W 14 kolejce spotkań grupy małopolsko-świętokrzyskiej 3 ligi efektowne zwycięstwo na swoim boisku odniosło Podhale Nowy Targ, które pokonało 4:1 Poprad Muszynę. Nie udał się za to wyjazd do Połańca, piłkarzom Porońca Poronin, którzy ulegli gospodarzom 1:4.
Podhale Nowy Targ – Poprad Muszyna 4:1 (2:0)
Bramki: 1:0 Urbański 21, 2:0 Świerzbiński 25 z karnego, 3:0 Urbański 48, 4:0 Pająk 50, 4:1 Abubakar 86.
Podhale: Różalski – Basta (82 Komorek), Mikołajczyk, Urbański, Drobnak ŻK – Waksmundzki (66 Antolak), Świerzbiński, Jandura (72 Misiura), Czubin – Fałowski (72 Duda), Pająk ŻK.
Poprad: Jękot – Meklinger, Janur, Zachariasz, Sobas (62 Fabisiak – Bomba, Podgórniak (70 Abubakar), Saratowicz ŻK, Tokarz ŻK – Polański ŻK, Orzechowski.
Sędziował: Michał Górka z Tarnowa. Widzów:200
Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego uwidoczniła się przewaga nowotarżan. W 5 min uderzenie Rafała Waksmundzkiego, efektowną paradą zatrzymał Adrian Jękot. Po chwili bramkarz Popradu nie dał się zaskoczyć uderzającemu z dystansu Pająkowi. Efekty przewagi miejscowych nadeszły w 21 min, kiedy objęli prowadzenie. Po strzale Michała Czubina, Jękot odbił piłkę, dopadł do niej Fabian Fałowski, dograł wzdłuż linii bramkowej na środek pola karnego skąd nie do obrony uderzył Mateusz Urbański. W 25 min już było 2:0. Faulowany w polu karnym Popradu był Bartłomiej Pająk, a rzut karny pewnie wykorzystał Sebastian Świerzbiński. Tuż przed prezerwą bliscy zdobycia gola kontaktowego byli goście, ale minimalnie chybił Mateusz Orzechowski.
Losy meczu rozstrzygnęły się w pierwszych 5 minutach drugiej połowy, kiedy Podhalanie dołożyli kolejne dwa trafienia. Najpierw drugi raz na listę strzelców wpisał się Urbański, tym razem efektownym, bezpośrednim uderzeniem z 20 metrów z rzutu wolnego. Za moment na indywidualną akcję, zakończoną precyzyjnym strzałem z 16 metrów zdecydował się Pająk. Gości stać było jedynie na honorowe trafienie, autorstwa rezerwowego Sani Abubakara, który przy biernego postawie bramkarza gospodarzy, z bliska wepchnął piłkę do bramki.
- Pierwsze 20 minut bardzo nerwowe. Później wypracowywaliśmy sobie dogodne sytuacje strzeleckie. Gdyby nie bramkarz Popradu, to wynik byłby wyższy. Wybronił takie trzy piłki, że należą mu się wielkie brawa – przyznał gracz Podhala, Daniel Mikołajczyk.
- Gratuluję moim zawodnikom, bo rozegrali dobre spotkanie. Konsekwentnie realizowaliśmy założenia przedmeczowe. Kluczem do zwycięstwa była defensywa, zabezpieczenie własnej bramki. Mamy duży potencjał w ataku, więc nawet przy uważnej grze w obronie potrafimy stwarzać sytuacje golowe – ocenił trener Podhala, Marek Żołądź.
- Dwadzieścia minut graliśmy nieźle. Nasza gra, o której chciałbym przemilczeć, skończyła się wraz z utratą trzeciego i czwartego gola. Gospodarze zagrali dobry mecz i zasłużenie przegraliśmy. Mamy problemy kadrowe. 13- 14 chłopaków mam do gry, a to za mało, by myśleć o wyższych celach – przyznał szkoleniowiec Popradu, Marcin Manelski.
Czarni Połaniec - Poroniec Poronin 3:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Żurawski 39, 1:1 Mazurkiewicz 63, 2:1 Kamiński 81, 3:1 Mazurkiewicz 86, 3:2 Łyduch 89.
Czarni: Dydo - Dyl (86 Łuc), Załucki, Witek, Krępa – Cecot (88 Meszek), Obierak, Skiba, Motyl (46 Mazurkiewicz) , Ryguła (90 Wereszczak) - Kamiński.
Poroniec: Zając - Kogut (75 Stopka), Piszczek, Pluta ŻK, Senderski - Wolański, Nowak, Malinowski, Gryźlak - Żurawski (64 Łyduch), Gadzina.
Sędziował: Szymon Ubożak z Kielc. Widzów: 150.
Pierwsza połowa to dominacja Porońca, udokumentowana golem w 39 min Macieja Żurawskiego, który sfinalizował akcję i wymianę podań między Januszem Wolańskim, a Rafałem Gadziną. Po przerwie obraz gry się zmienił. W 62 min prowadzenie Porońca mógł podwyższyć Paweł Nowak, nie wykorzystał jednak dogodnej ku temu okazji. Za moment gospodarze wyrównali, po kontrataku i trafieniu głową Piotra Mazurkiewicza. Od tego momentu to do Czarnych należała inicjatywa. W 81 min wyszli oni na prowadzenie. Nieporozumienie obrońców i bramkarza Porońca wykorzystał Piotr Kamiński, a 3 minuty później mocnym, plasowanym uderzeniem z 20 metrów na 3:1 podwyższył ponownie Mazurkiewicz. W 86 min po indywidualnej akcji, drugą bramkę dla Porońca dobył Mariusz Łyduch. Ten sam zawodnik w doliczonym czasie gry, mógł uratować Porońcowi remis, ale przy próbie oddania strzału niefortunnie się poślizgnął
- Pierwsza połowa bardzo dobra w naszym wykonaniu. Nieźle wychodził nam atak pozycyjny, do jakiego zmusili nas cofnięci głęboko do defensywy gospodarze. Szkoda, że z licznych sytuacji bramkowych jakie sobie stworzyliśmy, wykorzystaliśmy tylko jedną. Kluczowym momentem był strata przez nas gola wyrównującego. On dodał gospodarzom wiary, a nam podciął najwyraźniej skrzydła – ocenił kapitan Porońca, Bartłomiej Piszczek.
|