Bez tego zawodnika trudno sobie wyobrazić kadrę skoczków narciarskich. Robert Mateja przyzwyczaił fanów tego sportu do swej stałej obecności na światowych skoczniach. Zawodnik zakopiańskiej Wisły w kadrze debiutował w 1992 r. i teraz ma w niej pewne miejsce. Zapracował na nie dobrymi wynikami, wielokrotnie punktował w Pucharze Świata, ma też na swoim koncie dobre starty w najważniejszych imprezach światowych. Najlepszy rezultat to 5. loakta na średniej skoczni na mistrzostwach świata w 1997 w Trondheim. Rok później na igrzyskach w Nagano był na dużej skoczni 16.
Miniony rok nie był aż tak udany, choć całkiem niezły. 32-letni skoczek w drugiej części poprzedniego sezonu narciarskiego kilkakrotnie plasował się w czołowej "30". Najlepszy wynik w 2005 roku pan Robert osiagnął... już 1 stycznia. W nowowrocznym konkursie Turnieju Czterech Skoczni w Garmisch-Partenkirchen znalazł się na bardzo dobrym 12. miejscu, a całą prestiżową imprezę ukończył na równie dobrej 17. pozycji. W Pucharze Świata w styczniu i lutym punktował jeszcze 4-krotnie (17. był w Titisee-Neustadt), zajmując w klasyfikacji generalnej na zakończenie sezonu 38. miejsce. Był też w składzie drużyny, która podczas mistrzostw świata w Oberstdorfie zajęła 6. miejsce. Początek bieżącego sezonu nie był imponujący - w startach w listopadzie i grudniu Mateja tylko raz znalazł się w czołowej "30" (w Engelbergu). Widać jednak, że forma jego rośnie, czego przykładem 25. miejsce w sobotnim olimpijskim konkurskie na średniej skoczni. Tekst i fot. (ART)
|