We środę rozegrano 9 kolejkę spotkań grupy wschodniej 4 ligi. Z naszych drużyn komplet punktów zainkasowały na swoim boisku zarówno Lubań Maniowy jak i Wierchy Rabka. Kolejną porażkę – także przed własną publicznością - poniosła za to, przeżywająca trudny czas, Watra Białka Tatrzańska.
Lubań Maniowy – Poprad Muszyna 4:2 (3:1)
Bramki: 0:1 T. Bomba 16, 1:1 Górecki 20, 2:1 Da Silva 22, 3:1 Kurowski 27. 4:1 Kasperczk 65, 4:2 Wilk 90.
Lubań: Świerad – Augustyn, D. Firek, Górecki ŻK, Pluta (68 Antolak) – Noworolnik (62 Rzymowski), M. Firek(80 Jandura), D. Duda ŻK (75 M. Sikora), Da Silva, P. Duda – Kurowski (46 Kasperczyk).
Poprad: D. Bomba – Polański, Jarzębak, Dyląg ŻK, Zwiślan – Chochorowski, Potoniec, T. Bomba, Orzechowski ŻK (75 Stróżyk), Wilk ŻK - Gruca ŻK (60 Fritz)
Kto popatrzy na suchy wynik po pierwszej połowie ma prawo myśleć, że ta część spotkania toczyła się pod wyraźne dyktando gospodarzy. Tymczasem rzeczywistość była zgoła inna. To że Lubań miał po 45 minutach zaliczkę dwóch bramek było efektem, raz jego niemal stuprocentowej skuteczności, a dwa kapitalnej postawie w jego bramce Artura Świerada.
To przyjezdni bowiem od pierwszej minuty zepchnęli maniowian do głębokiej defensywy, kreując sobie sytuacje za sytuacją. Już w pierwszych 10 minutach Świerad dwukrotnie ratował swój zespół. W 16 min był już jednak bez szans po strzale z 15 metrów T. Bomby. Muszynianie atakowali dalej i po chwili po strzale A. Zawiślana piłka zatrzymała się na słupku bramki Lubania.
W 21 min gospodarze – schowani do tej pory za podwójną gardą - wyrównali ze stałego fragmentu gry. Po rzucie wolnym Górecki, stojąc tyłem do bramki, głową trafił tuż pod poprzeczkę. Minęły niespełna 2 minuty i Lubań wyszedł na prowadzenie, po świetnej solowej akcji Brazylijczyka Da Silvy, który wygrał pojedynek biegowy z jednym z obrońców, minął bramkarza i niemal wpadł z futbolówką do bramki.
W odpowiedzi świetną okazję miał Wilk, ale z 8 metrów fatalnie przestrzelił. Za moment kolejny raz refleksem popisał się Świerad, broniąc strzał głową Jarzębaka.
W 27 min Lubań wyprowadził kolejny cios i Kurowski po dograniu Noworolnika, głową podwyższył na 3:1. Jeszcze w 39 min szansę w szeregach Popradu miał T. Bomba, ale tym razem w pojedynku z nim górą był bramkarz Lubania.
Druga połowa rozpoczęła się od okazji gospodarzy, którą jednak zmarnował Kasperczyk. Napastnik Lubania zrehabilitował się w 65 min kiedy wykorzystał błąd jednego z zawodników gości, wbiegł w pole karne i uderzył precyzyjnie w tzw. dalszy róg bramki Popradu.
Ten gol definitywnie rozstrzygnął już losy meczu i kolejne jego minuty to gra głównie w środkowej strefie boiska. Niemniej w doliczonym czasie gry gościom udało się zmniejszyć rozmiary przegranej, po efektownym uderzeniu z rzutu wolnego Wilka.
- Powiem tak: w tym mecz los nam oddał to co zabrał w kilku wcześniejszych meczach. Z początku meczu daliśmy się zdominować. Szybko straciliśmy gola, ale zespół dobrze zareagował i z minuty na minutę nasza gra była coraz lepsza – przyznał trener Lubania, Grzegorz Hajnos.
