START
powrót do strony głównej
     Galeria fotografii
fotografie sportowe
     Terminarz
kalendarium wydarzeń sportowych
     Wyniki
tabele z wynikami zawodów, etc...
Podhale-Sport
Sport UM Zakopane
Sport Bukowina Tatrzańska
Sport UG Czarny Dunajec
Sport UG Poronin
Sport UG Jabłonka
Zakopiańska Liga Biegowa
Sport i zdrowie
EUROPEAN CLIMBING ROUTE
Szkoła Mistrzostwa Sportowego
Sportowcy Podhala
Plebiscyt Najlepszy Sportowiec Podhala
Orlen CUP
Igrzyska STO
Igrzyska lekarskie
ZIMOWE IGRZYSKA POLONIJNE
Olimpiada młodzieży
Igrzyska Olimpijskie Mistrzostwa Świata Igrzyska Europejskie
Tour De Pologne Maratony LANG TEAM
Uniwersjady, MS Juniorów ZIOM
COS Zakopane
Obiekty Sportowe
Rozmaitości
 Kluby sportowe
REDAKCJA
Linki
Zapowiedzi

Dyscypliny
Biathlon
Biegi narciarskie
Dart
Hokej
Kajakarstwo
Konkurencje konne
Koszykówka
Kręgle
Lekkoatletyka
Łyżwiarstwo
Narty
 Piłka nożna
Piłka ręczna
Pływanie
Podnoszenie ciężarów
Rowery
 Siatkówka
Ski-Alpinizm
 Skoki narciar. i kombinacja
Snowboard
Sporty extremalne
Sporty motocyklowe
Sporty pożarnicze
Sporty samochodowe
Sporty samolotowe
 Sporty walki
Strzelectwo
Tenis ziemny i stołowy
Unihokej
Wędkarstwo
Wspinaczka
Żeglarstwo

Partnerzy
    Zakopane       UG Jabłonka
  

     wyniki-skoki


 
Gabinet Terapii
   
   Keti


   Skijumping
  AZS-Zakopane  


TZN Zakopane







KS Pieniny




  mecze na żywo
wyniki na żywo
 

Narty
Jędrzej Dobrowolski 11. na MŚ w narciarstwie szybkim!
 dodano: 29 Kwietnia 2011    (źródło: A. Kosman www.pzn.pl)


 Zakopiańczyk Jędrzej Dobrowolski zajął jedenaste miejsce w mistrzostwach świata w narciarstwie szybkim w Verbier. Jedyny Polak uprawiający tą trudną dyscyplinę uzyskał 205,33 km/h. To jego najlepszy wynik w karierze, choć szybciej pojechał rok temu, gdy ustanowił rekord Polski 209,14 km/h. Zapraszamy do lektury wywiadu!



Alicja Kosman: Jak było na mistrzostwach świata?
Jędrzej Dobrowolski: Na mistrzostwach było bardzo nerwowo. Są cztery etapy, każdy odbywa się coraz wyżej. Po dwóch przejazdach część odpada i pozostaje 25 zawodników w półfinale. W finale natomiast jedzie 15 najlepszych. Ja po pierwszym przejeździe byłem 13., po drugim dopiero 16. Musiałem się sprężyć w półfinale i udało się awansować do finału z 15. pozycji. Wtedy miałem już komfort psychiczny - byłem w finale i nie miałem nic do stracenia. W finale udało mi się zająć 11. miejsce, co uważam za sukces i życiowy rezultat. Co rok mistrzostwa wypadają w dniu moich urodzin, tym razem odbyły się dzień wcześniej. To był dobry prezent. W mistrzostwach była silna obsada, startowało 79 zawodników, czyli właściwie wszyscy, którzy mogli startować.
 
Jak zdobywa się uprawnienie startu?
- Potrzeba licencji FIS - o nią składa się wniosek, wpłaca odpowiednia kwotę i otrzymuje prawo startu. Ale organizatorzy mogą zdjąć z trasy kogoś, kto ma problemy, albo widać, że się boi. Jesteśmy stale obserwowani. Bywa tak, że ludzie przychodzą na start z nogami jak z galarety, a to jest niebezpieczne.
 
W jaki sposób mierzy się wynik - to średnia prędkość całego przejazdu czy może najszybsza chwilowa?
- Trasa miała długość 880 metrów, ale prędkość mierzona jest fotokomórką na ostatnich stu metrach, aż do czerwonej linii. Ale dopiero od nastepnej, zielonej linii można się bezpiecznie otworzyć i przygotować do hamowania.
 
