Sztafeta polskich biegaczy narciarskich w składzie: Maciej Kreczmer, Sebastian Gazurek, Maciej Staręga i Jan Antolec zajęła 15. miejsce w rywalizacji 4 x 10 km na igrzyskach olimpijskich w Soczi. Mistrzowski tytuł w świetnym stylu wywalczyli Szwedzi, wyprzedzając o prawie pół minuty drużyny Rosji i Francji.
Na starcie dzisiejszej rywalizacji stanęło 16 sztafet. "Na wystrzał" w biało-czerwonej ekipie wystawiony został doświadczony Maciej Kreczmer, który na co dzień trenuje z multimedalistką olimpijską Justyną Kowalczyk. Polak dotarł do strefy zmian na 11. pozycji ze stratą 47,6 sekundy do drużyny Szwecji. W tym momencie drugie miejsce z zaledwie 0,3-sekundową stratą do pierwszego miejsca zajmowali Finowie, a niecałe 10 sekund tracili Francuzi.
Po Kreczmerze na trasie pojawił się Sebastian Gazurek, który ukończył swój bieg na 14. miejscu (nasza strata do pierwszego miejsca wynosiła wtedy 2 min 23,5 sek). Szwedzi i Finowie wciąż byli na prowadzeniu, a na trzecią lokatę dzięki dobrej formie Lukasa Bauera wskoczyli Czesi.
Na trzeciej zmianie zobaczyliśmy Macieja Staręgę. Siedlczanin pojawił się w strefie zmian jako 14. zawodnik, ze stratą 4 min 6,0 sek do prowadzących Szwedów. Na 10 kilometrów przed końcem biegu do walki włączyli się Rosjanie, którzy biegli 14,3 sekundy za Szwedami. Trzecie miejsce z niewielką stratą do Rosjan zajmowali Francuzi.
Ostatnim polskim zawodnikiem na trasie był dziś Jan Antolec. Prowadzona przez niego polska sztafeta zajęła ostatecznie 15. miejsce (+ 7 min 4,5 sek). Zawody wygrali prowadzący praktycznie od startu do mety Szwedzi w składzie: Lars Nelson, Daniel Richardsson, Johan Olsson i Marcus Hellner. 27,3 sekundy po nich bieg ukończyli Rosjanie (Dmitriy Japarov, Alexander Bessmertnykh, Alexander Legkov i Maxim Vylegzhanin) i mogli się cieszyć ze srebrnego medalu igrzysk w Soczi. Niespodzianką było trzecie miejsce sztafety francuskiej (Jean Marc Gaillard, Maurice Manificat, Robin Duvillard, Ivan Perrillar Boiteux), której strata do Szwedów wyniosła 31,9 sekundy. Dopiero czwarte miejsce zajęli Norwegowie, dla których niewątpliwie miejsce poza podium było dotkliwą porażką - tym boleśniejszą, że wczoraj z rywalkami nie poradziły sobie także ich koleżanki z reprezentacji.