W zaległym derbowym spotkaniu grupy wschodniej IV ligi piłkarze Lubania Maniowy pokonali na swoim boisku 2:0 KS Zakopane. Mecz do specjalnie udanych oba zespoły zaliczyć jednak na pewno nie mogą.
Jak to w derbach bywa walki i zaangażowania obu stronom odmówić nie można. Tyle, że ambicja nie szła w parze z precyzją. Stąd mnóstwo było w tym spotkaniu przypadku, chaosu i nieporadności.
W pierwszej połowie jedyną godną odnotowania sytuacją była ta bramkowa z 16 min, choć i tutaj dużą rolę odegrało szczęście. Lubań wykonywał rzut rożny. W zamieszaniu jakie powstało w polu karnym zakopiańczyków, piłkę zagarnął Sławomir Basisty, uderzył z siódmego metra, futbolówka po drodze odbiła się jeszcze od nóg Mateusza Chrobaka i wpadła do bramki.
Kolejne minuty pierwszej odsłony to gra w środku pola. Dużo przebitek, walki w powietrzu, ale i mnóstwo niewymuszonych strat po obydwu stronach. Mecz na moment ożywił się na początku drugiej połowy. To był zdecydowanie najciekawszy fragment tego spotkania. Najpierw w 50 min po ładnej, dynamicznej akcji gospodarzy, Robert Karkula wbiegł w pole karne, uderzył po długim rogu, ale Daniel Paszuda zdołał sparować piłkę na rzut rożny. Dwie minuty później to zakopiańczycy, mieli zdecydowanie najlepszą okazję w tym meczu. Do zagranej z głębi pola piłki wyszedł Chrobak, znalazł się sam przed Arturem Świeradem, ale bramkarz Lubania odważnym, ale też i ryzykownym wyjściemz bramki, zapobiegł utracie gola.
Potem przez kolejnych kilkanaście minut mieliśmy do czynienia z „kopanką". W dodatku grę zaczął utrudniać deszcz. Śliska murawa utrudniała zawodnikom kontrolę nad piłką. Mnożyły się faule.Odrobinę lepiej w tych warunkach prezentowali się gospdoarze. W 80 min Migacz świetnie dostrzegł wbiegającego w pole karne Karkulę, dokładnie mu dograł, ale pomocnik Lubania po raz drugi w tym spotkaniu przegrał pojedynek z Paszudą. Mecz rozstrzygnął się dwie minuty później w okolicznościach, które wywołały sporo kontrowersji, szczególnie w obozie zakopiańczyków. Na przedpolu bramki gości powstało znów spore zamieszanie. Gospodarze dwukrotnie uderzali z bliska na bramkę, ale w obu przypadkach nie trafiali czysto w piłkę, której złapać nie potrafił też Paszuda. Za drugim razem golkiper zakopiańczyków został raczej przypadkowo trafiony nogą w rękę i dużym grymasem bólu padł na murawę. Arbiter jednak gry nie przerwał, do piłki dopadł Kurnyta i umieścił ją w pustej bramce. Na tym emocje w tym spotkaniu się zakończyły.
- W derbach liczy się wynik. Styl ma drugorzędne znaczenie. Na pewno było to bardzo ciężkie spotkanie. Szczerze, myślałem, że będzie łatwiej. Zespół z Zakopanego był jednak świetnie zorganizowany w defensywie. Było nam bardzo ciężko przedostać się w ich pole karne. Najważniejsze, że dwukrotnie udało się trafić do bramki – podsumował trener Lubania, Łukasz Biernacki.
- W takich meczach o zwycięstwie decyduje to, która z drużyn pierwsza zdobędzie gola. Uczynili to goście, ale przy dużym naszym udziale. Uczulałem swoich zawodników, aby przy stałych fragmentach uważali, byli skoncentrowani. Niestety zaspaliśmy przy bodajże pierwszym rzucie rożnym i to kosztowało nas utratę bramki, która można powiedzieć ustawiła to spotkanie. Próbowaliśmy odrobić straty, walczyliśmy, biegaliśmy, ale wydaje mi się że szczególnie w ataku byliśmy zbyt bojaźliwi. Szkoda tej sytuacji Mateusza na początku drugiej połowy, bo przy golu na 1:1 różnie mogło być – ocenił trener KSZ Maciej Ejsmond.
Wolski Lubań Maniowy – KS Zakopane 2:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Basisty 16, 2:0 S. Kurnyta 82.
Lubań: Świerad – Czubiak, Górecki, D. Firek, Ostachowski – Migacz (88 Kasica), S. Kurnyta ŻK, Ziemianek, Karkula (90 Kopytko) – M. Firek (65 Kołodziej), Basisty (85 Jandura).
KSZ: Paszuda (83 Dziedzic) – Pawlik, Chrobak ŻK, Murzyn, Sawina – Stalmach (46 Gaura), Drabik, Stępień, Gąsienica Bednarz (55 B. Kurnyta ŻK) – Grela, Kasperczyk (83 Witoń).
Sędziował: Jarosław Kuźniar z Krakowa. Widzów: 100
|