Warunki śniegowe dopisały?
- Mistrzostwa są rozgrywane w kwietniu, bo wtedy na trasach jest stary śnieg. On jest szybszy od świeżego, bo zamienia się w kryształki lodu. Śnieg był w tym roku bardzo szybki, ale ponieważ było go mało, startowaliśmy znacznie poniżej rampy. Dlatego moje 205km/h jest podobne do wyniku z ubiegłorocznego półfinału, kiedy ruszaliśmy z podobnego miejsca. Rok temu w finale miałem 209km/h, uzyskane tuż spod rampy.
 
Jest jakiś cykl zawodów dla narciarzy szybkich?
- Poza mistrzostwami świata rozgrywany jest także Puchar Świata (zwykle około sześciu konkursów) oraz zawody FIS, na przykład w Andorze. Natomiast tras jest jeszcze więcej, między innymi legendarna Cervino. Były też trasy w Stanach, tam kilka lat temu ta dyscyplina była dobrze rozwinięta.
 
Można trenować na takich trasach poza zawodami?
- Na co dzień one są po prostu nieprzygotowane, więc normalnie nie ma możliwości treningu. Ja do Verbier przyjechałem tydzień przed mistrzostwami świata i wtedy już można było potrenować na trasie. Przy tak dużych prędkościach wszystko musi być dobrze przygotowane i teren musi zostać ogrodzony. Gdyby na trasie pojawił się jakiś przypadkowy człowiek, mógłbym go zwyczajnie nie zauważyć. Czasem trenuję zimą na Wielkiej Krokwi, zjeżdżając spod progu. To już jest jakaś namiastka narciarstwa szybkiego - mogę się rozpędzić do 140km/h, na dole jest kompresja. Trenowanie kompresji też jest bardzo ważne, bo przykładowo w Verbier przy prędkości 190km/h nie odczuwa się jej, ale przy 205km/h jest już bardzo konkretna. Wciska mnie ona w ziemię, a przez to odsłania się góra, bo odchyla mnie do tyłu, a tego trzeba uniknąć.
 
Trasy są specjalnie profilowane?
- To są naturalne trasy, profilowane tylko śniegiem przez ratrak. W Verbier jest dodatkowo 30-metrowy rozbieg ze specjalnej rampy, ale z powodu małej ilości śniegu nie skorzystaliśmy z niego w tym roku.
 
Rekord świata jest imponujący. Da się do niego zbliżyć?
- Rekord świata, czyli 251,4km/h należy do Simone Origone. Włoch uzyskał go w Les Arcs we Francji w 2006r. Od tego czasu ta trasa jest zamknięta, bo podczas tych zawodów zginęły dwie osoby. Więc trudno będzie się nawet próbować zbliżyć do tych wyników. Natomiast uważam, że rekord Polski spokojnie można poprawić. Jeśli za rok będzie dobra pogoda i dużo śniegu, to myślę, że go pobiję.
 
Które kraje są najlepsze na świecie w tej chwili?
- Jeśli chodzi o mężczyzn, to najlepsi są bracia Origone z Włoch. Wśród kobiet najlepsze są Francuzki. Kobiety są bardzo szybkie, teraz mistrzyni świata zjechała 204km/h. Rekord świata kobiet wynosi 242km/h. Ale jest ich niewiele, około dziesięciu.
 
Większa masa przekłada się na prędkość?
- Wydawać by się mogło, że większa masa sprawi, że szybciej się zjedzie, ale to się sprawdza tylko do pewnego stopnia. Gdy jesteś za duży, to przestajesz być aerodynamiczny. Najlepiej mają wysocy, bo mają większą masę, ale gdy się złożą do jazdy, to nie tracą na oporach powietrza.
 
Skąd pomysł uprawiania narciarstwa szybkiego?
- Uprawiałem narciarstwo alpejskie, ale zawsze miałem niedosyt, bo chciałem trenować zjazdy. Przez kontuzję przestałem jeździć, ale niedosyt szybkości pozostał. Po studiach zaświtał mi pomysł narciarstwa szybkiego. Zacząłem szukać, jak można to uprawiać i przez internet nawiązałem kontakt ze szwajcarską drużyną. Jestem z nimi bardzo zaprzyjaźniony, bardzo mi pomogli - doradzili sprzęt i powiedzieli z grubsza, co i jak. Oczywiście tajemnic mi nie zdradzili, ale dzięki nim mogłem zacząć startować.
 
