacpra Ziemianka.
Po przerwie mecz nabrał zupełnie innego oblicza. Lubań całkowicie oddał inicjatywę przeciwnikom i omal nie stracił zwycięstwa. Gospodarze zdobyli dwie bramki, obie po stałych fragmentach gry. Mieli też szansę na gola wyrównującego, ale jej nie wykorzystali.
- Pierwsza połowa bardzo mądrze przez nas rozegrana, dała nam trzy bramkowe prowadzenie. To troszkę nas uśpiło i można powiedzieć, że na druga połowę zostaliśmy w szatni. Inna sprawa, że problemy kadrowe dały nam się we znaki. Im bliżej było końca, tym sił zaczęło nam brakować – przyznał trener Lubania, Łukasz Biernacki.