Dużą niespodzianką zakończył się finał Pucharu Polski na szczeblu Podhalańskiego Podokręgu Piłki Nożnej. Po raz pierwszy w historii triumfował w tych rozgrywkach zespół LKS Szaflary, który na własnym boisku pokonał 3:1 faworyzowany zespół nowotarskiego Podhala.
To było mocne zakończenie sezonu piłkarskiego na Podhalu. Walka, determinacja, trochę „złej krwi” między zawodnikami obydwu drużyn, parę kontrowersji sędziowskich, ale też i sporo ładnych, składnych akcji z obu stron. Tak w skrócie wyglądało to spotkanie.
Już pierwszych kilka minut pokazało, że niżej notowani gospodarze wcale nie zamierzają tylko statystować na boisku. I w pierwszej – bezbramkowej – połowie to oni mieli więcej klarownych sytuacji bramkowych. Szczególnie groźni byli ze stałych fragmentów gry.
W 15 min z rzutu wolnego dośrodkował w pole karne Podhala Jan Gałdyn, Dariusz Baboń trącił piłkę tuż przed bramką, ale Eryk Niemira instynktownie odbił futbolówkę nogami. W 18 min to Podhale miało szansę. Mocno uderzył z dystansu Marcin Przybylski, ale i Vasyl Zhuk popisał się udaną paradą. W 20 min gospodarze mieli rzut rożny. Centrował Piotr Kamiński, głową piłkę zgrał na piąty metr Gałdyn, tam znów Baboń doszedł do sytuacji, uderzył również głową, ale piłka w nieznacznej odległości minęła bramkę.
W 33 min nastąpił jeden z kluczowych momentów tego spotkania. Po szybkim kontrataku Szaflar, Florian Kamiński znalazł się sam przed Niemirą, minął go, ale tuż przed polem karnym został przez niego ścięty z nóg. Za to przewinienie bramkarz Podhala został ukarany czerwoną kartką. Szaflarzanie mieli w tej sytuacji rzecz jasna także rzut wolny. Uderzał Gałdyn, piłka rykoszetem odbiła się od nóg jednego z zawodników i trafiła w poprzeczkę.
„Worek z golami” rozwiązał się po przerwie. Już pierwsza akcja gospodarzy w tej odsłonie dała im prowadzenie. W głównej roli wystąpili bracia Kamińscy. Starszy Piotr dogrywał z lewej strony, młodszy Florian z pięciu metrów wpakował piłkę do bramki. Za moment bliski szczęścia był Mateusz Hreśka, ale minimalnie chybił.
W 53 min błąd popełnił arbiter, który nie odgwizdał faulu Andrzeja Muchy na Przybylskim, za który nowotarżanom należał się rzut karny. Podhale jednak z każdą minutą coraz mocniej nacierało na bramkę Szaflar i w 61 min wyrównał głową Michał Bedronka po dośrodkowaniu z rzutu rożnego od Michała Nawrota.
Wydawało się, że ten moment może przechylić losy tego spotkania na korzyść Podhala, tym bardziej że gospodarze wyraźnie opadli z sił.
Wtedy jednak sprawy w swoje ręce wzięli dwaj rezerwowi gracze Szaflar: Kamil Mrowca i Patryk Kwiatek. To ich akcja z 78 minuty sprawiła że gospodarze odzyskali prowadzenie, a w 85 min już sam Mrowca – który kolejny raz świetnie spisał się w roli „jokera” - indywidualną akcją, przypieczętował historyczny sukces swojego zespołu.
- Nie da się ukryć, że czerwona kartka dla zawodnika Podhala ułatwiła nam to spotkanie. Nie chcieliśmy się tylko bronić w tym meczu, ale też szukać swoich szans z kontrataku z czego jesteśmy znani i co nam zazwyczaj bardzo dobrze wychodziło chociażby w lidze. Cieszę się że i tym razem przyniosło to oczekiwane efekty. Mam dużą satysfakcję, raz z tego, że to moje pierwsze zwycięstwo w takich rozgrywkach w roli szkoleniowca, a dwa że fajnym akcentem kończę swoja przygodę z Szaflarami – ocenił trener Szaflar, Tomasz Ligudziński.
GALERIA Z MECZU
- Detale decydowały o tym, że to gospodarze wyszli zwycięsko z tego spotkania. Trzeba oddać, że byli bardzo mocno zdeterminowani, ale i my swoimi błędami znacznie ułatwialiśmy im zadanie. Gospodarze obrali proste środki, które okazały się skuteczne. Nie chcę nas w żaden sposób tłumaczyć, ale fakt jest też taki że trochę niefortunny termin tego finału sprawił, że część z naszych zawodników wyszła na ten mecz niemal wprost z samolotu. Też wydaje mi się, że kilka krzywdzących nas decyzji podjęli sędziowie. Mówię tu nie tylko o nieodgwizdanym rzucie karnym, ale też o tym, że i zawodnikowi Szaflar należała się czerwona kartka i to jeszcze przed ta sytuacją z Erykiem - przyznał Marcin Zubek, na ten moment pierwszy trener Podhala.
Po końcowym gwizdku władze PPPN Nowy Targ oraz władze gminy Szaflary nagrodzili obu finalistów pucharami i medalami oraz nagrodami pieniężnymi. Osoby puchar ufundował też radny Sejmiku Wojewódzkiego Stanisław Barnaś.
Dwa indywidualne wyróżnienia trafiły do zawodników Szaflar. Najlepszym bramkarzem został Wasyl Zhuk, a najlepszym zawodnikiem meczu finałowego Mateusz Hreśka.
- Trochę jestem zaskoczony tym wyróżnieniem, bo sam nie czułem się żebym jakoś się mocno wyróżniał w tym spotkaniu. Fajnie jednak że ktoś z boku dostrzegł moją grę. Wygraliśmy to spotkanie sercem i charakterem, bo wiadomo że umiejętnościami ustępujemy zawodnikom Podhala – podkreślił Hreśka.
LKS Szaflary – NKP Podhale Nowy Targ 3:1 (0:0)
Bramki: 1:0 F. Kamiński 48, 1:1 Bedronka 63, 2:1 Kwiatek 78, 3:1 Mrowca 85
Szaflary: Żuk – Mucha, Rusnak (85 S. Baboń) Strama, Hreśka - Stawicki, Gałdyn, F. Kamiński, Pawlikowski (75 Mrowca) – P. Kamiński - D. Baboń (60 Kwiatek),
Podhale: Niemira –Drobnak, Lewiński, Bedronka (88 Otręba), Barbus (82 Kobylarczyk) - Dynarek, Nawrot, Borczyński (36 Kudła), Mizia (77 Łukaszczyk), Przybylski - Mrówka,
Sędziowali: Łukasz Królczyk oraz Michał Garb i Paweł Barwiński.
Żółte kartki: Baboń, Gałdyn – Nawrot, Lewiński, Barbus.
Czerwona kartka: Niemira (33, faul taktyczny)