Zakopiańczyk Michał Sitarz już kilkakrotnie w minionych latach podejmował się wypraw rowerowych po Europie.
W ubiegłym roku przemierzył 2892 km po Bałkanach zwiedzając Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię i Macedonię. W tym roku swój rower skierował na północ i zwiedził na dwóch kółkach Skandynawię. Przez Szwecję i Norwegię przejechał z Aleksandrą Nikitin 3045 kilometrów.
Obszerny fotoreportaż na stronie http://azs-sms.com/rower
a poniżej relacja z wypraw
"Jak dla większości rowerzystów, Skandynawia stała się celem naszej podróży w sposób bardzo naturalny. Bezkresne obszary dziewiczej przyrody, praktycznie brak jakichkolwiek niebezpieczeństw zarówno zdrowotnych jak i tych ze strony bliźnich (czyli tych „atrakcji” brakowało w porównaniu z ubiegłoroczną podróżą przez Bałkany). Co mogło odstraszać, to perspektywa wysokich cen, jeszcze wyższych podjazdów i niegościnnego klimatu. Jednak 29 czerwca wyruszamy i następnego dnia nasz prom relacji Świnoujście - Ystad przybija do szwedzkiej ziemi.
Podczas 36-cio dniowej podróży na rowerach przejechaliśmy 3045 kilometrów. Trasa w wielkim uproszczeniu wyglądała następująco: Z Ystad (samo południe Szwecji) jechaliśmy na północ, Oslo ominęliśmy od wschodu i kierowaliśmy się w stronę norweskiego wybrzeża. Po pokonaniu wymagających odcinków górskich dojechaliśmy do norweskich fiordów w Aurland. Następnie pedałowaliśmy w rejonie najdłuższego fiordu na świecie - Sognefiordu - wcinającego się ponad 200 km w głąb lądu. Wzdłuż Nordfiordu pojechaliśmy na wschód przez Stryn (znany ośrodek narciarski w okolicy lodowca) i przez Lillehammer oraz Sztokholm dotarliśmy do Nynashamn skąd promem dopłynęliśmy do Gdańska.
Pogoda zmienia się tu jak w kalejdoskopie, można doświadczyć wszystkich kaprysów klimatu. Dlatego jadąc do Skandynawii należy być przygotowanym zarówno na kilkudniową jazdę w deszczu jak również koniecznie należy zabrać kremy z wysokim filtrem na wypadek piekącego słońca.
Kilkaset kilometrów na północ od Ystad rozciągają się naprawdę sielskie krajobrazy: piękne lasy, łąki i jeziora. Zachodnie wybrzeże to szkiery, skaliste zatoki, piękne wyspy.
Szwecja to także kraina wspaniałych koni, które dostrzec można praktycznie wszędzie.
Na drogach innych niż główne ruch jest znikomy.
Nawierzchnia jest najczęściej świetnie utrzymana.
Jednak najwięcej wrażeń dostarczają drogi bezasfaltowe. Szwecja to kraj niebywale czysty, wszędzie idealny ład i porządek. Szwedzi kochają stare samochody, szczególnie szerokie krążowniki szos. W supermarketach można zaopatrzyć się w większość artykułów po cenach zbliżonych do naszych (czyli jednak tanio nie jest...). W Norwegii wszystko jest znacznie droższe, z wyjątkiem pieczywa.
Zarówno w Szwecji jak i w Norwegii praktycznie nie widać ludzi na ulicach ani w pobliżu domów. Nawet w większych miejscowościach niejednokrotnie nie mogliśmy zaobserwować choćby jednego przedstawiciela Homo sapiens. Norwegia to kraj niesamowitych cudów przyrody i kontrastów. Fiordy, potężne rzeki, wodospady, lasy, jeziora – nie sposób wszystkiego wymienić. Jednego dnia można opalać się na wybrzeżu i odwiedzić niegościnną krainę śniegu i lodu wznoszącą się 1400 m nad fiordem.
Drogi prowadzące od morza przez góry to najczęściej bardzo strome i mocno powywijane serpentyny. Szczególnie godne polecenia to słynna „Snow Road” łącząca Aurland i Laerdal (fragment drogi Aurlandswegen prowadzącej z Hol – absolutnie wspaniałej w całości) oraz Old Strynfjellet Road.
W Norwegii co rusz napotykamy tunele, które czasami trzeba (taki już los rowerzysty) objeżdżać morderczymi podjazdami (np. 1300 m różnicy poziomów aby wdrapać się przełęcz).
W Skandynawii obowiązuje abstrakcyjna dla większości kierowców w naszym kraju kultura jazdy (oczywiście w znaczeniu jak najbardziej pozytywnym!)."
Fot M. Sitarz.