| 
 
				Zakopiańską Szkołę Mistrzostwa Sportowego odwiedziła  jej absolwentka Justyna Kowalczyk.Brązowa olimpijka z Turynu, tegoroczna triumfatorka Pucharu Świata , dwukrotna mistrzyni świata i brązowa medalistka z Liberca absolwentka ZSMS gościła  w swojej szkole, którą ukończyła 7 lat temu.
 W galerii fotoreportaż z wizyty!!!!
 ( Istnieje możliwość wysłania poszczególnych zdjęć z galerii w pełnej rozdzielczości  - Proszę o wysłanie maila z nr zdjęcia)
 
 W spotkaniu z mistrzynią i jej trenerem Aleksandrem Wieretelnym wzięli udział uczniowie, grono pedagogiczne ZSMS, przedstawiciele samorzadu z burmistrzem Januszem Majchrem, naczelnikiem wydziału Sportu i Edukacji UM Zakopane Zofią Kiełpinską  oraz przewodniczącym Rady Powiatu Tatrzańskiego Edwardem Tyborem. Obecni byli także dyrektorzy zakopiańskiego COS .
 Spotkanie było okazją do wspomnień związanych z pobytem " królowej nart"  w zakopiańskiej "kuźni mistrzów."
 Specjalnie na ta okazję uczniowie przygotowali pytania. 
 P. Jak wspominasz pobyt w naszej szkole i czy masz przyjaciół z tego okresu?
 Justyna Kowalczyk:
 "Na początek chciałam wszystkich powitać.
 Wracając do pytania -  najwięcej  mogłaby powiedzieć pani dyrektor. Trzymaliśmy się w trójkę  z Agnieszką Popieluch i Dawidem Szeligą i choć daliśmy niezłego czadu pani dyrektor, to mieliśmy swoje priorytety Chcieliśmy bardzo dobrze biegać na nartach i nieźle sie uczyc. A ta  nasza przyjaźń utrzymała się do dzisiaj. Pobyt w 'kuxni mistrzów' był wspaniałym okresem w moim życiu. Wbrew ogólnym poglądom ze w szkole sportowej się nie trzeba uczyć my uczyliśmy się i to bardzo dużo. Nauka i treningi spowodowały, że nie było czasu na studniówkę, ale na pięć dni przed maturą byliśmy na miłym spotkaniu. Myślę że wy wszyscy  teraz w szkole macie podobne problemy jak my. Ale powiem że nie zmieniłabym swojego wyboru - ja do Zakopanego wracam zawsze z sentymentem bo znam tu każdą ścieżkę, drzewo. Gratuluję wam, że tak samo wybraliście".
 P. Od którego roku trenujesz i od kiedy odnosić sukcesy.?
 JK.
 "Zaczełam trenować biegi w wieku 15 lat ale od zawsze byłam takim aktywnym dzieckiem. Uwielbiałam WF, SKS i wyjeżdżałam na różne zawody: w piłkę ręczną, lekkoatletykę a regularne treningi biegów zaczełam w wieku 15 lat i już po  4 miesiącach zostałam mistrzynią Polski młodziczek."
 P. Czy miałaś chwilę zwatpienia i czy chciałaś zrezygnować z uprawiania sportu?
J.K.
 "Nie miałam takich myśli żeby zrezygnować ale nie brakowało ciężkich chwil. Było czasem  pod górkę, była sytuacja z dyskwalifikacją - to była dla mnie bardzo trudna sprawa, były ciągłe kontuzje, tak że miesiącami nie mogłam biegać z powodu np. zapalenia ścięgna achillesa. Nie miało to jednak żadnego wpływu na moją chęć biegania.
 Do trudności treningowych i częstych wyjazdów trzeba było się po prostu przyzwyczaić, ale żeby rezygnować -  to nie przyszło mi nawet do głowy".
 
 P. Jak to się stało, że wybrałaś biegi narciarskie?
 J.K.
"Oj żebym to ja wiedziała. Po prostu tak się jakoś poukładało. Startowałam w kilku zawodach,  troszkę się wyróżniałam spośród kilku dziewcząt na naszym terenie a pan trener Mrowca łowił takich zapaleńców jak ja. Wyłowił i zaczęłam trenować z grupą dziewcząt z Mszany Górnej. To nie była na pewno miłość do nart od pierwszego wejrzenia. Ne cierpiałam tych nart, klęłam na nie  bo zupełnie mi na nogach nie leżały ale z czasem je pokochałam".
 
P. Komu i czemu zawdzieczasz swój ogromny sukces.?
 J.K.
 "Wiele razy powtarzam, że mam bardzo wielkie szczęście do ludzi i tak naprawdę na mojej ścieżce ciągle znajdują się ci odpowiedni. Począwszy od moich rodziców, rodziny, poźniej wf-iści i nauczyciele w szkole, trener Mrowca, pani dyrektor Sobańska, trener Tokarz, wszyscy nauczyciele tutaj w szkole  ale najwiecej zawdzięczam panu trenerowi Wieretelnemu i mam nadzieję ze on o tym także wie".
 P. Ile dni jesteś w domu.?
 
