START
powrót do strony głównej
     Galeria fotografii
fotografie sportowe
     Terminarz
kalendarium wydarzeń sportowych
     Wyniki
tabele z wynikami zawodów, etc...
Podhale-Sport
Sport UM Zakopane
Sport Bukowina Tatrzańska
Sport UG Czarny Dunajec
Sport UG Poronin
Sport UG Jabłonka
Zakopiańska Liga Biegowa
Sport i zdrowie
EUROPEAN CLIMBING ROUTE
Szkoła Mistrzostwa Sportowego
Sportowcy Podhala
Plebiscyt Najlepszy Sportowiec Podhala
Orlen CUP
Igrzyska STO
Igrzyska lekarskie
ZIMOWE IGRZYSKA POLONIJNE
Olimpiada młodzieży
Igrzyska Olimpijskie Mistrzostwa Świata Igrzyska Europejskie
Tour De Pologne Maratony LANG TEAM
Uniwersjady, MS Juniorów ZIOM
COS Zakopane
Obiekty Sportowe
Rozmaitości
 Kluby sportowe
REDAKCJA
Linki
Zapowiedzi

Dyscypliny
Biathlon
Biegi narciarskie
Dart
Hokej
Kajakarstwo
Konkurencje konne
Koszykówka
Kręgle
Lekkoatletyka
Łyżwiarstwo
Narty
 Piłka nożna
Piłka ręczna
Pływanie
Podnoszenie ciężarów
Rowery
 Siatkówka
Ski-Alpinizm
 Skoki narciar. i kombinacja
Snowboard
Sporty extremalne
Sporty motocyklowe
Sporty pożarnicze
Sporty samochodowe
Sporty samolotowe
 Sporty walki
Strzelectwo
Tenis ziemny i stołowy
Unihokej
Wędkarstwo
Wspinaczka
Żeglarstwo

Partnerzy
    Zakopane       UG Jabłonka
  

     wyniki-skoki


 
Gabinet Terapii
   
   Keti


   Skijumping
  AZS-Zakopane  


TZN Zakopane







KS Pieniny




  mecze na żywo
wyniki na żywo
 

Sporty motocyklowe
Erzberg Rodeo 2009
 dodano: 19 Czerwca 2009    (źródło: P Kaczmarczyk)


W ubiegłym tygodniu w  Austriackim Erzberg Rodeo rozegrane zostały najtrudniejsze zawody Enduro na świecie.  Wśród ponad 1600 zawodników Podhale reprezentowało dwóch : Przemek Kaczmarczyk i Tadeusz Błażusiak. Przemek debiutował w tych zawodach, niestety w finale nie zmieścił się w limicie czasu. Z kolei Tadusz Błażusiak po raz trzeci z rzędu  stanał na najwyższym miejscu podium.
 
 W galerii obszerny fotoreportaż z wyścigu otrzymany od Przemka Kaczmarczyka a poniżej jego relacja z zawodów.!!!!!