Wierchy Rabka – Barciczanka Barcie 3:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Kościelniak 20, 2:0 Ciećko 70 z karnego, 3:0 Motłoch 90.
Wierchy: Styrczula – Luberda (66 Olszanicki), Jędrzejowski, Zenon,Derek – Misiura (50 Czubin), Masłowski (90 Motłoch), Świerzbiński, Kościelniak, Dudzik (56 Pazurkiewicz) – Ciećko.
Barciczanka: Rejtenowicz – Dyląg (88 Morański), Jarosz, Saratowicz, Migacz – Gradziel, Szeliga, Jurczak, Wrzesiński (46 Wąsowicz), Majchrowski (46 Pogwizd) – Tokarczyk (73 Leśniak).
W 20 min Ciećko zagrał w pole karne Barciczanki, gdzie efektowną przewrotką Rafał Kościelniak dał prowadzenie Wierchom. W 70 min Rejtenowicz sfaulował w swoim polu karnym Czubina a rzut karny na drugiego gola dla Wierchów zamienił Ciećko. W doliczonym czasie gry wynik meczu efektownym uderzeniem w górny róg bramki ustalił Motłoch, dla którego był to pierwszy kontakt z piłką, bowiem na boisk pojawił się kilka sekund wcześniej.
Watra Białka Tatrzańska – Tarnovia Tarnów 1:3 (0:1)
Bramki: 0:1 Zubel 16, 0:2 Mącior 46, 1:2 Zubek 65, 1:3 Tokarczyk 71.
Watra: Tomasik CZK 80 – B. Mroszczak (65 Dudek), Koprowski, Bałos ŻK, Bartos – Kolasa (77 Rabiański), Aruna (80 Kapłon), Zubek, Oliveira (80 Kobal), Kuchta - Spike Gill
Tarnovia: Leśniak – Dydyk, Baruch ŻK, Krużel, Gucwa – Wilk, Tokarczyk, Kuboń, Mącior (85 Sutkowski ŻK), Balut – Zubel.
Wynik końcowy nie jest dziełem przypadku. Goście byli bowiem zespołem zdecydowanie lepiej zorganizowanym, co przekładało się na kolejne bramkowe okazje, z których trzy przyjezdni wykorzystali. Watra bazowała głównie na indywidualnych akcjach Spike Gilla, ale w pojedynkę ciężko było mu rozmontować defensywę rywala. W grze gospodarzy raziła niedokładność.
Wynik meczu otworzył się w 16 min, kiedy goście wyprowadzili zabójczy kontratak. Tokarczyk przejął piłkę zagraną z głębi pola, dograł w pole karne do nadbiegającego Zubla, który już tylko dopełnił formalności.
Zaraz po przerwie tarnowianie podwyższyli prowadzenie. Po dośrodkowaniu Wilka, Mącior uprzedził obrońców i bramkarza Watry, i głową trafił do bramki. W 65 min Watra złapała kontakt. Po zagraniu Kuchty, precyzyjnym strzałem popisał się Zubek. Riposta rywali była jednak błyskawiczna. W 71 min po stracie Aruny, kontratak przyjezdnych sfinalizował Tokarczyk.
W 80 min z boiska za faul na Zublu, wyleciał Tomasik i w bramce Watry w meczu ligowym zadebiutował Koba. Ukrainiec w końcówce dwukrotnie uratował swój zespół od straty kolejnych goli.
- Niestety, ale na ten moment nie stać nas na granie co trzy dni. Tarnovia w weekend nie grała i dzisiaj fizycznie nas zdominowała. Zagraliśmy po prostu słabe spotkanie. Musimy przeczekać ten trudny moment, wziąć się w garść i w kolejnych meczach szukać punktów – przyznał trener Tarnovii, Marcin Manelski.