START
powrót do strony głównej
     Galeria fotografii
fotografie sportowe
     Terminarz
kalendarium wydarzeń sportowych
     Wyniki
tabele z wynikami zawodów, etc...
Podhale-Sport
Sport UM Zakopane
Sport Bukowina Tatrzańska
Sport UG Czarny Dunajec
Sport UG Poronin
Sport UG Jabłonka
Zakopiańska Liga Biegowa
Sport i zdrowie
EUROPEAN CLIMBING ROUTE
Szkoła Mistrzostwa Sportowego
Sportowcy Podhala
Plebiscyt Najlepszy Sportowiec Podhala
Orlen CUP
Igrzyska STO
Igrzyska lekarskie
ZIMOWE IGRZYSKA POLONIJNE
Olimpiada młodzieży
Igrzyska Olimpijskie Mistrzostwa Świata Igrzyska Europejskie
Tour De Pologne Maratony LANG TEAM
Uniwersjady, MS Juniorów ZIOM
COS Zakopane
Obiekty Sportowe
Rozmaitości
 Kluby sportowe
REDAKCJA
Linki
Zapowiedzi

Dyscypliny
Biathlon
Biegi narciarskie
Dart
Hokej
Kajakarstwo
Konkurencje konne
Koszykówka
Kręgle
Lekkoatletyka
Łyżwiarstwo
Narty
 Piłka nożna
Piłka ręczna
Pływanie
Podnoszenie ciężarów
Rowery
 Siatkówka
Ski-Alpinizm
 Skoki narciar. i kombinacja
Snowboard
Sporty extremalne
Sporty motocyklowe
Sporty pożarnicze
Sporty samochodowe
Sporty samolotowe
 Sporty walki
Strzelectwo
Tenis ziemny i stołowy
Unihokej
Wędkarstwo
Wspinaczka
Żeglarstwo

Partnerzy
    Zakopane       UG Jabłonka
  

     wyniki-skoki


 
Gabinet Terapii
   
   Keti


   Skijumping
  AZS-Zakopane  


TZN Zakopane







KS Pieniny




  mecze na żywo
wyniki na żywo
 

Rowery
Azja Środkowa 2012 - krótka relacja "na gorąco"
 dodano: 11 Października 2012    (źródło: M. Sitarz www.outland.pl)

   Zakopiańczycy Michał Sitarz  i Aleksandra Nikitin w tym roku na rowerze przemierzyli w tym roku Azję Środkową .
Poniżej przedstawiamy jego krótkie podsumowanie z wyprawy.
  W galerii kilka fot z wyprawy!!!!


Azja Środkowa 2012 - krótka relacja "na gorąco"

No tak, każda przygoda musi się kiedyś zakończyć. Niestety. Blisko dwumiesięczna wspaniała podróż dobiegła końca, wróciliśmy niedawno do Polski. Teraz jedynie w telegraficznym skrócie opiszę co się wydarzyło, dłuższa relacja ukaże się niebawem w formie drukowanej w miesięczniku "Rowertour".

 

Na początku lipca lądujemy w Taszkiencie, jesteśmy porządnie zmęczeni podróżą, a zapewne jeszcze bardziej dniami poprzedzającymi wylot, napięciem, nagromadziło się wówczas wiele spraw, które kosztowały sporo energii. Nie dziwne więc, że po wylądowaniu wychodzi z nas niebywałe zmęczenie. Przez pięć godzin śpimy jak dzieci na podłodze w domu gościnnych Uzbeków.

 

Granicę z Tadżykistanem przekraczamy o jeden dzień wcześniej niż data obowiązywania naszej wizy. Jak widać, wszystko jest możliwe. Przez trzy dni pedałujemy z Danielem, bardzo fajnym Szwajcarem, który zjeździł już kawał świata. Każdy dzień jest pełen przygód, ciekawych spotkań, niesamowitych wrażeń. Mnóstwo arbuzów, niezliczone zaproszenia na „czaj”, przesympatyczni ludzie. Na pierwszym etapie naszej podróży pokonujemy trzy przełęcze 3200-3300 m n.p.m. Niezapomnianą przygodą niewątpliwie było przejechanie przełęczy Anzop, zasypanej przez lawiny śniegu i kamieni.

