W 11 kolejce spotkań rozgrywek małopolsko-świętokrzyskiej III ligi zespół Porońca Poronin przegrał na wyjeździe z wiceliderem tabeli drużyną Łysicy Bodzentyn. Mocno kontrowersyjne były w tym spotkaniu decyzje arbitra głównego.
- Są takie mecze, że po prostu nie da się ich nie przegrać. Nie chcę powiedzieć, że gospodarze wygrali dzięki decyzjom sędziego bo to naprawdę bardzo dobra drużyna, ale niestety to arbiter miał największy wpływ na to co działo się na boisku – ocenił szkoleniowiec Porońca Poronin, Szymon Burliga, który w końcówce spotkania został usunięty z ławki rezerwowych. – Szliśmy z kontratakiem 3 na 2 i nagle arbiter przerwał grę, cofnął akcję i nakazał rozegranie nam rzutu wolnego. To nie była dla nas żadna korzyść – tłumaczy Burliga. Wcześniej, bo już w pierwszej połowie na trybuny odesłany został wiceprezes Jakub Pawlikowski. Ten z kolei nie mógł się pogodzić z decyzją sędziego, który w 26 min gry podyktował dla gospodarzy rzut karny za rzekomy faul Rafała Drobnego. – Nie ma mowy o faulu. Rafał trafił wślizgiem piłkę, dobrą sekundę albo i później zawodnik gospodarzy wpadł na niego i się wywrócił. Nie było żadnych podstaw do tego aby ukarać nas rzutem karnym – twierdzi Burliga. W 40 min Poroniec już przegrywał 0:2, ponownie w dosyć kontrowersyjnych okolicznościach. Wyprowadzający piłkę Józef Piwowarczyk, został powalony na ziemię w środku pola, arbiter faulu jednak nie odgwizdał, a Łysica wyprowadziła skuteczny kontratak. Po przerwie gospodarze przypieczętowali wygraną dwoma kolejnymi trafieniami. – Postawiliśmy już wszystko na jedną kartę. Staraliśmy się grać ofensywnie i nadziewaliśmy się na kontry. Walczyliśmy z całych sił o tę choćby honorową bramkę. Rywale nie przebierali w środkach. Faulami przerywali nasze akcję. Sędzia karał ich żółtymi kartkami, jednego nawet wyrzucił z boiska, ale to już wszystko było za późno. Ciężko było już odwrócić losy tego spotkania. Przegraliśmy, ale dowiedliśmy, że jesteśmy kolektywem. Jeszcze raz podkreślę, że w moim przekonaniu, a jestem w piłce od wielu lat, tego spotkania nie mieliśmy prawa wygrać a nawet zremisować. Jestem przekonany, że wkrótce nadejdzie nasz czas. Musimy być cierpliwi i konsekwentni – podsumował trener Porońca.
Łysica Bodzentyn – Poroniec Poronin 4:0 (2:0)
1:0 Płusa 26 z karnego, 2:0 D. Gardyniak 39, 3:0 Kalista 51, 4:0 Anduła 86. Sędziował Jacek Kubicki z Kielc. Żółte kartki: D. Gardyniak, Drej, Grzegorski, Kalista, Płusa, Anduła – Bartos, Waksmundzki. Czerwona: Grzegorski (81 za drugą żółtą).
Łysica: Dymanowski – Płusa (80 Kuzmov), Kardas, Szymoniak, Kozubek – D. Gardyniak, Trela (63 Anduła), Drej, Pawłowski - Kiełbasa (68 Grzegorski), Kalista (75 P. Gardyniak)
Poroniec: Hładowczak – Nowobilski (70 Czernecki), R. Drobny, Bartos, Wszołek – Waksmundzki (50 Zasadni), Prokop (50 Gadzina), Mroczka, Piwowarczyk – Drąg (73 Chrobak), M. Drobny.