 J.K.
 "Mało. Zdecydowanie za mało ale  bedąc w szkole sportowej mogłam się do tego przyzwyczaić. Wtedy spędzałam połowę dni w roku w domu, a teraz jeśli uzbierałoby się 25 dni to i tak dużo. Ostatnio miałam jeszcze uczelnię  i jak każdy, swoje prywatne sprawy".
 
P. Czym interesujesz się poza sportem? Czy uprawiasz jakies inne dyscypliny nawet rekreacyjnie? Jak spędzasz wolny czas i czy zdarzaja ci się wyjścia np. na dyskoteki z przyjaciólmi?
J.K
 " Dyskoteki - zawsze się zdarzają. Inny sport? Biegi to dyscyplina, w której trzeba uprawiać szereg innych sportów. Mamy rower, chodzenie po górach, nordic walking, pływanie, fitness i to wszystko  uprawiam jako trening uzupełniający i bardzo mi się podoba,  że właśnie jest to tak bardzo urozmaicone. W czasie wolnym, którego prawie nie mam? No cóż - odsypiam zaległości, czytam książki itroszkę telewizji i internetu".
 
 P.Jaki masz kontakt z innymi zawodniczkami startującymi w pucharze świata i jakie one są?
 J.K.
 " Z jednymi lepszy z innymi gorszy. Raczej nie ma takich momentów, by wyjśc z kimś na kawę ale w lecie zdarzają się takie momenty, że np Ukrainka Walentina Szewczenko z trenerem zapraszają nas na grilla czy do sauny. Z Rosjanami tez mamy dobry kontakt. Kiedy zaczyna się zima to nie ma o tym mowy.  Czasami idziemy wspólnie na dyskotekę . A dziewczyny są bardzo podobne do mnie. Wszystkie zapracowane i skupione na tym co robią. Najwięcej kontaktów mam z zawodniczkami z rosyjskiej części świata. Ja jestem takim pomostem pomiędzy właśnie tymi zawodniczkami a zawodniczkami ze Skandynawii czy z zachodniej Europy.
 Myślę, że jestem neutralnym człowiekiem więc chyba mnie wszyscy lubią - mówią ze stale się uśmiecham ale ja mam chyba po prostu taką twarz"( uśmiech jeszcze szerszy)
 P.Twój najtrudniejszy bieg w tym sezonie?
J.K.
 " Było parę. Na początku byłam bardzo niecierpliwa. Chciałam być od razu na podium ale się tak nie dało i to były trudne momenty. Po raz kolejny byłam czwarta,po raz kolejny przegrywając parę sekund na ostatnim kilometrze - w końciu nie wytrzymałam i się pobeczałam na samej mecie. Wbrew pozorom najcięższy był ostatni bieg w Falun.  Biegło mi się bardzo źle,cieżko i brzydko technicznie. To był taki psikus losu i przestroga. ' Żebyś ty sobie nie myślała,  że taka wspaniała jesteś, masz puchar świata i wszystko- to masz teraz- męczysz się  jeszcze bardziej niż inni'.  I biegłam jakbym miała dwie ciężkie kule na plecach"
 
