W sobotnich meczach 1 kolejki rozgrywek grupy wschodniej IV ligi swoje mecze wygrały Watra Białka Tatrzańska oraz LKS Szaflary. Szczególnie wygrana beniaminka z Szaflar nad uznawaną za jednego z faworytów do awansu drużyną Limanovii należy rozpatrywać w kategoriach dużej niespodzianki. Natomiast w niedzielę piłkarze Lubania Maniowy od wygranej na własnym sadionie 2:1 nad Olimpią Pisarzowa zainaugurowali nowy sezon. Wygrana maniowian "rodziła" się w dużych bólach.
Watra Białka Tatrzańska – Glinik Gorlice 1:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Pazurkiewicz 12.
Watra: Możdżeń – Kuchta, Gąsiorek, Kosturko, Kostrzewa – Misiura (61 Czubin), Świerzbiński, Kołbon, Dobranowski ŻK (90 Rokicki), Kurnyta (78 Dziubas) – Pazurkiewicz (89 Rabiański)
Glinik: Harwat –Kijek, Drąg ŻK, Martuszewski, Ogrodnik – Marynowski (78 Brach), Krzysztoń ŻK, Kukla, Serafin, Grela ŻK – Dziedzic (67 Gogolak ŻK).
Sędziował: Łukasz Łabaj z Oświęcimia.
Początek chaotyczny w wykonaniu obydwu drużyn. Duży wpływ miały na o warunki na boisku, gdzie po obfitych opadach deszczu miejscami były spore kałuże, co uniemożliwiało płynną grę.
Niemniej, gospodarzom szybko bo już w 12 min udało się wyjść na prowadzenie. Gola wypracował duet pozyskanych latem zawodników. Podawał Świerzbiński, a z 12 metrów precyzyjnym strzałem popisał się Pazurkiewicz.
Już do końca pierwszej połowy inicjatywa była po stronie Watry, niemniej tuż przed przerwą goście mogli wyrównać. Po kontrataku Kukla znalazł się sam przed Możdżeniem, uderzył, ale golkiper białczan instynktownie nogami odbił piłkę.
Druga połowa wyrównana. Dużo było walki, głownie w środkowej strefie boiska, co skutkowało tym, że pod obiema bramkami niewiele się działo. W 78 min goście ponownie bliscy byli wyrównania, ale po strzale Krzysztonia i rykoszecie od jednego z zawodników Watry, piłka trafiła w poprzeczkę bramki gospodarzy. W odpowiedzi w dobrej sytuacji znalazł się Dobranowski, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem i w momencie kiedy się na niego zdecydował, został zblokowany przez obrońców Glinika.
Im bliżej końca tym goście atakowali coraz większą ilością zawodników, ale gospodarze dobrze bronili dostępu do swojej bramki i w efekcie wynik już się nie zmienił.
- Cieszy wygrana na starcie. Ten początek zawsze jest trudny. Zadowolony jestem z pierwszej połowy. Zdobyliśmy gola, a powinniśmy zdobyć jeszcze kolejne. To że nie dobiliśmy przeciwnika, sprawiło że w drugiej połowie było troszkę nerwów. Niemniej chwała chłopakom za walkę. Zostawili na boisku dużo zdrowia – ocenił trener Watry, Janusz Piątek.
LKS Szaflary – Limanovia Limanowa 2:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Kwiatek 30 z karnego, 2:0 Żurek 67, 2:1 F. Kamiński 76.
Szaflary: Zhuk – Hreśka ŻK, Strama ŻK, Rusnak, K. Kantor ŻK – Kwiatek (90 Kantor), Stawicki, Pawlikowski, Gałdyn ŻK, F. Kamiński (90 Mrugała) – Baboń ŻK (73 Mrowca)
Limanovia: Bomba – S. Witek, Orłowski, Nowak, Plata ŻK – Kurczab ŻK, P. Matras (85 Mus), Filipek (85 Krzyżak), Żurek (85 Matoga), Jacak – Lampart.
Sędziował: Lucjan Wesołowski z Oświęcimia.
