Jeszcze w zeszłym roku wydawało się, że Międzynarodowy Spływ Kajakowy na Dunajcu im. Tadeusza Pilarskiego Spływ zaczyna przeżywać renesans. Świadczyło o tym 380 uczestników. W 77-ej edycji jednej z największych i najstarszych imprez wodniackich w Europie wystartowało ok. 250 kajakarzy – z Polski, Niemiec, Słowacji, Węgier, Czech i Ukrainy. Rangę Spływu podniosło jednak przybycie Aleksandra Doby.
Legendzie Atlantyku przypadło w udziale podniesienie flagi na maszt w asyście pocztu sztandarowego. Nim zabrzmiał Dunajcowy hymn i burmistrz Grzegorz Watycha oficjalnie otwarł imprezę, przez godzinę na scenie koło Hali Lodowej grał New Market Jazz Band. Spływowiczów z sześciu krajów witali: od lat związany ze Spływem wiceprezydent Krakowa Tadeusz Trzmiel, dyrektor sportowy Polskiego Związku kajakowego, medalista mistrzostw świata w kajakarstwie i zastępca dyrektora departamentu Sportu Wyczynowego w Ministerstwie Sportu i Turystyki - Wojciech Kudlik, szef spływowego radia Tadeusz Walicki oraz Elżbieta Jaworska w roli sędziego głównego. Rozpoczęcie Spływu było okazją do wręczenia komandorowi Zbigniewowi Mizerkowi Medalu Polskiego Związku Kajakowego przez Krzysztofa Racułta – prezesa Małopolskiego Związku. Komandor Mizerek wręczył natomiast burmistrzowi oryginalny – obiecany jeszcze jego poprzednikowi - prezent do Izby Zimnej Wojny i Socjalizmu. Były to wydane w latach 80-tych złote myśli Kim Dzong Ila – dinozaura stalinizmu, nieżyjącego już dyktatora Korei Północnej. Prezentem dla zbierającego wyrazy uznania Aleksandra Doby stał się z kolei najnowocześniejszy w Europie kajak firmy „Polaczyk”, z zapewnieniem, że po takiego „wypasionego” Posejdona może się do producentów zgłosić każdy, kto – tak, jak 72-letni samotny kajakarz-wyczynowiec – trzykrotnie przepłynie Atlantyk.
Organizator trzydniowych zmagań z „Harnasiem” górskich rzek, w ramach Tygodnia Dzikich Wód, to Stowarzyszenie Turystyki i Rekreacji Kajakowej „Dunajec”. Honorowym patronatem obejmują Spływ Marszałek Województwa i Prezydent Miasta Krakowa. Współorganizatorami są samorządy miast i gmin, przez obszar których biegnie licząca 70 km trasa Spływu: Nowy Targ, Czorsztyn, Krościenko, Łącko, Nowy Sącz. Spływ - jako impreza pięciogwiazdkowa – zaliczany jest do cyklu zawodów Grand Prix Polskiego Związku Kajakowego. Figuruje też w kalendarzu imprez PTTK. Obsługa medyczna, zespół sędziowski, radiowcy i kronikarze imprezy to w sumie kilkadziesiąt osób. Wśród uczestników są kajakarze z udziałem nawet w 45 czy 50 spływach na swoim koncie.
Tego roku – ze względu na upał, niski stan wody i burzowe prognozy – uczestnicy nie mieli łatwego zadania. Podczas odprawy przed startem organizatorzy przypominali im o kremach ochronnych, czapkach, konieczności płynięcia w kamizelkach i przenoszenia kajaków przez progi wodne oraz sprawdzania głębokości. Ponieważ istniała obawa, że idąca od Tatr burza dopadnie kajakarzy na Jeziorze Czorsztyńskim, alternatywą na wypadek załamania pogody było zakończenie pierwszego odcinka nie w Mizernej, ale za mostem pod Hubą.
Wszystkie osady – ze względu na niepewne prognozy - spieszyły się z wypłynięciem. Więcej czasu zajął start tylko czwórce sympatycznych Węgrów na pontonie, który - dociażony załogą - szorował spodem po kamieniach na dnie Czarnego Dunajca.
Drugiego dnia kajakarze pokonają etap ze Sromowiec Wyżnych do Krościenka, z crossem na odcinku od Sromowiec Wyżnych do Niżnych. W sobotę popłyną z Krościenka do Jazowska. W sobotę właśnie, podczas III etapu, planowany jest Drużynowy Wyścig o Puchar im. Tadeusza Pilarskiego, na 13 kilometrowym odcinku między Krościenkiem a Wietrznicami. Na kolejnych biwakach po zakończeniu etapów będzie, jak zwykle, kwitło życie towarzyskie. Główne trofeum – Kryształowy Puchar Dunajca – zdobędzie załoga, która uzbiera najwięcej punktów.
Ze sceny podczas otwarcia imprezy padła co prawda zapowiedź, że Aleksander Doba planuje jeszcze przepłynięcie Pacyfiku, ale sam bohater oceanów dementuje tę pogłoskę.
- Zbliżyłem się do granicy moich, a nawet ludzkich możliwości, przepływając trzykrotnie Ocean Atlantycki kajakiem, ale nie chcę ich przekroczyć - mówi. - Ja sobie życie bardzo cenię. Turystyka kajakowa jest moją pasją, ale obiecałem żonie, że więcej wypraw oceanicznych kajakiem nie będzie.
I płynącym, i kibicom - życząc frajdy w kontakcie z żywiołem górskiej rzeki - dedykuje słowa sir Ernesta Schackletona, irlandzkiego podróżnika i odkrywcy: