Z racji tego, że stan murawy boiska w Białce Tatrzańskiej pozostawia jeszcze wiele do życzenia, spotkanie rozegrano na boisku ze sztuczną nawierzchnią w Zakopanem.
O wygranej Watry zadecydowała pierwsza połowa. Już w 2 minucie z rzutu rożnego dośrodkował Łukasz Młynarski, strzał głową Jakuba Maciasza bramkarz Glinika obronił, ale wobec dobitki Vladyslava Terentiewa był już bez szans. W 41 min faulowany w „szesnastce” przyjezdnych był Maciasz, a z rzutu karnego prowadzenie Watry podwyższył Marcel Zając.
Zaraz po przerwie goście wykorzystali niezdecydowanie defensywy gospodarzy i za sprawą Jakuba Dziedzica zdobyli gola kontaktowego. W kolejnych fragmentach optycznie przewagę mieli gorlicznie, ale przełożenia na wynik to nie znalazło i to Watra zaksięgowała komplet punktów.
- Mecz walki, co w dużym stopniu wynikło, że graliśmy na krótkim boisku. Może z gry więcej miał Glinik, ale my nie przywiązujemy do tego walki. Najważniejsze, że byliśmy skuteczni i wywalczyliśmy cenne trzy punkty - ocenił prezes Watry, Andrzej Rabiański.
Wierchy Rabka – GKS Drwinia 4:2 (2:0)
Bramki: 1:0 Otręba 26, 2:0 Pazurkiewicz 45, 2:1 Stepankov 82 z karnego, 3:1 Maciej Banik 86, 3:2 Tomalak 89, 4:2 Świerzbiński 90.
Wierchy: Zhuk – Misiura (60 Derek), Świerzbiński, Topór, Kościelniak – Zubek, Dudek, Czubin, Otręba (74 Głowa) – Maciek Banik, Pazurkiewicz.
Drwinia: Chillari – Bochenek, Bajda, Tomala, Kulig – Zaleński (74 Gumuła), Stepankov, Pohorily, Ciesielski, Bury (86 Krawczuk) – Andruszko.
Sędziował: Marcin Mróz z Olkusza.
Żółte kartki: Zubek – Andruszko, Bochenek Krawczuk, Bury
Mecz bez udziału publiczności.
Niewiele zabrało by Wierchy już w 6 minucie objęły prowadzenie. Po zagraniu z rzutu wolnego, piłka spadła w polu karnym gości pod nogi Topora, ale ten przestrzelił z 12 metra. W 11 minucie nieznacznie dystansu pomylił się Czubin. W 15 minucie to Drwinia w odstępie kilku sekund dwukrotnie zagroziła bramce Wierchów. Najpierw po zagraniu Stepankowa, piłkę spod nóg szykującego się do oddania strzału Burego wybił w ostatnim momencie Misiura, a po chwili duże problemy Zhukowi sprawił Ciesielski. W 26 minucie wynik meczu otworzył Mateusz Otręba. To był gol STADIONY ŚWIATA. Pomocnik Wierchów z 30 metra trafił w samo „okienko”. Cztery minuty później bliski skopiowania wyczynu swojego kolegi był Dudek. Trafił jednak w poprzeczkę. Dobijał jeszcze Maciej Banik, jednak fatalnie chybił. W 39 minucie od utraty gola gospodarzy uratował Vasyl Zhuk, który na linii bramkowej instynktownie odbił piłkę ręką po strzale głową Wojciecha Tomali. W 39 minucie kolejny raz świetnie zachował się w defensywie Misiura, który tuż przed bramką, zatrzymał uderzenie Burego. Dosłownie w ostatniej akcji pierwszej połowy Wierchy podwyższyły prowadzenie. Z rożnego zacentrował Czubin, a na 5 metrze najwyżej do piłki wyskoczył Pazurkiewicz i głową skierował ją do bramki.