 
Moja przygoda z Erzberg Rodeo zaczęła się  w  2008 roku , po tym jak koledzy z Trial Wybrzeża namówili mnie do startu. Moja wiedza na temat  tych zawodów była bardzo mała, więc zacząłem zbierać informacje najpierw w necie potem od ludzi, którzy oglądali te zawody na miejscu a potem od najlepszego gościa na świecie w Extreme Enduro Tadka Błażusiaka. Jednak to wszystko wygląda inaczej niż jest na żywo. Dzisiaj mogę powiedzieć ,że nie byłem dostatecznie przygotowany, zdawałem sobie sprawę, że dwa miesiące jazdy to za mało, żeby walczyć z taką ilością zawodników.. Prolog ruszył  11.06 w czwartek rano o godzinie 9. Pierwszym zawodnikiem był Tadek Błażusiak.   Na starcie do prologu stanęło ponad 1600 zawodników z całego świata a ja miałem numer 1627 Startowałem do prologu  jako jeden z ostatnich około godziny 17, trasa była już bardzo zniszczona przez moich poprzedników. Wiedziałem o tym że by osiągnąć dobry wynik, muszę jechać cały czas na pełnym gazie. Jechałem bardzo szybko jak na swoje możliwości, po pierwszym prologu byłem bardzo zadowolony z wyniku mój 186 czas gwarantował mi zakwalifikowanie się do głównego niedzielnego wyścigu Hare Scramble,  miałem jeszcze szansę poprawić ten wynik w piątek. Oryginalny napęd mojego motoru zapewniał mi prędkość około 120 km/h chcąc poprawić wynik zmieniliśmy napęd tak żeby można było rozpędzać się do  około 140 km/h dzięki temu poprawiłem wynik  na 172 miejsce  to oznaczało, że w niedzielnym  Hae Scramble wystartuję z czwartej lini. Nie przypuszczałem, że uda mi się zakwalifikować  do niedzielnej pięćsetki a już na pewno nie z czwartej lini, dlatego samo dostanie się do finału jest dla mnie wielkim sukcesem.
 W niedzielę rano byłem tak zestresowany , nie spałem połowę nocy, wstałem o 5 rano nie mogłem sobie miejsca znaleźć . Start był o godzinie 12 jak dotarłem na dno kamieniołomu to był dla mnie prawdziwy szok, setki zawodników i tysiące ludzi, dwie pierwsze linie same sławy Błażusiak , Brich, Lampkin, Jarwis itd. Ustawiłem się w swojej czwartej lini, mniej więcej po środku około dwa metry przede mną stał Graham Jarwis. W Erzbergu  startowało 16 Polaków do finału dostało się 6 w pierwszej lini stali Frycz i Błażusiak  Pomyślałem , że wiem gdzie są pójdę się przywitać. Tadek stał jako 2 w pierwszej lini, podszedłem  zaczęliśmy rozmawiać i chwilę później doszli kolejni Polacy były zdjęcia uśmiechy itd. Ale tą miłą atmosferę przerwał sygnał 10 minut do startu. Każdy zajął swoją pozycję, zawodnicy musieli mieć zgaszone motocykle do momentu startu. Sygnałem startu było machnięcie flagą z szachownicą wtedy pierwsza linia zapalała motory i wszystkie 50 motocykli gnało po trasie na zabicie, każda następna linia ruszała co 2 minuty. Przyszła kolej na mnie, gość dał znak nagle huk wszyscy ruszyli ja z małym opóźnieniem, ale szybko zacząłem odrabiać. Po pierwszym podjeździe byłem 4 w swojej lini, potem był stromy zjazd tu jeden z zawodników wpadł w krzaki na następnym podjeździe byłem już  2 . Nagle patrzę widzę przed sobą górę bardzo stromą i wysoką. Tego podjazdu nie pokonało wielu zawodników z 3 pierwszych lini, zawodnicy jeździli tam i z powrotem najeżdżali na siebie rozpychali się łokciami , nogami. U podnóża góry stało około 20 motocyklistów gotowych do ataku, jednak większość z nich zderzała sie z innymi. Niektóre motory wylatywały w powietrze lecąc w dół spadały na innych. Przypuściłem atak, niestety musiałem zawrócić ponieważ nagle przede mną dwa motocykle zatarasowały przejazd. Na dodatek podczas zjazdu uderzył we mnie jakiś motocykl .Upadłem na głowę szybko się podniosłem, ale byłem bardzo przerażony tym co się tam działo. Po chwili wypatrzyłem dobry ślad, którym mogłem wyjechać do góry, niestety musiałem poczekać aż 2 zawodników przestanie się okładać pięściami. Udało się wyjechałem dalej szedłem  jak przeciąg pokonywałem podjazdy i zjazdy. Na jednym ze zjazdów musiałem się zatrzymać tam już była kolejka. W  wąskim żlebie  mieścił się tylko jeden motocykl, większość zjeżdżających zawodników  kończyło zjazd lotem przez kierownicę. Wtedy z prawej strony usłyszałem okrzyk "Polska"! Spojrzałem i zobaczyłem gościa z szalikiem biało czerwonym i napisem Polska.  Trzymał go nad głową i krzyczał jedź środkiem, dawaj ! Bez problemu zjechałem i od tego momentu zawodników było coraz mniej. Co jakiś czas zatrzymywałem się  w punktach kontroli czasu,  jechałem dobrze i szybko,  co kawałek kogoś wyprzedzałem. Pech spotkał mnie na 7 punkcie kontroli czasu, tam pod koniec bardzo długiego podjazdu zaczepiłem klamką hamulca przedniego o niewidoczną linkę, która przytrzymywała reklamę. Wyleciałem jak z procy przez kierownicę i uderzyłem w rów, nieszczęścia chodzą parami więc po chwili spadł na mnie mój motor. Obsługa szybko udzieliła mi pomocy, wynieśli mnie i motocykl poza trasę gdzie mogłem się ogarnąć. Straciłem tam około 15 minut ponieważ podczas upadku złamałem klamkę którą musiałem wymienić . Niestety miejsce mojego wypadku to 7 punkt kontroli czasu, przez to całe zamieszanie nie zwróciłem uwagi czy ktoś skanował mój transponder.
