W szlagierze 26 kolejki spotkań grupy wschodniej IV ligi piłkarze Lubania Maniowy zremisowali 1:1 na swoim boisku z Barciczanką Barcice. Nie doszło do spotkania w Białce Tatrzańskiej, gdzie Watra miała zmierzyć się z Glinikiem Gorlice. Goście przyjechali bez kart zdrowia.
Lubań Maniowy – Barciczanka Barcice 1:1 (0:0)
Bramki: 1:0 Basisty 63, 1:1 Maślejak 69 z karnego.
Lubań: Świerad – Gołdyn (55 Karkula), Górecki, D. Firek, Młynarczyk – Migacz, Nowak, Kołodziej, Kurnyta (85 Ziemianek), M. Firek (75 Kasica) – Basisty.
Barciczanka: Bieniek – Gryźlak, Zinyak, Saratowicz, A. Zawiślan – Maślejak, Krupa, T. Zawiślan , Kalisz (57 Tarasek) – Tokarczyk (66 Szczepanik), Podgórniak.
Sędziował: Mateusz Czerwień z Myślenic. Żółte kartki: Górecki, Nowak – Saratowicz, A. Zawiślan, T. Zawiślan, Podgórniak. Widzów: 300
Optyczną przewagę przez całe spotkanie posiadali goście. Oni też w ciągu 90 minut stworzyli sobie więcej klarownych do zdobycia sytuacji, ale skuteczność tego dnia nie była ich mocną stroną. W 4 min po rzucie rożnym Saratowicz zgrał głową piłkę na piąty metr do Zinyaka, ten jednak mając przed sobą tylko bramkarza Lubania, fatalnie skiksował. W 30 min po składnym kontrataku, lewą stron przedarł się A. Zawiślan, dośrodkował na środek pola karnego, a tam S. Tokarczyk głową przestrzelił nad bramką. Lubań w tej części gry ograniczył się jedynie do strzałów dystansu. W 40 min Bieńka próbował zaskoczyć z 25 metrów Basisty, ale uderzył zbyt słabo, a w 43 min uderzenie z rzutu wolnego Góreckiego przeleciało obok bramki.
W drugiej połowie w dalszym ciągu inicjatywa należała do przyjezdnych, ale to Lubań w 63 min objął prowadzenie. Akcje zainicjował M. Firek, który minął kilku rywali, zbiegł z prawej strony do środka pola, po czy dograł do Basistego, ten uderzył z linii pola karnego i piłką po rękach interweniującego Bieńka wpadła do bramki. Riposta gości była jednak szybka. W 69 min szarżujący Maślejak został powalony w polu karnym przez stoperów Lubania i arbiter wskazał na „jedenastkę”. Tą pewnie wykorzystał sam poszkodowany. Barciczanka poszła za ciosem i stwarzała sobie kolejne sytuacje bramkowe. W 71 min minimalnie głową przestrzelił Tarasek, a w 80 min po stracie Migacza, Szczepanik uderzył z 20 metrów, ale wprost w Świerada. Zdecydowanie najlepszą okazję na zwycięskiego gola miał w 83 min Podgórniak, który w sobie tylko wiadomy sposób nie potrafił umieścić piłki w bramce będąc metr przed nią (trafił w boczną siatkę). Za tą nieskuteczności gospodarze mogli skarcić gości w samej końcówce, ale w prosty sposób zepsuli dwa kontrataki.
- Przyjechaliśmy po zwycięstwo. Co z tego, ze byliśmy zdecydowanie lepszą drużyną, jak wykazaliśmy się skutecznością na poziomie trampkarzy – przyznał po meczu mocno zdenerwowany trener gości Tomasz Szczepański.
- Wiedzieliśmy jakim potencjałem dysponują rywale. Piłkarsko to moim zdaniem najlepsza drużyna w lidze. Dlatego nie chcieliśmy grać „otwartej” piłki. Naszym zadaniem była uważna gra w defensywie i szukanie swoich szans w kontrataku. I takowe były. Szkoda tylko że tylko jedną z nich wykorzystaliśmy. Nie pomogliśmy też szczęściu, prowokując w głupi sposób stratę bramki. Utrzymaliśmy w tabeli przewagę nad Barciczanką, ale też zwiększyliśmy sobie dystans do lidera z Bochni – ocenił z kolei trener Lubania, Łukasz Biernacki.
|