Druga połowa zaczęła się od okazji Otręby, który trafił jednak w środek bramki i Chillari nie miał problemów z obroną. W odpowiedzi przed kolejną szansą stanął najbardziej aktywny w szeregach gości Bury, ale na 8 metrze nie trafił czysto w piłkę. W 76 minucie znów było groźnie przed bramką Wierchów, ale strzał głową Oleksandra Andruszko padł łupem Zhuka. W 82 minucie goście złapali kontakt. Nikodem Derek sfaulował we własnym polu karnym Ciesielskiego, a „jedenastkę” wykorzystał Roman Stepankow. W kolejnej akcji goście mogli wyrównać, gdyby nie świetna interwencja Sebastiana Świerzbińskiego, który odebrał piłkę Andruszce. W 85 minucie po raz drugi w tym spotkaniu gości – po strzale Macieja Banika - od utraty gola uratowała poprzeczką. Minutę później napastnik Wierchów dopiął jednak swojego i płaskim strzałem ze środka pola karnego zdobył dla swojego zespołu gola numer trzy. Przyjezdni nie dali za wygraną i w 89 minucie za sprawą Tomalaka, ponownie złapali kontakt. Ostatnie słowo należało w tym meczu jednak do Wierchów, a konkretnie do Świerzbińskiego, który po rucie rożnym dopadło do piki na 22 metrze i kapitalnym uderzeniem tuż pod poprzeczkę, przypieczętował wygraną swojego zespołu.
- Pierwsza połowa – może za pierwszymi 10 minutami – to pełna nasza dominacja. Udokumentowaliśmy ją tylko dwiema bramkami, bo sytuacji mieliśmy na zdecydowanie więcej. W drugiej połowie wkradło się trochę nerwowości w nasze poczynania. Muszę na spokojnie przeanalizować dlaczego tak się stało. Potrafiliśmy jednak odpowiedzieć na tracone gole i myślę, że wygraliśmy całkiem zasłużenie, bo patrząc z przekroju całego spotkania remis byłby dla nas krzywdzący – ocenił trener Wierchów, Sebastian Świerzbiński.
*********
Wolski Lubań Maniowy – Poprad Rytro 2:0 (2:0)
Bramki: 1:0 Pawlik – samobójcza 2, 2:0 Mrówka 30 z karnego.
Lubań: J. Sikora – Augustyn, Szeliga, Firek - Noworolnik (55 Jandura), Skórski 75 Góeci), D. Duda (70 Hagowski), P. Duda, Zawiślan (66 Pluta) – Wilk, Mrówka (77 M. Sikora).
Poprad: Bieniek – Buk, Pawlik, Fiedor, Klóska (75 Dzięciołowski) – Dziedzina, Nowakowski (65 Nika), Gryźlak (59 G. Duda), Oleksy (77 Matuszny) – Poczkajski, Bogdanowicz.
Sędziował: Maciej Ciesiński (Oświęcim). Żółte kartki: D. Duda, Firek, Górecki - Bogdanowicz, Poczkajski, Klóska, Pawlik, Nika.
Gospodarze już w 2 minucie otworzyli wynik spotkania. Po rzucie rożnym główkował Damian Firek, a Michał Pawlik przy próbie wybicia piłki skierował ją do własnej bramki. Goście mogli szybko odpowiedzieć, ale Jakub Bogdanowicz w dobrej sytuacji uderzył nad poprzeczkę. W 30 minucie Michał Gryźlak faulował Patryka Dudę i sędzia wskazał na rzut karny. Damian Mrówka wykonywał go dwa razy. Za pierwszym razem arbiter bowiem nakazał jego powtórzenie, po tym jak jeden z zawodników Lubania wbiegł za szybko w pole karne. Napastnik gospodarzy wytrzymał próbę nerwów i podwyższył prowadzenie. Tuż przed przerwą o trzeciego gola mógł pokusić się po indywidualnej akcji Daniel Duda, ale przegrał pojedynek z Jakubem Bieńkiem.
IMG 7732
Druga połowa zaczęła się od dwóch szans Mrówki. W obu przypadkach gracz Lubania nieznacznie chybił. W 50 minucie niebezpiecznie – po rzucie rożnym – zrobiło się przed bramką gospodarzy, ale jeden z zawodników Popradu uderzył wysoko nad poprzeczką. Za moment niewiele z rzutu wolnego pomylił się Szymon Dziedzina. W 70 minucie to Lubań miał rzut wolny z 25 metra na wprost bramki Popradu. Mateusz Wilk uderzył mocno i celnie, ale Bieniek popisał się skuteczną interwencją. Golkiper Popradu zwycięsko wyszedł też z pojedynku oko w oko z Patrykiem Dudą w 83 minucie. Jeszcze w 90 minucie Maciej Górecki minimalnie przestrzelił z 30 metra.