Kilka dni temu na wyprawę na Broad Peak wyruszył Jacek Berbeka wraz Jackiem Hugo Baderem, Jackiem Jawieniem i Krzysztofem Tarasewiczem.
"Będziemy robić wszystko co w naszej mocy, aby zrealizować podstawowy cel, czyli znależć i przetransportować ciała do podstawy Broad Peak, czyli do bazy na 4 700 m npm, tak aby nasze czyli Maćka i Tomka rodziny mogły dotrzeć do miejsca, gdzie zostaną pochowani. To jest priorytetem". mówi Jacek Berbeka, ktory sam jest wybitnym himalaistą, zdobywcą m.in. czterech ośmiotysięczników - w 1995 roku Gasherbrum I i Gasherbrum II i rok później Cho Oyu i Shisha Pangma.
Uczestnicy wylecieli z Warszawy aby przez Zjednoczone Emiraty Arabskie dotrze do Islamabadu a do bazy pod Broad Peakiem wyruszą karawaną.
Przed wylotem rozmawialiśmy z Jackiem Berbeką- organizatorem wyprawy
Kto jedzie do Karakorum?
Wyprawa jest czteroosobowa. Prócz mnie jadą Jacek Hugo - Bader, Jacek Jawień i Krzysztof Tarasewicz - ludzie, z którymi wspinałem się w zimie i wiem, że możemy na siebie liczyć i wzajemnie się wspierać. Pozostały skład to m.in. miejscowi tragarze.
Jak będzie wyglądała wasza działalność na Broad Peaku?
Myślę, że poręczówki zostały, chociaż już od 1 czerwca już tam ktoś działa, w tym okresie co my również będą działały inne wyprawy. My również zostaniemy dołączeni do innej ekipy ponieważ wiadomo, że wyprawę załatwia się od sześciu miesięcy do roku. Mnie wyjazd umożliwili cudowni ludzie tu w Polsce, którzy wspomogli finansowo ten zamiar. Dzięki nim i licznym moim kontaktom m.in. poza granicami kraju udało się to wszystko załatwić w ciągu niespełna dwóch miesięcy. Mocno wspomagała mnie w tych działaniach także pozostała trójka wyprawy.
Muszę tym wszystkim osobom podziękować i za to, że dzięki nim odżyła we mnie wiara w ludzi.
Jest to dla mnie niezwykle ważne po tej tak niepotrzebnej moim zdaniem tragedii. A przecież wystarczyło naprawdę niewiele wysiłku, żeby do niej nie doszło. Mogę tak powiedzieć, ponieważ działam bardzo długo w górach wysokich i to nie turystycznie ale ekstremalnie.
Moim zdaniem to, że ktoś zdobywa szczyt i schodzi do obozu, a potem nie może wyjść aby pomóc pozostałym jest rzeczą oczywistą. Natomiast w takich przypadkach wystarcza schodzenie troszeczkę wolniej z osobami, które są słabsze w danym momencie. To umożliwia uratowanie życia. Chociażby poprzez wsparcie psychiczne.
Według mnie to właśnie miało miejsce - przyszło załamanie psychiczne, bo nagle zostali sami, mimo próśb o poczekanie dosłownie pięciu minut i związanie się wspólną liną.
Ja oczywiście powtarzam tylko relację tych, co zeszli - brat poprosił o poczekanie kilku minut i otrzymał odpowiedź, że usłyszał, że nie ma takiej możliwości. Ale z tej samej relacji wynika, że za chwilę ta osoba, która wcześniej odmówiła, stała całą godzinę w jednym miejscu - ja już w to dalej nie wnikam. Wiem z doświadczenia, że jeżeli psychika zostanie w takim momencie wsparta, to nagle odnajdują się siły fizyczne. Tego zabrakło.
Jaki jest ten cel maksimum?
Będziemy robić wszystko co w naszej mocy, aby zrealizować podstawowy cel, czyli znaleźć i przetransportować ciała do podstawy Broad Peak, czyli do bazy na 4 700 m npm, tak aby nasze czyli Maćka i Tomka rodziny mogły dotrzeć do miejsca, gdzie zostaną pochowani. To jest priorytetem. Oczywiście to może być bardzo ciężka sprawa, ponieważ bardzo dużo zależy od pogody. Jestem jednak bardzo dużym optymistą dlatego, że przetrenowałem i przećwiczyłem np. nocowanie bez tlenu na takich wysokościach i to w znacznie niższych temperaturach. Jeżeli jednak ten zamiar się nie powiedzie, to trzeba będzie pomyśleć o jakiejś niżej usytuowanej szczelinie, lub po prostu zmienić miejsce położenia ciał. Nie wyobrażam sobie bowiem, aby pozostali tam, gdzie będą narażeni na ciekawski wzrok bardzo wielu ludzi, którzy latem tak licznie właśnie tą drogą udają się na szczyt.
Jak długo potrwa wyprawa?
Trudno dokładnie określić. Zezwolenie pakistańskiego ministerstwa turystyki - zresztą najdłuższe w mojej dotychczasowej działalności - jest ważne od 14 czerwca do 10 sierpnia. To dwa razy więcej niż zwykle było mi potrzebne na ośmiotysięczniki, ale zarezerwowałem tyle właśnie czasu wolnego, ponieważ dla brata można zrobić wszystko.
5 marca, podczas zejścia po zdobyciu Broad Peak(8047 m n.p.m.) Berbeka i Kowalski nie zdołali powrócić na noc do obozu, co zmusiło ich do biwakowania w ekstremalnie trudnych warunkach na wysokości 7900 m.
29-letni Adam Bielecki (KW Kraków) oraz 33-letni Artur Małek (KW Katowice), którzy wcześniej rozpoczęli schodzenie ze szczytu bez większych problemów dotarli do obozu czwartego położonego na wysokości 7400 m n.p.m.
Na pomoc Polakom wyruszył Pakistańczyk Karim Hayyat, który wprawdzie dotarł w rejon pomiędzy 7700 a 7800 m n.p.m., ale nie odnalazł żadnych śladów zaginionych.
Trzy dni później kierujący ekspedycją Krzysztof Wielicki, przed opuszczeniem bazy (4900 m) przekazał w rozmowie telefonicznej, że Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski zostali uznani za zmarłych.
Cała czwórka - Berbeka, Bielecki, Kowalski i Małek jako pierwsza dokonała zimowego wejścia na Broad Peak
Dla 58-letniego Berbeki wyprawa miała szczególne znaczenie. Był już zimą pod tym szczytem dokładnie ćwierć wieku temu. Podczas wyprawy w Karakorum, której celem było zdobycie K2 (8611m), 6 marca 1988 roku podjął samotną próbę zdobycia Broad Peak (8051m), dokonując pierwszego zimowego wejścia na przedwierzchołek Rocky Summit (8028 m).