To droga dyscyplina?
- To ogromny wydatek. Sam sprzęt jest może mniej kosztowny niż narciarstwo alpejskie, bo ja miałem przez te wszystkie lata jedne narty. Dopiero teraz kupiłem sobie drugie. Kilka firm produkuje sprzęt na niewielką skalę. Specjalne narty ważą 8kg i są długie - moje mają 2,4m. Do tego dochodzi kask, kijki i kombinezon, który naciska na mnie ze wszystkich stron, przez co jestem bardziej opływowy. Najdroższe są same wyjazdy, Szwajcaria nie jest tanim krajem.
 
Masz jakiegoś sponsora?
- W tej chwili nie mam żadnego. Dostałem małą pomoc ze związku, ale większość to moje prywatne pieniądze. Zjechałem z Wielkiej Krokwi podczas Pucharu Świata w skokach i miałem nadzieję, że może ktoś mnie zauważy, ale na razie nic takiego nie nastąpiło. Trzeba się pokazywać, bo ludzie nie wiedzą, że istnieje taka dyscyplina jak narciarstwo szybkie. 

 
Co może zrobić ktoś, kto przeczyta o tobie i postanowi również trenować narciarstwo szybkie?
- Przede wszystkim powinien pojechać na zawody amatorskie do Szwajcarii i zobaczyć, czy się do tego nadaje. Speed skiing jest w głowie, to przede wszystkim psychika. Sam sprzęt nie wystarcza, trzeba umieć go wykorzystać i przy tej ogromnej prędkości umieć utrzymać pozycję, a to już nie jest takie proste. Zdarza się, że ktoś jedzie w kolejnej rundzie z wyższego miejsca wolniej, niż rundę wcześniej. To świadczy o tym, że nie wytrzymuje prędkości. Na pewno nie jest łatwo zostać narciarzem szybkim, ale czy łatwo zostać skoczkiem i skakać na mamucie? Jedni się po prostu nadają, inni nie umieją przełamać swych barier. Na pewno cieszyłbym się, gdyby dołączyli do mnie inni Polacy. Byłoby weselej, a także zmniejszyłyby się koszty wyjazdów. W grupie można wszystko inaczej zorganizować. Może też łatwiej byłoby znaleźć sponsora.
 
Polskie zawody "Zjazd na krechę" to namiastka narciarstwa szybkiego?
- "Zjazd na krechę" nie ma nic wspólnego z tym, co ja robię. Tam jest kilkuminutowy wyścig, startuje wielu zawodników naraz i są przegrody, aby nie można było jechać na wprost. Prędkości są nieporównywalnie niższe.
 
Opiekuje się tobą jakiś trener?
- Nade mną czuwa tylko Anioł Stróż (śmiech). Nie mam trenera, sam podpatruję najlepszych zawodników i staram się udoskonalić przejazdy. Czasem Szwajcarzy coś mi podpowiedzą, ale coraz mniej mówią, bo jestem coraz bliżej nich. Teraz właściwie już tylko jeden jest lepszy ode mnie. Ale myślę, że tu nie ma zazdrości. Oni się cieszą, że więcej krajów startuje w narciarstwie szybkim. Im nas więcej, tym większa szansa na włączenie dyscypliny do igrzysk olimpijskich.
 
Jest na to szansa? Nie wszędzie są przecież warunki do tak szybkiej jazdy...
- Nie na wszystkich zawodach uzyskiwane są tak ogromne prędkości. W Szwecji to jest około 160km/h. Na igrzyska często buduje się nowe obiekty, więc czemu nie przygotować trasy do narciarstwa szybkiego? Wystarczy tylko trochę miejsca na stoku.
 
Jakie masz plany na twój piąty sezon w narciarstwie szybkim?
- Za rok chcę startować w Pucharze Świata, zobaczymy na ile wyjazdów będzie mnie stać.
 
Dziękuję i życzę powodzenia!




«« Powrót do listy wiadomości
 Zapisz w schowku     Drukuj     Wyślij znajomemu    1581



 
 
 
 
 
  
  
 

Copyright © MATinternet & Podhale-Sport - ZAKOPANE 1999-2024