  Walczyłem dalej dzielnie co jakiś czas pojawial się jakiś ekstremalny element trasy. Czasem bym to niesamowicie stromy i długi zjazd, czasem ciężki podjazd lub rumowisko kamieni. Z czasem zaczęło dopadać mnie okropne zmęczenie. Momentami byłem tak wyczerpany, ze mimo upału czułem jakiś dziwny chłód i przechodziły mnie dreszcze później było już tylko gorzej. Po długich leśnych wzniesieniach wyjechałem tak skonany , ze w końcu  nie wytrzymałem. Zgasiłem motor i położyłem się pod drzewem przez parę minut nie mijał mnie żaden motocykl. Nie wiem  jak długo bym leżał gdyby nie fakt, że przechodzący obok kibice odezwali się w języku polski „ale gość padł” ze wstydu aż się podniosłe i zadałem im ulubione pytanie mojego syna „Daleko jeszcze ?? „ oni na to ze z 150m tego samego a potem już z górki dodali, jedź kawałek dalej są polscy kibice, pytali o ciebie”.
Ruszyłem w dalszą drogę. Pokonałem kilka ciężkich przeszkód i dotarłem krętą scieżką zakończoną 180 stopniowym zakrętem do metalowych schodów. Już prawie byłem u samej góry schodów niestety  straciłem przyczepność  i niewiele brakło, żebym spadł z tych schodów. Stojący obok kibice pomogli utrzymać motocykl na schodach - jak się okazało byli to moi koledzy z Nowego Targu, którzy pytali o mnie napotkanych wcześniej Polaków. Na 13 punkcie kontroli czasu czekał na mnie moi przyjaciele Marcin Spirowski i Robert Porażka. Tam zatrzymałem się, odpocząłem i uzupełniłem wodę w chłodnicy. Po krótkim odpoczynku ruszyłem w dalszą trasę aż w końcu dotarłem na szczyt góry Erzberg od tego momentu trasa leciała szutrową drogą w dół i  tu mogłem odpocząć. Niestety sytuacja była poważna, ponieważ nie miałem ani czasu ani paliwa. Mój mechanik Bartek Migiel, który miał czekać w okolicy 16 punktu kontroli czasu podczas mojego  odpoczynku z Marcinem udał się w moim kierunku, ponieważ nie miałem wystarczającej ilości paliwa aby tam dojechac. Przed 15 punktem kontroli czasu zwanym „Stołówka Carla” spotkałem ludzi z Teamu Tadka Błażusiaka, którzy pożyczyli mi paliwo. Przejechałem w miarę szybko owiany złą sławą odcinek „Stołówki Carla” potem było parę ciężkich zjazdów,  wiadukt  i 10 metrowy odcinek kamieni tu też trzeba było się nieźle namęczyć.
 Wkrótce potem dotarłem pod 16 punkt kontroli czasu dzielił mnie od niego tylko  i aż 50 metrowy odcinek żlebu i kawałek podjazdu. Tam dogoniłem Marcina Frycza mojego kolegę z Polski, który jest aktualnym Mistrzem Polski w Enduro. Oprócz Marcina na trasie było jeszcze trzech Brytyjczyków, którzy nawzajem wynosili sobie motory, jeden Czech . Marcin podjechał do mnie i wspólnie zaczęliśmy się zastanawiać co robić dalej. Po krótkiej rozmowie zdecydowaliśmy się  wraz z kolegą z Czech wspólnie pokonać górę. Jednak udało nam się zdobyć połowę góry jednak skończył nam się czas.
Ponieważ do godziny 16 mieliśmy być na mecie a była 15.45 i nie było szans aby do godziny 16 dojechać na metę i pokonać pozostałe 4 punkty, dlatego zrezygnowaliśmy i dotarliśmy na metę omijając wyznaczone punkty. Chciałem wystartować w Erzbergu  i wystartowałem, marzyłem o dostaniu się do finał i marzenie się spełniło.  Mój sukces osiągnąłem wspólnie z naszym menagerem Aleksandrem Zawisz z PANOLIN Polska, moim mechanikiem Bartkiem Migiel, Włodek i Robert Porażka, Ania Wolska oraz sprawca całego zamieszania, pomysłodawca i wielki przyjaciel Marcin Spirowski. Oczywiście cały wyjazd nie był by możliwy gdyby nie moi sponsorzy: Gena-Zdzisław i Katarzyna Zaręba, Piotr Steskal, Panolin&Migiel, Bogusławski, Zych Off Road i Kenny. Wszystkim serdecznie dziękuje. Myślę, że moje tegoroczne doświadczenia pozwolą mi w przyszłym roku pokazać się od lepszej strony"





«« Powrót do listy wiadomości
 Zapisz w schowku     Drukuj     Wyślij znajomemu    2007



 
 
 
 
 
  
  
 

Copyright © MATinternet & Podhale-Sport - ZAKOPANE 1999-2024