 

Jazda trasą pamirską na odcinku poprzedzającym Chorog była, wbrew niektórym opiniom, bardzo ciekawa. Afganistan za rzeką, ledwie o rzut kamieniem, przepiękne góry, pustkowia, zielone oazy. No i oczywiście gościnni, spokojni ludzie. I te dzieciaki. Niemal za każdym razem smutno było ich zostawiać, przerywać rozmowę, grę w piłkę. Aż łza się w oku kręciła patrząc na ich ubóstwo i świadomość braku perspektyw na rozwój. A te dzieciaki są takie bystre i tak się garną do wszystkiego co nowe. Żal…

 

Odczuwamy pewne znużenie monotonnym jedzeniem, jeśli w ogóle udaje się coś kupić do jedzenia. Jeśli się nie udaje, co zdarza się nader często, przynajmniej nie odczuwamy znużenia ;-) W Chorogu, raczej nieciekawym miasteczku, zabawiamy może dwie godziny po czym ruszamy dalej wzdłuż granicy z Afganistanem. Iskosim-Langar-przełęcz Hargush. Nieziemskie widoki, wspaniałe pasmo Hindukuszu, zachodzące słońce malujące fantazyjnie pomarszczone góry niewyobrażalnymi barwami. Wnet pokonujemy pierwsze przełęcze przekraczające 4000 m n.p.m., naprawdę wiele takich przełęczy na naszej trasie. Zaskakuje nas całkowita pustka, niesamowite odludzia, czujemy się jak ostatni ludzie na ziemi, wszystko opustoszałe i ciche jak po… zagładzie nuklearnej. Telefony nie działają, na drogach żywego ducha. Tak, cisza na płaskowyżach bywa wręcz niewiarygodna, wydaje się nierzeczywista. W dzień słońce pali, w nocy temperatura spada poniżej zera.  A nocne niebo? To kolejny temat, kolejny niebywale ważny element tegorocznej przygody. Wyobraźcie sobie nocleg gdzieś pośrodku rozległego płaskowyżu, ponad 4000 m n.p.m., doskonale przejrzyste powietrze, miliony, miliardy gwiazd, cały Kosmos otwiera się nad nami. Człowiek patrzy na to wszystko i zaczyna się śmiać, zdaje sobie sprawę z tego, jak mało rozumie, jakimi błahymi problemami przejmuje się na co dzień.  Tak, takie sytuacje wręcz wymuszają ontologiczne, egzystencjalne rozważania prowadzące do doprawdy ciekawych wniosków. Podczas całej podróży dwa razy nie spaliśmy pod namiotem,  dwa razy zatem sami odebraliśmy sobie możliwość leżenia i patrzenia na rozpościerający się bezpośrednio ponad nami nieskończony wszechświat.

 

