W sobotę 18. stycznia w Ryglicach pod Tarnowem doszło do kolejnego spotkania w IV lidze siatkarzy. W hali sportowej przy ulicy Tarnowskiej spotkały się zespoły: gospodarza KS Ryglice i gościa TS Podhalański Czarny Dunajec. Już przed przystąpieniem do gry widać było skupienie na twarzach zawodników i niesamowitą mobilizację bowiem zwycięzca tego meczu otwierał sobie drogę do walki o ścisłą czołówkę ligi, a co za tym idzie możliwość awansu do wyższej klasy rozgrywkowej.
Mecz rozpoczął się od gry na bardzo wysokim poziomie sportowym. Mam wrażenie, że był to najlepszy nasz set poza meczem z LKS Bobowa w tej lidze. Bardzo mocne zagrywki, przyjęcia „w punkt”, dynamiczne ataki z wszystkich stref, słowem siatkówka na poziomie. Gra toczona punkt za punkt w wielkich emocjach aż do stanu 28:28 i tu niestety pojawia się „ale”. Trzykrotnie popularne TSP miało piłki setowe przy własnej zagrywce i trzykrotnie zagrywkę wyrzucili w aut. Niestety na tym poziomie mimo rewelacyjnej gry przez cały set nie można sobie pozwolić na takie błędy, przeciwnik to wykorzystał bez mrugnięcia okiem. W tym upatruję powód naszej porażki w pierwszym secie przy wyniku 33:31!
Drugi set to już inna historia, zawodnicy zaczęli grać bardziej technicznie niż siłowo jak to było w pierwszym secie. Zaczęło się dobrze od prowadzenia, inicjatywa była po stronie TSP. Kilka punktów przewagi w pierwszej fazie seta nie pomogło. Gdy w polu zagrywki meldowali się zawodnicy Ryglic z numerami 5 i 6 przyjmujący Podhalańskiego byli w opałach. Stosowali oni odmienne zagrywki, Cieślikowski szybującą, zmieniającą kierunek lotu i Świątański uderzaną, bardzo mocną skręcającą do pierwszej strefy. Zamrozili nas w tych ustawieniach na pozycji i nie mogliśmy zdobyć punktu. Nie pomagały zmiany, przerwy na żądanie, obaj zawodnicy popisywali się regularnością trudnej zagrywki. Gospodarz odskoczył na kilka punktów i losy seta były już przesądzone, niestety znów na naszą niekorzyść.
Kolejny set to walka od samego początku. Nasza gra wyglądała bardzo dobrze. Wszyscy zawodnicy „robili swoje” . Cała masa wygranych pojedynków na środku: Wojtek Mrożek skutecznie wyblokowywał swojego odpowiednika z drugiej strony siatki i nierzadko odpowiadał skutecznym atakiem, dobrze też pracował Kroma. Potrafiliśmy odnaleźć słabą stronę rywala – niższego zawodnika na bloku. Przez tą strefę wyprowadzaliśmy większość akcji, a skutecznością i siłą ataku imponował Michał Gut, który potwierdził moją opinię o tym, że jest najlepszym zawodnikiem na pozycji atakującego w tej lidze. Kilka obron i pojedynczych bloków Piotrka Budza na atakującym Banachu, który nie miał swojego dnia, przesądziło o naszej wygranej w tej partii.
Czwarty set to wciąż walka na całego. Żadna z drużyn nie chciała ustąpić ani o krok. Ryglice miały widoczną przewagę na zagrywce, a TSP nieznaczną w ataku. Prowadziliśmy trzema punktami w środkowej fazie seta i wtedy na nasze nieszczęście na zagrywce zameldował się po raz kolejny Świątański , który nie wstrzymywał ręki. Kolejny raz siła i regularność uderzenia godna podziwu. Zagrywkę trzeba było praktycznie bronić a nie przyjmować, powodowało to błędy i braki w precyzji. Wypracowana przewaga dla Ryglic sprawiła wrażenie, że Ryglice muszą tylko dobić przeciwnika. Przy stanie 23:19 miała jednak miejsce sytuacja niecodzienna. Po wystawie wykonanej z najwyższym trudem jednorącz naszego Dawida sędzia orzeka piłkę niesioną i daje punkt przeciwnikowi na 24:19. Od czegoś jest jednak kapitan na boisku i po zgłoszeniu „reklamacji” decyzja zostaje cofnięta. Choć sędzia Chochorowski prowadzący spotkanie znany jest w światku siatkarskim ze swojej nieustępliwości. Mieliśmy więc powrotnie wynik 23:19, przy którym zawodnik z Ryglic popełnia błąd przy swojej zagrywce. W nasze serca wróciła nadzieja, że można jeszcze odwrócić losy meczu. Kilka rewelacyjnych obron i wyprowadzonych kontrataków w wielkich emocjach pozwoliło nam wyrównać stan seta na 24:24. Pokazaliśmy nasz góralski charakter. Stało się jasne , że mamy swoją szansę oraz że set rozstrzygnie się na przewagi. Przy drugiej piłce setowej po naszych nieskończonych stosunkowo łatwych dwóch atakach na lewym skrzydle i nieporozumieniu w głębi pola gospodarze jednak dopięli swego, wbijając ostatni gwóźdź do trumny Podhalańskiego.
Spotkanie zostało przegrane w stosunku 3:1 (33:31, 25:15, 20:25, 27:25). Niestety mimo bardzo dobrej gry całego zespołu nie udało się zdobyć na trudnym terenie nawet punktu, który może okazać się na wagę złota w końcowej klasyfikacji. Cały mecz zagrany był na dobrym poziomie sportowym i z pewnością wzbudzał wiele emocji wśród licznie zebranych kibiców. Najwierniejsi kibice Podhalańskiego na czele z maskotką – suczką Zarą również dotarli na halę wspierając swój zespół sportowym dopingiem, za co im chwała. Jednak niedosyt pozostaje. Obecność Marcina Łowasa w składzie TSP mogłaby coś zmienić, a na pewno dałaby nam kilka punktów z zagrywki. Przewaga gospodarza w tym elemencie byłaby mniej jaskrawa. Niestety Marcin z powodów osobistych nie mógł zagrać w tym spotkaniu. Nie ma co jednak gdybać.
Pozostałe wyniki kolejki były dla nas korzystne: Mszanka – Feniks 3:2 oraz Tarnovia – Bobowa 3:1. Pozwoliło to nam na utrzymanie 4. miejsca w tabeli więc nie jesteśmy jeszcze na straconej pozycji w walce o awans. Trzeba jednak bezwzględnie wygrać oba spotkania, które pozostały do końca sezonu. W tym ostatnie z Feniksem Dobczyce na naszym terenie 3. marca, które z dużą dozą prawdopodobieństwa może okazać się decydujące o naszych dalszych losach. Już dzisiaj serdecznie zapraszamy kibiców na ten mecz! Z naszej strony dołożymy wszelkich starań o zwycięstwo.
KS RYGLICE – TS PODHALAŃSKI CZARNY DUNAJEC 3:1 (33:31, 25:15, 20:25, 27:25)
Sędziowali: Chochorowski, Stańczyk, Głowacka
KS Ryglice: Skrobot (Kapitan), Grzebieniowski, Filar, Cieślikowski, Świątański, Siwek, Słota, Sikorski, Banach, Kupiec, Stańczyk (Libero). Trener: Marek Skrobot.
TS Podhalański: Majewski (Kapitan), Budz, Bulanda, Gut, Mrożek, Kroma, Gacek, Apostoł, Wojdyła, Dziedzic (Libero). Trener: Bogusław Palarz.
RELACJA: Karol Majewski
|