 P. Co czułaś zdobywając medale na mistrzostwach świata seniorów i co myślałas gdy grano Mazurka Dąbrowskiego?
J.K.
 "Jak przyjechalismy do Liberca to było strasznie nerwowo bo warunki były  bardzo niekorzystne. Padajacy śnieg i zerowe temperatury - a tak było prawie cały czas przez bite trzy tygodnie - to dla nas biegaczy niemal katastrofa i myślenie tylko o tym,  żeby udało się dobrze narty posmarować. Gdy wystartowałam w pierwszym biegu na 10 km klasykiem- gdzie byłam uznawana za faworytkę - to już wiedziałam, że to będzie najcięższy  i najgorszy bieg. Wiedziałam że będzie bardzo ciężko znaleźć się na podium i bardzo się cieszyłam z trzeciego miejsca. Było bardzo dużo polskich kibiców na stadionie i na pierwszym kilometrze. Ponieważ  pierwszy raz się z czymś takim spotkalam to byłam jak sparaliżowana. Tego może nie było widać, ale ja czułam że  nie mam swoich kroków, swojego rytmu i dopiero po jakichś 2,5 km opanowałam się, Zapłaciłam jednak za  to spięcie na ostatnich metrach i było to tylko albo może  aż trzecie miejsce. Jeśli chodzi o pozostałe dwa biegi to olśniło mnie taktycznie, techniczne i finiszowo. Przez całe życie udawałam, że nie umiem finiszować .  Na 30-kę wystartowałam bardzo luźno,spokojnie i dało to fajny rezultat. Wychodząc na podium byłam bardzo zmęczona. Bo to nie jest tak, że jak bieg się kończy to idę do pokoju, przebieram się i odpoczywam. Prawie dwie godziny trwają konferecje prasowe, kontrola antydopingowa to kolejna godzina lub dwie i to jest wszysko bardzo męczące i jak przychodził czas dekoracji to wpadałam tylko przebrać kurtkę i drobne poprawki w wyglądzie. Oczywiście na podium to euforia i wielkie szczęście  i bardzo dużo polskich kibiców. Jak do tej pory w mojej naturze nie lezy żeby popłakać. Myślę, że jak będę starsza to i  niejedna łezka się w oku zakręci".
 P. Kiedy zaczęliści myśleć z trenerem o zdobyciu Pucharu Świata?
 J.K
 " Na pewno cały sezon realizowaliśmy zamierzenia. Mieliśmy cały czas wyniki na bieżąco: jak kto biegł, na którym jest miejscu i tak dalej. Ale do mistrzostw świata w Libercu nie było  takich myśli. Ja jestem taką osobą szlifującą formę metodą startową. Im więcej startów, tym lepiej szło no i nie chciałam się wtedy  zatrzymywać. Nikt wtedy nie myślał żeby wygrać puchar świata. Po Libercu rozchorowałam się i pojechałam do domu. Byłam bardzo słaba i przez cały dzień nie wstawałam z łóżka. W tym momencie pomyślałam sobie, że to koniec - nie umiem biegać. Okazało się - chyba jakaś przewrotność losu - że jednak wygrałam kolejną edycję i to tak, że ostatnie 3 km mogłam biegnąć jak chcę z uśmiechem na ustach. To był jakiś szczyt mojej formy. Wtedy po tych zawodach w Lahti pomyślałam, że na dystansach trzeba by zdobyć kryształową kulę. Po zawodach w Trondheim czułam, że mam większe szanse niż Petra Majdic"
 
P. Najbardziej niezapomniany moment w Pucharze Świata.
 J.K.
 "Jakby wam kazali wbiec trzy razy na Nosal bez odpoczynku  to też tego nie zapomnielibyście. Podczas jednych z zawodów z cyklu Tour de Ski trasa podbiegu była poprowadzona 'pod prąd' na fisowskiej trasie z homologacją, na której cztery lata temu rozegrane zostały zawody alpejskiego pucharu świata. Powiem wam, że bardzo cieżko trenuję i dużo w życiu przeżyłam ale czegoś takiego jak ten podbieg to jeszcze nie" .
 
 P. Ile czasu spędzasz na treningach i ile podnosisz na klatę?
 J.K.
" Na klatę podnoszę wystarczajo dużo - więcej niż myślicie, ale nie będę o tym opowiadać. Jestem wytrzymała chociaż mam słabą technikę w podnoszeniu sztangi.
 ( Barbara Sobańska- Musielibyście widzieć Justynę Kowalczyk biegającą przez trzy godziny na trasie nartorolkowej zakopiańskiego COS ciągnącą za sobą oponę!) 
 
P. O czym marzysz?
 J. K.
 " Mam takie marzenia jak wszyscy. Jestem normalną kobietą i marzę kiedyś o domu, rodzinie. Chiałabym by wszyscy moi bliscy i ja cieszyli się zdrowiem. Oczywiście mam marzenia sportowe - no bo jakby ich nie mieć! Mam takie marzenia realne i takie nie do spełnienia - tak jak każdy".
 
 Trener Wieretelny z kolei podkreślał  góralski charakter i zaangażowanie. "Czasem do tego stopnia, że musiałem ją hamować na treningach".
 Podvzas spotkania Justyna Kowalczyk otrzymała kilka drobnych pamiątek -  burmistrz Janusz Majcher wręczył mistrzyni  czerwone korale, przewodniczący  Rady Powiatu Tatrzańskiego Edward Tybor góralską chustę a pani dyrektor Sobańska  kamizelkę z napisem "SMS Zakopane".  Dyrektor COS Franciszek Bachleda Księdzularz podarował maskotkę rekordzisty toru łyżwiarskiego  zapewniając, że obiekty sportowe OPO w Zakopanem są zawsze jest do dyspozycji  naszej najlepszej biegaczki.
 Nie zabrakło także autografów a dla czytelników naszego portalu otrzymaliśmy specjalną dedykację  "Polskiej Królowej Nart" (patrz zdjecie)
 11 maja Justyna Kowalczyk z trenerem Wieretelnym udaję się na trzytygodniowe zgrupowanie do Sierra Nevada w Hiszpanii.
 
 
 
 
				 
 |