Zakończyły się Mistrzostwa Polski w Super Enduro. Debiutujący w tej imprezie nowotarżanin Oskar Kaczmarczyk w klasyfikacji generalnej zajął ostatecznie doskonałe miejsce drugie, ustępując jedynie Emilowi Juszczakowi z Joniec Team.
Sprawa podziału miejsc na podium rozstrzygnęła się dopiero w ostatniej, piątej rundzie eliminacji, która w miniony weekend odbyła się w miejscowości Tymbark. W walce o złoto liczyli się już tylko Kaczmarczyk z Juszczakiem. Nowotarżanin po czterech rundach tracił do swojego przeciwnika 6 punktów.
Kaczmarczyk zaczął wyśmienicie. W pierwszym wyścigu finałowym był pierwszy. Juszczak przyjechał na miejscu drugim. To oznaczało, ze obaj w „generalce" zrównali się punktami, ale dzięki większej ilości zwycięstw w całym cyklu, to nowotarżanin w tym momencie był Mistrzem Polski. Aby przypieczętować tytuł, w drugim przejeździe, Kaczmarczyk wcale nie musiał wygrać, musiał tylko dojechać do mety przed Juszczakiem. Niestety dwa upadki spowodowały, że „Oski" zajął dopiero miejsce czwarte (Juszczak był trzeci).
- Szkoda, bo tytuł był na wyciągnięcie ręki. Świetnie się czułem, co znalazło odzwierciedlenie w pierwszym przejeździe. W drugim też z początku wszystko dobrze się układało. Po starcie byłem drugi. Bodajże na trzecim okrążeniu „wbiłem" się jednak w opony, a w dodatku uderzył we mnie zawodnik, którego chwilę wcześniej zdublowałem. Spadłem na przedostatnie miejsce. Zacząłem gonić „czołówkę" . Doścignąłem nawet Emila. Byłem tuż za nim. Nie wiem co się potem stało. Chyba się przestraszyłem tego, że naprawdę mogę być Mistrzem Polski. Chwila dekoncentracji, kolejny błąd, kolejny upadek i było po sprawie – przyznał Kaczmarczyk, który jednak z tytułu wicemistrza jest bardzo zadowolony: - Wynik przerósł nasze oczekiwania. Przed sezonem nie było żadnego nacisku na wynik. Miałem po prostu w każdej eliminacji jechać na maksimum moich aktualnych możliwości. Oczywiście wyniki, które osiągałem „nakręcały" mnie. Jak to mówią apetyt zawsze rośnie w miarę jedzenia. Kiedy więc pojawiła się szansa na walkę o mistrzostwo Polski, nie odpuszczałem. Nie udało się. Trudno. Mam nadzieję, że za rok zrewanżuje się Emilowi – podkreślił nowotarżanin.
Teraz przed Kaczmarczykiem kolejne wyzwania. Już w czwartek wyjeżdża do Rumunii na jeden z najtrudniejszych w świecie zawodów w Hard Enduro – REGIMENT 13.
- To dwudniowa impreza. Trzeba będzie pokonać dwukrotnie dystans 40 kilometrów, który będzie wiódł przez lasy, potoki i strome podjazdy. Limit czasu na jeden przejazd to 4 godziny. Wygra ten, który najszybciej dojdzie do mety – wyjaśnia nowotarżanin, który z kolei w dniach 6-7 września wystartuje w organizowanych przez Tadeusza Błażusiaka w Kopalni Węgla Brunatnego w Bełchatowie zawodach Red Bull 111 MEGAWAT także w kategorii Hard Enduro.