Niestety przedostatnia 29 kolejka ligi okręgowej nie okazała się szczęśliwa dla walczących o awans do IV ligi piłkarzy LKS Szaflary. W starciu na własnym boisku z z Płomieniem Limanowa tylko zremisowali oni 1:1 z Płomieniem Limanowa i teraz aby nie musieć się oglądać na wyniki innych spotkań, muszą wygrać ostatnie, wyjazdowe spotkanie z Hartem Tęgoborza. Swoje mecze przegrały w tej kolejce również zespołu ze Szczawnicy i Waksmunda.
Szaflary – Płomień Limanowa 1:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Baboń 35, 1:1 Ociepka 85.
Szaflary: Paszuda – Hajnos (46 P. Kamiński), Rusnak (75 Szczerba), Strama, Bielański – Joniak, F. Kamiński, Jarząbek, Gogolak – Baboń ŻK, Kłosowski (88 Gałdyn).
Płomień: Ł. Koza – Pietruch, Zawada, Musiał, Bukowiec – Kiełbasa, Jantas, Łątka ŻK, S. Koza – K. Koza (18 Ociepka), Haszczyk.
Sędziował: Gabriel Antoszak z Gorlic. Widzów: 300
Głównym powodem tego, że gospodarze tego meczu nie wygrali była ich duża nieskuteczność. Już w 30 sekundzie przed szansą stanął Kłosowski, ale głową z bliska przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 28 min ten sam zawodnik uderzał z 10 metra, ale minimalnie niecelnie. W 35 min Szaflary już jednak prowadziły, po ładnej, koronkowej akcji. Zainicjował ją Jarząbek, dograł na prawą stronę do Kłosowskiego, ten odegrał na środek pola karnego do Babonia, który skierował piłkę do bramki. W 43 min po drugiej stronie nieznacznie chybił Kiełbasa. W 47 min F. Kamiński w sytuacji sam na sam z bramkarzem Płomienia, kopnął piłkę wprost w jego ręce. W 56 min z pięciu metrów fatalnie spudłował Baboń. W 77 min nieporozumienia Paszudy ze Stramą omal nie wykorzystał Kiełbasa. W 84 min po raz kolejny dobrą okazję zmarnował Kłosowski, fatalnie kiksując z najbliższej odległości. To zemściło się na gospodarzach minutę później. Po błędzie defensywy Szaflar, piłka dotarła w pole karne pod nogi Ociepki, który pewnie uderzył do bramki obok wybiegającego Paszudy i jak się okazało ustalił wynik tego pojedynku. Jeszcze w samej końcówce gospodarze mieli kilka stałych fragmentów gry w pobliżu pola karnego rywala, ale niewiele było z nich pożytku.
- Mecz powinniśmy rozstrzygnąć jak nie w pierwszej połowie to na początku drugiej. Ogarnęła nas jakaś dziwna niemoc strzelecka. A tak to się na ogół kończy, że jak nie wykorzystasz kilku sytuacji, to sam tracisz gola. Sprawa awansu nie co się skomplikowała, ale wciąż wszystko jest w naszych rękach i nogach. Jedziemy do Tęgoborzy po zwycięstwo – ocenił trener Szaflar, Stanisław Budzyk.
Orkan Szczyrzyc – Huragan Waksmund 3:1 (1:0)
Bramka dla Huraganu: Siuty 68 z karnego.
Huragan: Rejczak – M. Handzel, B. Handzel, Maciasz, B. Mroszczak (75 B. Drożdż) – J. Mroszczak, Cyrwus (55 Zubek), A. Mozdyniewicz, M. Potoczak – Siuty, P. Zagata.
Pierwszego gola Huragan stracił w 38 min. W 66 min po zagraniu ręką jednego z zawodników Orkana we własnym polu karnym, waksmundzianie mieli rzut karny. Nie wykorzystał go Bartłomiej Mroszczak. Jednak dwie minuty później ten zawodnik wywalczył kolejną „jedenastkę" dla swojego zespołu. Tym razem skutecznym jej egzekutorem okazał się Mariusz Siuty. W 80 min prosty błąd przy wykonaniu rzutu wolnego, kosztował graczy Huraganu stratę drugiego gola, a już w doliczonym czasie gry gospodarze wygraną przypieczętowali trzecim trafieniem.
- Chcieliśmy coś „urwać' faworyzowanym gospodarzom i byliśmy blisko realizacji tego celu. Mimo sporych problemów kadrowych zagraliśmy całkiem niezły mecz. Długo wynik końcowy był sprawą otwartą. Można gdybać co by było gdyby udało się wykorzystać oba rzuty karne. Martwi też łatwo i zarazem głupio stracony gol na 1:2. A trzecia stracona bramka to była już konsekwencja tego, że dążąc do bramki wyrównującej, zaangażowaliśmy wszystkie siły w ofensywę i daliśmy się skontrować – przyznał grający trener Huraganu, Marcin Zubek
KS Tymbark – Jarmuta Szczawnica 2:1 (1:0)
Bramka dla Jarmuty: Pawełczak 82.
Jarmuta: Bobak – K. Ciesielka, Mlak, Diop (70 J. Pietrzak), Jasiurkowski – Ł. Wierioch, Borucki (80 D. Ciesielka), M. Pietrzak, Waligóra (70 Suder) – Pawełczak, W. Wiercioch.
- Przy odrobinie szczęścia mogliśmy się pokusić o co najmniej remis, bo mieliśmy ku temu sporo okazji. Gospodarze niczym specjalnym nie zaimponowali, ani nas nie zaskoczyli. Stracony gol po niepotrzebny zupełnie rzucie karnym w pierwszej połowie, troszkę nam podciął skrzydła, ale w drugiej już spotkanie było wyrównane – przyznał trener Jarmuty, Jerzy Grabara.