W 3 kolejce spotkań grupy wschodniej IV ligi z trzech naszych reprezentantów wygrała tylko Watra Białka Tatrzańska, która w hokejowych rozmiarach 5:4 pokonała rezerwy Sandecji Nowy Sącz. Cenny punkt po bezbramkowym remisie na boisku faworyzowanego Orkana Szczyrzyc wywalczyli piłkarze LKS Szaflary. Minorowe nastroje są na to w Maniowach, gdzie Lubań gładko przegrał z Glinikiem Gorlice 0:3.
Lubań Maniowy – Glinik Gorlice 0:3 (0:3)
Bramki: 0:1 Grela 21, 0:2 Grela 37, 0:3 Grela 43,
Lubań: Świerad – Augustyn ŻK, Bałos (67 Gorlicki), Skwarek, Kasica (49 Ziemianek) – Noworolnik, Duda, Kurnyta (67 Zagata) , M. Firek, Pluta (46 Jandura) – Kasperczyk (46 Jurek)
Glinik: Harwat – Kijek ŻK, Szary, Ogrodnik, Drąg – Gogola, Krzysztoń, Kukla, Marynowski, Kurowski (82 Brach) – Grela (67 Czechowicz)
Sędziował: Szymon Wiśniowski z Tarnowa.
Mecz rozstrzygnął już w pierwszej jego połowie, w której chaotycznie grający Lubań był jedynie tłem dla przyjezdnych. Wystarczy powiedzieć że wynik 0:3 to był najmniejszy wymiar kary jaki spotkał w tej części gospodarzy.
Kapitalną partię w szeregach gorliczan rozgrywał Konrad Grela, który potrzebował niespełna 25 minut na zdobycie 3 goli. Zaczął w 21 min sprytnym uderzeniem bezpośrednio z rzutu wolnego. W 37 min po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafił do bramki Lubania głową. A jego gol na 3:0 z 43 min był tym z gatunku „stadiony świata”. Po jego potężnym uderzeniu z 25 metrów piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła za plecy bezradnego Artura Świerada.
Jeżeli chodzi o ofensywne akcje Lubania z tej części gry to można było policzyć je na palcach jednej ręki. Najbliżej zdobycia gola maniowianie byli jeszcze przy wyniku bezbramkowym, ale po strzale głową Daniela Noworolnika, piłkę z linii bramkowej wybił obrońca Glinika Dawid Drąg.
Po przerwie już mecz się wyrównał. Maniowianie nieco poprawili organizację gry i goście już tyle swobody co w pierwszej połowie na boisku nie mieli. Lubań też zdecydowanie częściej zaczął zagrażać bramce Glinika. Bliski przelobowania golkipera przyjezdnych był Patryk Duda, a groźnie z dystansu uderzył też Daniel Skwarek. W między czasie czwartą bramkę dla Glinika mógł zdobyć Dariusz Kurowski, który jednak w sytuacji sam na sam z Arturem Świeradem, fatalnie przestrzelił.
- Chciałem przeprosić naszych kibiców za naszą postawę w pierwszej połowie. Druga połowa daje myślę jakiś promyk nadziei na przyszłość. Mamy swoje problemy kadrowe. Potrzebujemy jeszcze co najmniej jednego wzmocnienia na pozycji napastnika – powiedział po spotkaniu trener Lubania, Tomasz Ligudziński.
Watra Białka Tatrzańska – Sandecja II Nowy Sącz 5:4 (1:2)
Bramki: 0:1 Tokarz 9, 0:2 Tokarz 33, 1:2 Kołbon 45, 1:3 Ogorzały 47, 2:3 Kołbon 68, 3:3 Kuchta 73, 4:3 Pazurkiewicz 82, 5:3 Pazurkiewicz 85, 5:4 Tokarz 90 z karnego.
Watra: Możdżeń – Kuchta ŻK, Lewiński, Gąsiorek, Kostrzewa (46 Kurnyta) – Misiura (59 Dobranowski), Kosturko, Kołobon, Świerzbiński, Czubin (90 Rokicki) – Pazurkiewicz (90 Rabiański)
Sandecja II: Szymon Tokarz – Szeliga ŻK, Łukasik, Gniecki, Smoleń – Potoniec, Tokarczyk (86 Wąchała), Brdej (63 Żołądź), Szczepański, Ogorzały – Sylwester Tokarz.
Sędziował Jarosław Kuźniar z Krakowa. Widzów: 200
Szalona spotkanie, którego scenariusz zmieniał się jak w kalejdoskopie. Po nieco ponad pół godzinie gry Watra przegrywała już 0:2. W obu przypadkach gospodarzy skarcił po kontratakach Sylwester Tokarz. Co prawda w ostatniej akcji pierwszej połowy gola kontaktowego uderzeniem z rzutu wolnego zdobył dla gospodarzy Tomasz Kołbon, ale chwilę po wznowieniu gry w drugiej połowie, przyjezdni znów odskoczyli na dystans dwóch goli, za sprawą kolejnej kontry i trafienia tym razem Kamila Ogorzałego.
Białczanie wcale jednak nie złożyli broni i ruszyli w szaleńczy pościg. Sygnał do zmiany oblicza tego spotkania dał w 68 min ponownie Kołobon, który precyzyjnie uderzył z 16 metrów. Pięć minut później po akcji i podaniu Jakuba Dobranowskiego, stan meczu na 3:3 wyrównał Rafał Kuchta. Potem w głównej roli wystąpił Łukasz Pazurkiewicz. W 82 min wykorzystał dośrodkowanie Jozefa Kosturki i strzałem głową dał Watrze prowadzenia, a po kolejnych 3 m minutach podwyższył je po solowej już akcji.
Co prawda w doliczonym czasie gry, po faulu Andrzeja Rabiańskiego, goście wykorzystali jeszcze rzut karny, ale zaraz potem arbiter odgwizdał koniec spotkania.
- Przyznam szczerze, że po tym spotkaniu jestem kilka lat starszy, ale też bardzo szczęśliwy. Zespół pokazał olbrzymi charakter. Cieszy to, że mimo niekorzystnego przebiegu spotkania nie atakowaliśmy na hura, tylko konsekwentnie graliśmy swoją grę, wierząc w jej efekty. I spotkała nas za to nagroda – podkreślił trener Watry, Janusz Piątek.
Orkan Szczyrzyc – LKS Szaflary 0:0
Szaflary: Zhuk – Strama ŻK, Rzymowski ŻK, K. Kantor, Rusnak – F. Kamiński ŻK, Pawlikowski, M. Kantor, Gałdyn (35 Wojtanek), Hreśka – Baboń (80 Masłowski).
Szaflarzanie zrehabilitowali się za przegraną z worku z Dunajcem Zakliczyn i wysoko zawiesili poprzeczkę faworyzowanej drużynie gospodarzy. Szaflarzanie mogli nawet to spotkanie wygrać, bo mieli ku temu okazje. Zabrakło jednak skuteczności, szczególnie F. Kamińskiemu, który zmarnował dwie sytuacje sam na sam z bramkarzem Orkana.
Od 72 min Szaflary miały przewagę jednego zawodnika. W doliczonym czasie gry szaflarzanom dopisało szczęście, po tym jak jeden z zawodników Orkana trafił w poprzeczkę.
W szeregach Szaflar zadebiutował w tym meczu Dominik Rzymowski. O wychowanek Zagłębia Sosnowiec i były zawodnik m.in. grup młodzieżowych i drużyny rezerw Ruchu Chorzów.