Niedzielnymi dwoma meczami Pucharu Polski, oficjalnie zainaugurowano piłkarską wiosnę na Podhalu. Trzeba podkreślić, że była inauguracja udana, bowiem oba spotkania – w Waksmundzie i Maniowach – dostarczyły dużych emocji.
W Maniowach w ramach piątej rundy PP spotkały się dwa czwartoligowe zespoły: miejscowego Lubania oraz Watry Białka Tatrzańska. Pierwsza połowa należała do gości. Oni w tej części gry prezentowali dojrzalszy, żywszy i bardziej poukładany futbol. Już w 2 min blisko zdobycia bramki był Łukasza Remiasz, ale po jego strzale z 20 metrów, świetną paradą popisał się bramkarz Lubania, Artur Świerad. Z kolei w 16 min, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, minimalnie chybił, uderzając głową Petr Vrasilovic.
Po przerwie mecz się wyrównał. Przede wszystkim Lubań zaczął grać dużo lepiej. W 48 min gospodarze powinni prowadzić, ale po akcji Kamila i Sylwestra Kurnytów, fatalnie z 3 metrów przestrzelił Robert Karkula. W odpowiedzi w 50 min, minimalnie pomylił się Remiasz, a w 53 min po strzale Pawła Łojka, piłka trafiła w słupek. W 55 min z kolei precyzji zabrakło K. Kurnycie, który w 8 metrów uderzył w boczną siatkę.
Wynik bezbramkowy utrzymał się do końca regulaminowego czasu gry. Losy awansu rozstrzygnęły się więc w rzutach karnych. Potrzebnych było pięć ich serii. W tej ostatniej Świerad obronił uderzenie Petera Drobnaka, a Grzegorz Ciesielka pokonał Kamila Rabiasza i to Lubań gra dalej.
- Mimo porażki jestem zadowolony z postawy zespołu. Zagraliśmy zdecydowanie lepiej niż chociażby w meczu sparingowym z Lubaniem kilka tygodni temu. Do przerwy uważam, że byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem. Po przerwie mecz się wyrównał, ale i tak jestem zdania, że to my byliśmy bliżsi zdobycia gola w tym meczu. Nie udało się, a karne to już loteria. Szkoda, że kończy się nasza pucharowa przygoda, ale dla nas priorytetem jest liga i na tym się skupiamy – ocenił trener Watry, Janusz Niedźwiedź.
- Pierwsze śliwki robaczywki. Nie wiem co się z nami stało w pierwszej połowie. Można było odnieść wrażenie, że nie było nas na boisku. Nie wiem czym to tłumaczyć. Brakowało składu i ładu w naszej grze. W przerwie kilka rzeczy sobie wytłumaczyliśmy i już w tej drugiej połowie prezentowaliśmy się dużo korzystniej. Stworzyliśmy sobie cztery, może pięć fajnych styuacji, ale zabrakło zimnej krwi. Generalnie uważam, że wynik remisowy jakim się skończyło 90 minut, nie krzywdzi żadnej ze stron. A w karnych główną rolę odgrywa szczęście. Ono tym razem było przy nas – podsumował szkoleniowiec Lubania, Łukasz Biernacki.
Wolski Lubań Maniowy – Kotelnica Watra Białka Tatrzańska 0:0 k. 5:4
Sędziował Roman Baran z Witowa. Żółte kartki: Kuchta, Marszałek. Widzów: 300
Lubań: Świerad – Gołdyn, Czubiak, Firek, Karkula (66 Darowski) – Kuziel (46 Górecki), Złocki, Noworolnik, K. Kurnyta (76 Ostachowski) – S. Kurnyta, Ciesielka.
Watra: Rabiasz – Kowalczyk, G. Bochnak, Vresilovic, Drobnak – Marszałek (90 T. Remiasz), Łojek, Zubek (70 Kuszczak), Kuchta – Gacek, Ł. Remiasz.
W Waksmundzie jeszcze w ramach 4 rundy pucharowych rozgrywek, gospodarze, gracze Huraganu sprawili sporą niespodziankę, ogrywając wyżej notowanych piłkarzy KS Zakopane. Goście w pierwszej połowie dwukrotnie obejmowali prowadzenie, ale to Huragan na przerwę schodził z jedno bramkową zaliczką (3:2). Na początku drugiej połowy, czerwoną kartkę obejrzał gracz Zakopanego, Michael Drabik. Mimo liczebnego osłabienia zakopiańczycy zdołali zdominować przez kilkanaście minut wydarzenia na boisku, a efektem tego był wyrównujący gol zdobyty w 75 min przez Andrzeja Króla. Ostatnie słowo należało jednak do piłkarzy z Waksmunda. W 82 min bramkę na wagę zwycięstwa i awansu do kolejnej rundy PP, zdobył rezerwowy Tomasz Mroszczak, który strzałem głową przelobował Damiana Dziedzica.
- Przegraliśmy po katastrofalnych błędach w tyłach. Szkoda, ale tragedii nie robimy. Mam nadzieję, że będą złe miłego początki i w lidze, w której też będziemy dysponować szerszym i mocniejszym składem, już będziemy się prezentować korzystniej – powiedział trener KSZ, Jerzy Grabara.
- Przyznam, że miałem w tym mecz rozdarte serce. Zarówno Huragan jak i Zakopane to dwa najbliższe memu sercu kluby. Samo spotkanie to gra błędów z obu stron. My popełniliśmy o jeden mnie i wygraliśmy – skwitował trener Huraganu, Bartłomiej Walczak.
Huragan Waksmund (V) – KS Zakopane (IV) 4:3 (3:2)
0:1 Ustupski 4, 1:1 Młynarczyk 16, 1:2 Król 23, 2:2 S. Drożdż 32, 3:2 B. Handzel 38, 3:3 Król 75, 4:3 T. Mroszczak 83. Sędziował Paweł Folwarski. Czerwona kartka: Drabik 48. Widzów: 300
Huragan: M. Cyrwus – B. Mroszczak, K. Potoczak, S. Garcarz, B. Handzel – J. Mroszczak, A. Mozdyniewicz (58 M. Potoczak), T. Cyrwus, M. Garcarz (86 P. Mozdyniewicz) – Młynarczyk (68 T. Mroszczak), S. Drożdż (54 Zagata).
Zakopane: Paszuda (46 Dziedzic) - Floryn, Leniewicz, Wszołek, Bachleda - Król, Babicz (62 Sawina), Stępień, Drabik - Ustupski, Kłosowski (68 Frasunek).