W biegu na 10 000 m Sebasian Druszkiewicz zajął 14. miejsce na czternastu startujących łyżwiarzy To dla mnie bardzo miłe doświadczenie i wartościowe osiągnięcie - być tu w gronie czternastu największych łyżwiarzy szybkich na świecie. Rzadko się jeździ ten dystans, trzy-cztery razy w sezonie, bo po tych ponad dwudziestu na maksa przejechanych kółkach trzeba kilka dni odpocząć. Nie da się tego jeździć tydzień w tydzień, to jest morderczy dystans, najdłuższy na łyżwach. Jestem zadowolony ze swego biegu i wyniku, na miarę moich możliwości, naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Dla mnie samo zakwalifikowanie się do tej stawki było super.
- W drużynie będę rezerwowym. Chłopaki są bardzo mocni, jeżeli zdrowie im wszystkim pozwoli, to jestem przekonany, że będą walczyć o medal. Kontuzja Konrada [Niedźwiedzkiego] jest delikatna. Na pewno nie jestem tak dobrze przygotowany jak pozostali, ale w razie czego stanę na starcie i będę walczyć - zakończył 27-letni zawodnik z Zakopanego.
Całe podium w biegu na 10 000 m znów było holenderskie, jak na 500 i 5000 m, czy na 1500 m kobiet. Największa gwiazda "pomarańczowych" panczenów, Sven Kramer, który celował tu w 3 złote medale, planu jednak nie wykona. Holender wygrał na 5000 m, ale na dwa razy dłuższym dystansie nie wytrzymał końcówki, i choć jeszcze 3 okrążenia przed końcem miał lepszy czas od Jorrita Bergsmy, to ostatecznie przegrał z nim o 4.57 sek. Trzeci był Bob de Jong (strata 22.734).
Oranje są oczywiście stuprocentowymi faworytami do zwycięstwa w drużynie. My, po złocie Zbigniewa Bródki na 1500 m mamy nadzieję, że on oraz Konrad Niedźwiedzki i Jan Szymański, z rezerwowym Druszkiewiczem, pojadą na medal. Biegi drużynowe, z udziałem 8 zespołów, odbędą się 21 i 22 lutego - to ostatnie konkurencje w łyżwiarstwie szybkim, jakie pozostały do rozegrania w Adler Arenie podczas igrzysk w Soczi. Polki (na 99 procent w składzie: Katarzyna Bachleda-Curuś, Natalia Czerwonka i Luiza Złotkowska, z rezerwową Katarzyną Woźniak) bronić będą brązowego medalu z Vancouver.