Piłkarze Porońca Poronin nie zdobędą trzeci raz z rzędu Pucharu Podhala. W półfinale tegorocznej edycji obrońcy tytułu zostali wyeliminowani przez dużo niżej notowany zespół Orkana Raba Wyżna. Spotkanie dostarczyło olbrzymich emocji, a rozstrzygnięcie poznaliśmy dopiero w dziesiątej (!) serii rzutów karnych.
Początek meczu wcale nie zapowiadał tak sensacyjnego jego końca. Poroniec szybko przejął inicjatywę i w 11 minucie objął prowadzenie. Marcin Grela wykorzystał drugą swoją szansę w tym spotkaniu (pierwszą miał już w 20 sekundzie) i sfinalizował akcję prawą stroną Marcina Folwarskiego. Z każdą jednak kolejną minutą coraz śmielej atakowali gospodarze i w 38 min przyszły tego efekty. Przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy, błąd popełnili obrońcy Porońca, konkretnie Artur Prokop, piłkę przejął Robert Teper, podbiegł z nią kilka metrów i z okolic linii pola karnego uderzył na tyle precyzyjnie, że futbolówka mimo interwencji Rafała Gawrona wpadła do bramki tuż przy prawy słupku. Orkan przed przerwą mógł nawet prowadzić, ale w ostatniej akcji tej części meczu Patryk Filipek stojąc na trzecim metrze przed bramką Porońca, nie sięgnął piłki.
W drugiej połowie to gospodarze byli bardziej aktywni. Wykazywali przede wszystkim zdecydowanie więcej cech wolicjonalnych. To jednak goście w 66 min zdobyli swojego drugiego gola w meczu. Po jednej z nielicznych składnych ataków Porońca, crossowe podanie Jana Stopki, trafiło na prawą stronę do będącego w polu karnym Folwarskiego, ten zgrał ją na piąty metr, gdzie Rafał Gadzina trącił ją czubkiem głowy i ta wpadła za plecy Krzysztofa Szklarza. Wydawało się, że po tym ciosie gospodarze już się nie podniosą. Tymczasem w 87 min Orkan wyprowadził wzorowy kontratak. Prawą stroną akcję zainicjował Paweł Gromczak i gdy był już niemal przy linii końcowej boiska zacentrował w pole karne, gdzie najwyżej wyskoczył jeden z najmniejszych zawodników na boisku, 16 letni Patryk Borzęcki i z bliska głową umieścił piłkę tuż pod poprzeczką. Trzeba nadmienić, że w tym momencie gospodarze grali już z przewagą jednego zawodnika, bo w 80 minucie, gracz Porońca nie mogąc się pogodzić z brakiem reakcji sędziego na rzekomy faul na nim, rzucił w jego stronę parę niecenzuralnych słów, za co w ciągu 10 sekund obejrzał dwie żółte i w konsekwencji czerwoną kartkę.
Wynik 2:2 utrzymał się do końca regulaminowego czasu gry. Zgodnie z regulaminem rozgrywek pucharowych, dogrywki nie było. O losach awansu do finału decydowały więc rzuty karne. W nich emocje sięgały zenitu. Pierwszych pięciu zawodników z obydwu drużyn bezbłędnie wykonało swoją próbę. W szóstej serii pierwszy pomylił się gracz Orkana Mateusz Lenart (Gawron obronił), ale i Artur Prokop nie wykorzystał swojej „jedenastki" (Szklarz obronił). Dwie kolejne pary znów były skuteczne. W dziewiątej poprzeczkę najpierw ostemplował Paweł Gromczak, a po chwili jego „wyczyn" powtórzył Kamil Nowobilski. I wreszcie w kolejnym duecie Mateusz Czyszczoń trafił, a Gawron przestrzelił i szalony taniec radości wraz ze swoimi kibicami odtańczyli gracze Orkana.
- To takie podsumowanie całego sezonu, bardzo dla nas nieudanego. W dzisiejszym meczu aby nas ograć wystarczyła wola walki i tą gospodarze pokazali. Gratuluje im, awansowali zasłużenie – krótko ocenił trener Porońca, Marcin Manelski.
- Przed tym spotkaniem mieliśmy w głowach nasze półfinałowe pucharowe spotkanie przed kilkoma laty z Lubaniem Maniowy, czyli wówczas potencjalnie porównywalną drużyną jaką jest dzisiaj Poroniec. Wtedy przegraliśmy w rzutach karnych. Staraliśmy z tego meczu wyciągnąć wnioski i unikać błędów jakie wówczas popełniliśmy. Wiedzieliśmy, że to Poroniec będzie częściej przy piłce, że my będziemy za nią musieli biegać. Nie bałem się tego, bo fizycznie jesteśmy dobrze przygotowani. Cierpliwie czekaliśmy na błędy przeciwników. Byliśmy w tym konsekwentni i dwa z tych błędów udało się nam wykorzystać. Karne to loteria. Nie trenowaliśmy ich przed tym meczem. Szczęście było po naszej stronie. Cieszymy się bo to dla nas duży sukces. Na pewno po wyeliminowaniu tak mocnej drużyny jak Poroniec, nasze apetyty wzrosły, morale chłopaków poszło w górę. Na finał pojedziemy jednak bez stresu, bez żądnej presji. Będzie to powiedzmy taka nagroda, dla chłopaków za cały rok pracy na treningach i w meczach – cieszył się po meczu grający trener Orkana, Robert Możdżeń.
Kto będzie rywalem Orkana w finale Pucharu 29 czerwca w Lipnicy Wielkiej, okaże się dopiero 26 czerwca, kiedy rozegrane zostanie drugie półfinałowe spotkanie między drużynami Huraganu Waksmund i Lubania Maniowy.
Orkan Raba Wyżna – Poroniec Poronin 2:2 (1:1). Karne: 8:7
Bramki: 0:1 Grela 11, 1:1 Teper 38, 1:2 Gadzina 66, 2:2 Borzęcki 87. Sędziowali: Roman Baran oraz Marcin Tesarski i Mateusz Paszuda. Żółte kartki: K. Rapta, Mateusz Czyszczoń – Gogola, Prokop. Czerwona: Gogola (80 za drugą żółtą). Widzów: 300
Orkan: K. Szklarz – K. Rapta (72 Michał Czyszczoń), Mateusz Czyszczoń, Łukasz Chrobak (72 Borzęcki), G. Kasprzyk – Teper, Skawski (82 Kasiniak), M. Lenart, Możdżeń – Gromczak, Filipek.
Poroniec: Gawron – Nowobilski, Bartos, Prokop, Kępa – Folwarski, Chrobak, Stasik (69 Gogola), Stopka (69 Zasadni) – Gadzina (69 Waksmundzki), Grela (76 Lichacz).