W przedostatniej serii spotkań ligi okręgowej wszystkie oczy zwrócone były na Szczawnicę, gdzie Jarmuta gościła LKS Szaflary. Zwycięzca tego meczu praktycznie zapewniłby sobie grę w przyszłym sezonie w 4 lidze. Skończyło się jednak remisem, który najbardziej ucieszył.. Sokoła Słopnice. Ten po wygranej 2:0 w Rabie Wyżnej nad pogrążonym w kryzysie Orkanem, awansował na drugie, premiowane awansem miejsce w tabeli.
Jarmuta Szczawnica – LKS Szaflary 1:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Kwiatek 55, 1:1 Kuziel 67 z karnego.
Jarmuta: Borzęcki – Tumidaj ŻK (82 Pietrzak), Bobak, Dyląg ŻK, Ciesielka (60 Ojrzanowski ŻK) - Zelek, Mlak ŻK, Skórnóg ŻK, Kuziel, Jasiurkowski ŻK - W. Wiercioch ŻK,
Szaflary: Żuk – K. Kantor, Baboń ŻK, Strama, Mucha - Stawicki, Gałdyn ŻK, Hreśka (50 Mrowca ŻK) F. Kamiński ŻK, ŻK, CZK 72, P. Kamiński ŻK (61 A. Kamiński) – Kwiatek.
Sędziował Konrad Kolak z Nowego Sącza.
Walka, walka i jeszcze raz walka, często z przekroczeniem przepisów. Efekt? 14 kartek w tym jedna czerwona.
W pierwszej połowie, zakończonej bezbramkowym remisem, bliżsi zdobycia gola byli gospodarze.
Najwięcej kontrowersji wywołała sytuacja z 10 min, kiedy po faulu na Wierciochu, arbiter wskazał na rzut karny dla Jarmuty, ale po chwili, po konsultacji z sędzia linowym, decyzję swą anulował i nakazał wznowie gry gościom rzutem z autu.
Raz, bramkarzowi Szaflar w sukurs - po strzale W. Wierciocha – przyszedł słupek.
Jeżeli chodzi o sytuacje bramkowe dla Szaflar, to w tej odsłonie najlepszą z nich miał Kwiatek, który z bliska trafił w dobrze ustawionego w bramce Jarmuty, Borzęckiego.
Napastnik Szaflar za tę sytuację zrehabilitował się 10 minut po przerwie. Wtedy wykorzystał dogranie wzdłuż linii bramkowej od
F. Kamińskiego, dołożył nogę i dał swojej drużynie prowadzenie.
Goście nie nacieszyli się nim długo. W 66 min Zelek faulowany był w polu karnym Szaflar przez Babonia i z rzutu karnego, wyrównał Kuziel.
Im bliżej było końca, tym atmosfera gęstniała. W 72 min z boiska wyleciał F. Kamiński, który za faul na Ojrzanowskim zobaczył drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę.
W samej końcówce obie drużyny miały po jednej „meczowej” sytuacji. Najpierw w stu procentowej sytuacji pomylił się Kwiatek, a
w odpowiedzi minimalnie przestrzelił Wiercioch.
- Co do samego meczu, to jak to zazwyczaj w derbach bywa, był bardzo twardy. Być może gospodarze mieli lepszą pierwsza połowę ale to my grając w dziesięciu powinniśmy przechylić losy tego meczu. Szkoda, bo bardzo chcieliśmy zdobyć te 3 punkty, na 30 urodziny Maćka Stramy – przyznał trener Szaflar, Tomasz Ligudziński.
- Ten mecz powinniśmy wygrać w pierwszej połowie, która była pod wyraźne nasze dyktando. Szaflar można powiedzieć, że nie było na boisku. Nasza nieskuteczność, ale i błąd w mojej ocenie sędziego, pozbawił nas możliwości tego by na przerwę schodzić z jakąś bramkową zaliczką. Mimo wszystko gratuluje swojej drużynie woli walki – ocenił szkoleniowiec Jarmuty, Jacek Pietrzak.
Orkan Raba Wyżna – Sokół Słopnice 0:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Postrożny 7, 0:2 Śliwa 49.
Orkan: T. Szklarz – Rapta ŻK (68 Świder), Zych, R. Możdżeń, Lenart - D. Traczyk ŻK (69 Dziechciowski), Skawski, Pluta (85 Pałasz), Saleh, Gromczak - Filipek (55 Masłowiec).
Sokół: Potaczek – Opyt, Hutek, Franczak, Pierzchał - , Bednarczyk ŻK (83 Wacławiak), Matras (82 Tonera), Pach, Postrożny (79 Kacper Jurek), Grucel ŻK (69 Wikar) - Śliwa.
Praktycznie pierwsza groźniejsza akcja ze strony gości przyniosła im bramkę. W 7 minucie wykonywali oni rzut wolny z bocznego sektora boiska. Do wrzuconej w pole karne piłki wystartował bramkarz gospodarzy nawet krzyknął moja ale został uprzedzony przez Postrożnego, który głową wpakował futbolówkę do siatki.
Potem gra długo toczyła się w środkowej strefie boiska. Dopiero w 38 minucie potężne uderzenie Pluty z 30 metrów otarło się o słupek bramki gości.
Druga polowa spotkania też zaczęła się od ataku Sokoła i goście podwyższyli na 2:0. Szarżujący skrzydłem Śliwa wpadł z piłką w pole karne i naciskany oddał strzał z dość ostrego kąta. Piłka odbiła się od nierówności boiska i po rekach T. Szklarza wpadła do bramki. Za chwilę bramkarz Orkana zrehabilitował się broniąc strzał Matrasa po którym piłka zmierzała w okienko bramki. W rewanżu R. Możdżeń po podaniu Skawskiego główkował, ale trafił tylko w poprzeczkę.
W końcowych fragmentach meczu obie drużyny atakowały na przemian i strzelały z dystansu. O ile gospodarze byli mało precyzyjni to uderzenia gości tym razem świetnie bronił T. Szklarz.
- My oczywiście staraliśmy osiągnąć w tym spotkaniu jak najkorzystniejszy wynik, ale tak naprawdę drużyna gości w piłkarskim rzemiośle była lepsza od nas. Na dodatek najlepszego dnia nie miał nasz bramkarz i niestety mecz przegraliśmy. Mimo wszystko jakiś dobry duch czuwa nad naszym zespołem bo nadal nie jesteśmy na miejscu spadkowym. Jak to wszystko się zakończy trudno przewidzieć - powiedział po zakończeniu spotkania trener Orkana daniel Traczyk.