Jedziemy doliną rzeki Sahdara w kierunku Rostkala i Chorogu. To wówczas dowiadujemy się, że zabito generała, dowódcę sił zbrojnych, że zabito wiele osób, że „wojna idzie”, że wszystkie drogi zamknięte, że telefony też zamknięte, że musimy uciekać. Chciano nas zgarnąć do Chorogu, lecz my nie bardzo mamy ochotę kończyć naszą podróż. Szybko kupujemy u dobrych ludzi w wiosce trochę lepioszek (tutejszy chleb), makaronu, trochę twardych jak skała przeterminowanych ciastek i przeterminowanych znacznie dłużej, bo o całe lata, szprotek w oleju. I zawracamy na nasze pustkowie, gdzie otuchy dodają nam opiekuńcze spojrzenia pików Marxa i Engelsa. Ponownie wspinamy się na przełęcz Mysara i ledwo żywi zjeżdżamy na nocleg kilkaset metrów niżej. Przez następne dni jedziemy niemal w całkowitym odosobnieniu przez pamirskie płaskowyże, nieskończone pustynie. Gdzieś tam podświadomie myślimy o zabitych w Chorogu, jak rozwija się tam sytuacja, czy uda nam się bezpiecznie dojechać do Kirgistanu. Geneza konfliktu jest złożona, krąży wiele plotek, na posterunkach oddalonych o kilkaset kilometrów od Chorogu nawet żołnierze pytają nas co się zdarzyło, całkowita blokada informacyjna. często przewijają się takie pojęcia ja: śmierć generała KGB; narkotyki;, przemyt; walka prezydenta aka barona narkotykowego z innymi stronnictwami o wpływy z przemytu narkotyków z Afganistanu; tłumienie lokalnej autonomii; ekstremiści z Afganistanu; 2000 żołnierzy z Duszanbe zabija cywilów; 200 zabitych; 40 zabitych; wyludniony Chorog; itd.

 

Szczęśliwie, choć z pewnym żalem, opuszczamy Tadżykistan, kraj nieskończonych płaskowyżów, pustyń, przepięknych gór i gościnnych ludzi. Szkoda, że tak to się wszystko potoczyło… Mam nadzieję, że sytuacja nie zaostrzy się i nie popchnie tego niesamowitego kraju na skraj przepaści, jakiejś długiej izolacji. Nam się przynajmniej udało tutaj pobyć, wiele doświadczyć, później wedle mojej wiedzy już definitywnie zamknięto granice i deportowano turystów. Tak przynajmniej słyszymy od wielu ludzi w Kirgistanie. Pewni Francuzi wjechali do Tadżykistanu, rozbili namiot nad jeziorem Karakul. W nocy przyszli goście z kałachami i poprosili o opuszczenie kraju. Można się trochę zestresować.

 

Druga część  podróży przypada na Kirgistan, kraj przepiękny, jednakże w znacznym stopniu inny niż Tadżykistan. Tutaj również doświadczamy mnóstwa przygód i nowych wrażeń. Jednak o szczegółach nie będę się teraz rozpisywał, relację będziecie mogli przeczytać już niebawem.

Michał S.

P.S. Wielkie dzięki dla Crosso - polskiego producenta super sakw rowerowych - czarne Experty dzielnie zniosły tułaczkę po bezdrożach, dostały solidny wycisk, wiele razy były całe pod wodą, w piachu, żwirze, pyle. Wychodzi na to, że tylko w ogniu ich nie testowaliśmy, bo imały się ich nawet kły psów-gigantów - chyba nawet mogę napisać, że sakwy uratowały mi życie, kiedy to jedno rozwścieczone bydle (cholera, może to był wilk???) skoczyło wprost na mnie, szybki unik i zęby wilkołaka zatopiły się w tylnej sakwie wyrywając pokaźną dziurę w najmocniejszym z najmocniejszych materiałów - wzmacnianej Cordurze. Jakby mi tak kawał uda wyrwał, byłoby niefajnie ;) A tak dziki zwierz zadowolił się wyrwaniem dziury w sakwie i przeżuwaniem Cordury (zamiast kawałka mojej nogi) ;-) Póki co, dwie galerie dla firm (Crosso oraz Extrawheel), które bardzo nam pomogły - dały cały sprzęt, nie stawiały żadnych warunków. Mamy w Polsce producentów sprzętu światowej klasy, którzy w dodatku są bardzo fajnymi ludźmi!





«« Powrót do listy wiadomości
 Zapisz w schowku     Drukuj     Wyślij znajomemu    4412



 
 
 
 
 
  
  
 

Copyright © MATinternet & Podhale-Sport - ZAKOPANE 1999-2024