Piłkarze Wolskiego Lubania Maniowy nie poddają się w walce o utrzymanie. W 27 kolejce spotkań zespół Marka Żołędzia pokonał w wyjazdowym starciu najsłabszą w lidze drużynę Szreniawy Nowa Wiśnicz i dzięki również korzystnym wynikom w innych meczach, wciąż bardzo realne jest wydostanie się maniowian ze strefy spadkowej.
- Cieszymy się ze zwycięstwa, która ponownie wlewa nadzieję w nasze serca, że jeszcze nie wszystko stracone. Dopóki piłka w grze, dopóty będziemy walczyć. Co do przebiegu meczu, to byliśmy w nim stroną dominującą od pierwszej do ostatniej minuty. Założenie było takie aby od samego początku wysoko i agresywnie zaatakować gospodarzy i narzucić im nasz styl gry. Spokojnie realizowaliśmy swój plan. W pierwszej połowie mieliśmy kilka okazji. Dwie z nich miał Mateusz Bachleda i jedną wykorzystał. Po zmianie stron szybko podwyższyliśmy prowadzenie. Mimo straty bramki kontaktowej, cały czas kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku, czego efektem były trzeci gol zdobyty w końcówce. Musze pochwalić cały zespół. Brakowało w naszym składzie m.in. Rafała Komorka i Sebastiana Gąsiorka, ale inni godnie ich zastąpili. Walczymy dalej. We środę czeka nas na naszym boisku mecz z Łyscicą Bodzentyn. To zespół ze ścisłej czołówki, ale jakoś zazwyczaj z nimi gra się nam całkiem dobrze. Mam nadzieję, że i teraz będzie podobnie – podkreślił trener Lubania Marek Żołądź.
Szreniawa Nowa Wiśnicz – Wolski Lubań Maniowy 1:3 (0:1)
0:1 Bachleda 35, 0:2 Firek 55, 1:2 Stokłosa 57, 1:3 Świerzbiński 86 z karnego.
Lubań: Hładowczak – Anioł, Czubiak, Hałgas, Górecki – Gołdyn (72 Pietrzak), Zawiślan (85 Ostachowski), Świerzbiński, Karkula – Bachleda, Firek (80 Leoniak)