W pierwszej połowie najważniejsza sytuacja miała miejsce w 30 min. Po akcji Hreśki i faulu na Baboniu rzut karny dla gospodarzy, dający im prowadzenie, wykorzystał Kwiatek. Wcześniej, bo w 22 min to goście mieli zdecydowanie najlepszą w tej części gry sytuację bramkową, ale po dośrodkowaniu Lamparta, z najbliższej odległości fatalnie przestrzelił P. Matras. Warte odnotowania w tej odsłonie były też minimalne niecelne uderzenia F. Kamińskiego ze strony gospodarzy i Lamparta ze strony gości.
Po przerwie wzmógł napór gości. Gra długim momentami toczyła się na połowie Szaflar i w 67 min przyjezdni dopięli swego. Po wrzutce z lewej strony, głową do bramki Szaflar trafił Żurek. Wydawało się, że goście pójdą za ciosem, a tymczasem w 75 min faulowany na 35 metrze przed bramką Limanovii F. Kamiński sam wymierzył sprawiedliwości i jak się później okazało zdobył gola na wagę zwycięstwa.
- Przyznam, że byłem pełen obaw to spotkanie, głównie z tego względu, że niewiele wiedziałem na temat naszego przeciwnika i jego stylu gry. Byłem jednak spokojny o postawę mojego zespołu. Wiedziałem, że to co jest naszą największą siłą czyli pasja, zaangażowanie i wola walki często jest kluczem o sukcesu. I to się potwierdziło w tym spotkaniu – ocenił trener Szaflar, Grzegorz Zmuda.
Pierwsza połowa remisowa, ale ze wskazaniem na gości, którzy zdecydowanie częściej zagrażali bramce Lubania.
W pierwszych 30 minutach przyjezdni stworzyli sobie dwie bramkowe okazje, ale strzały M. Augustyna zatrzymał Świerad.
W 41 min to Lubań objął prowadzenie, w dosyć szczęśliwych okolicznościach. Dudzik z okolic środka boiska z rzutu wolnego zagrał w pole karne, tam przy próbie łapania minął się z nią Tomasik i Górecki z najbliższej odległości skierował ją do bramki.
Goście wyrównali w ostatniej akcji pierwszej połowy. Nie czekając na gwizdek sędziego Kubicki szybko z rzutu wolnego dograł piłkę do Słowika, ten wbiegł w pole karne i precyzyjnie uderzył w dalszy róg bramki Lubania.
Pierwze minuty drugiej połowy zmiany obrazu gry nie przyniosły. Dalej to goście lepiej wyglądali. W grze gospodarzy raziła niedokładność, dużo było przypadku.
W 65 min ponownie we znaki defensywie Lubania dał się Słowik. Wygrał pojedynek biegowy z Bałosem, uderzył z 16 metrów, ale tym razem Świerad nie dał się zaskoczyć. Odpowiedział indywidualną akcją Kasperczyk. Od tego momentu wreszcie co drgnęło w grze gospodarzy i w 72 min wyszli oni na prowadzenie. Z rzutu rożnego zagrał Dudzik, a Kurnyta w swoim stylu głową pokonał bramkarza Olimpii.
Ta akcja jak się okazało rozstrzygnęła losy tego spotkania.
- Cieszę się że podobnie jak dwóm innym zespołem z Podhala, także nam udało się wygrać na inaugurację. Nie przyszło to nam łatwo. Widać, że na tym etapie czeka nas jeszcze dużo pracy. Cieszy to, że zwycięski gol padł po rzucie rożnym, który ćwiczyliśmy przez ostatnie trzy treningi - ocenił debiutujący w oficjalnym meczu w roli trenera Lubania, Tomasz Ligudziński.
Lubań Maniowy – Olimpia Pisarzowa 2:1 (1:1)
Bramki: 1:0 Górecki 41, 1:1 Słowik 45, 2;1 Kurnyta 76
Lubań: Świerad – Augustyn, Górecki, Bałos, Jandura (90 M. Sikora) – Duda ŻK (87 Zagata), Jurek (71 Kasica), Ziemianek (61 Kasperczyk), Dudzik ŻK (78 M. Firek), Noworolnik – Kurnyta.
Olimpia: Tomasik – Woźniak ŻK, Skrzypiec, Mirek (85 Bojar), Koralik – Weber ŻK (78 Mituś), R. Augustyn, Cebula, M. Augustyn (72 Wielek), Słowik – Kubicki.
Sędziował Mariusz Kuś z Krakowa.
Widzów: 150