Z doskonałej strony w drugiej wiosennej kolejce spotkań rozgrywek grupy wschodniej IV ligi pokazali się reprezentanci Podhala. Szczególnie zaimponowali gracze Lut punkty z Woli Rzędzińskiego przywiozła Watra, która pokonała gospodarzy 2:1.
Wolania Wola Rzędzińska – Watra Białka Tatrzańska 1:2 (1:0)
Bramki dla Watry: Buć 55, samobójcza 56.
Watra: Majerczyk – Bochnak, Gąsiorek, Maciasz, Kosturko – Kostrzewa, Kołbon, Kalita, Msiura (70 Dziubas), Kuchta - Buć.
Do przerwy Watra przegrywała 0:1 tracąc gola niemal w ostatniej akcji tej części gry. Losy meczu białczanie odwrócili w drugiej połowie w odstępie 120 sekund. Najpierw wyrównał Konrad Buć, który po prostopadłym podaniu z głębi pola od Jakuba Maciasza wygrał pojedynek sam na sam z bramkarzem gospodarzy. A po chwili zwycięskiego jak się okazało gola, sprezentował Watrze stoper gości, który w dosyć kuriozalny sposób trafił do własnej bramki.
- Naciskany przez naszych zawodników chciał wycofać piłkę do bramkarza, ale zrobił to na tyle niedokładnie, że futbolówka wtoczyła się do bramki – mówi grający trener Watry, Mirosław Kalita – Mieliśmy w tej sytuacji sporo szczęścia, ale myślę że z przebiegu gry, szczególnie w drugiej połowie zapracowaliśmy na to zwycięstwo – dodał szkoleniowiec Watry.
GKS Drwinia – Lubań Maniowy 1:6 (1:1)
Bramki dla Lubania: M. Firek 26, 60, Basisty 55, 62, Karkula 75, Czubiaka 87.
Lubań: Świerad – Nowak, D. Firek, Górecki, Czubiak – M. Firek (70 Noworolnik), Jandura, Kołodziej, Karkula (80 Zagata), Kurnyta (75 Ziemianek) – Basisty (79 Dudzik).
Po pierwszej połowie był remis 1:1. Pierwszy z gola cieszył się Lubań. W 26 min Czubiak posłał z głębi pola prostopadłe podanie, przejął je M. Firek i wygrał pojedynek sam na sam z golkiperem gospodarzy. Drwinia wyrównała tuż przed przerwą, choć zdaniem maniowian zdobywca gola był na pozycji spalonej.
Drugie 45 minut to koncert Lubania. Efektem jego dominacji było aż pięć bramek. W 55 min maniowianie wymienili między sobą kilka podań na jeden, dwa kontakty, aż wreszcie piłka dotarał do Basistego, który nie dał szans bramkarzowi. W 60 min Kurnyta dostał podanie z lewej strony boiska, podholował ją parę metrów poczym podał na 16 metr do M. Firka, który przymierzył po długim rogu. W 62 min klasyczny kontratak Lubania sfinalizował Basisty. W 75 min swojego gola zdobył Karkula, skutecznie dobijając uderzenie Kurnyty. Wynik meczu ustalił w 83 min Czubiak, korzystając z kolejnego prostopadłego podania tym razem autorstwa Kacpra Ziemianka.
- Patrząc na wynik można odnieść wrażenie że to był spacerek. Nie do końca tak jednak było. Szczególnie w pierwszej połowie mecz miał bardzo wyrównany przebieg. Gol stracony do szatni pobudził nas do lepszej gry w drugiej połowie, w której po prostu wszystko nam wychodziło – przyznał trener Lubania, Łukasz Biernacki.