Dwa zwycięstwa i remis, to bilans spotkań trzech naszych zespołów w sobotnich spotkaniach 9 kolejki rozgrywek ligi okręgowej. Pewne trzy punktu zainkasowała na własnym boisku Jarmuta Szczawnica, która zwycięstwem 4:1 na własnym boisku nad LKS Rupniów umocniła się na pozycji lidera tabeli. Atut własnego boiska wykorzystały również i LKS Szaflary, które nie bez problemów pokonały ostatnią w tabeli drużynę LKS Bobowa. Punkt w Zalesiu wywalczył Huragan Waksmund, który wygraną stracił w doliczonym czasie gry. Poważnej kontuzji w tym meczu nabawił się bramkarz Grzegorz Byrnas, który z podejrzeniem złamanie ręki trafił do szpitala.
Jarmuta Szczawnica – LKS Rupniów 4:1 (2:1)
Bramki: 0:1 Mrózek 15, 1:1 Bobak 21, 2:1 Mrówka 36, 3:1 Kuziel 64, 4:1 Mrówka 77 min.
Jarmuta: Kociołek – M. Kozielec, Dyląg ŻK , Ojrzanowski, Bobak (84 Ł. Wiercioch) – Tumidaj ŻK (54 Jasiurkowski ŻK), Ciesielka, Augustyn, Kuziel (75 M. Pietrzak), J. Pietrzak (75 Piszczek) – Mrówka.
Rupniów: K. Moskal – Lis, Mrózek ŻK, Lizak, Nowak – Kita, Węgrzynowicz, Smoroński (65 Pająk), Piwowarczyk ŻK, Czaja (75 Kądziąłka) – Biedroń.
Sędziował: Jerzy Cetnarowski z Nowego Sącza.
Pierwsze dwa gole w tym meczu padły po bezpośrednich uderzeniach z rzutów wolny. Najpierw w 14 min prowadzenie gościom dał Mrózek, a w 21 min wyrównał Bobak. W 36 min Jarmuta wyszła na prowadzenie. Uderzenie Kuziela obrońcy Rupniowa zdołali zblokować, ale piłka spadła pod nogi Mrówki, który z 8 metrów uderzył nie do obrony.
O wygranej Jarmuty przesądziły dwa gole zdobyte w drugiej połowie. W 64 min po indywidualnej akcji J. Pietrzaka i jego dośrodkowaniu, z 5 metrów głową do bramki gości trafił Kuziel. W 77 min z kolei po szybkim kontrataku, J. Pietrzak dograł prostopadłą piłkę do Mrówki, a ten pewnie wygrał pojedynek z bramkarzem gości.
LKS Szaflary – LKS Bobowa 2:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Kłosowski 40, 1:1 Obrzut 58, 2:1 Gałdyn 75.
Szaflary: Zhuk – K. Kantor (80 Mrowca), Baboń, M. Kantor, Mucha – Hreśka, Pawlikowski (55 Malok), Zagata, Gałdyn, Lach – Kłosowski.
Bobowa: M. Gucwa – Nowak, Pawlak ŻK, Jachowicz, Flądro – Cieśla, W. Świątański (80 Żabiński), Magiera, D. Świątański, Wagner – Obrzut ŻK.
Sędziował Hubert Kożuch z Nowego Sącza. Widzów: 50
Gospodarze w starciu z outsiderem rozgrywek ligi okręgowej mocno musieli się napracować aby odnieść zwycięstwo.
W pierwszych minutach to goście lepiej się prezentowali. Szczególnie aktywny w ich szeregach był Obrzut, który dwukrotnie sprawił duże problemy strzegącemu bramki Szaflar Zhukowi.
Z upływem czasu gospodarze zaczęli przejmować inicjatywę i stwarzać sytuacje. W 25 min dośrodkował z bocznego sektora Gałdyn, główkował Hreśka, ale bramkarz gości instynktownie odbił piłkę. W 30 min Gałdyn z dystansu trafił w słupek. W 40 min Szaflary objęły prowadzenie. Podanie z głębi pola od M. Kantora, na 25 metrze przedłużył Zagata, piłkę przejął Kłosowski, wbiegł w pole karne i mocnym strzałem trafił do bramki. Jeszcze w samej końcówce pierwszej połowy, po zagraniu z rzutu wolnego Gałdyna, ponownie „główkował” Hreśka, ale i tym razem górą był bramkarz Bobowej.
Początek drugiej połowy to znów niemrawa gra szaflarzan. Pierwszym ostrzeżeniem była w 59 min okazja jaką miał dla gości Pawlak, który po rzucie wolnym uderzał z głowy z najbliższej odległości i Zhuk dosyć szczęśliwie odbił piłkę nogą. Minutę później bramkarz gospodarzy był już jednak bez szans po strzale z dystansu Obrzuta.
Szaflary po stracie bramki ruszyły do przodu. W 62 min wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Malok, wślizgiem próbował skierować piłkę do bramki po zagraniu Kłoska, ale w ostatniej chwili uprzedził go Gucwa. W 64 min piekielnie mocno z 30 metrów uderzył Lach, ale i tym razem kapitalnie interweniował bramkarz gości, pracując to uderzenie na słupek. Losy meczu rozstrzygnęły się w 75 min. Z rzutu rożnego dośrodkował Hreśka, a jeden z najniższych na boisku zawodników Gałdyn, mimo asysty Pawlaka zdołał głową skierować piłkę do bramki. Jeszcze w 85 min wygraną gospodarzy mógł przypieczętować Kłosowski, ale zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i został zblokowany przez obrońców.
- Naszej słabszej w tym meczu dyspozycji na pewno nie możemy tłumaczyć tym, że graliśmy w osłabionym składzie. Długo „biliśmy głową w mur” ale klasę zespołu poznaje się po tym, że potrafi wygrać wtedy kiedy nie idzie. Najważniejsze, że 3 punkty zostają w Szaflarach – przyznał trener Szaflar, Tomasz Ligudziński.
Zalesianka Zalesie – Huragan Waksmund 3:3 (2:1)
Bramki dla Huraganu: Kolasa 18, 74, Byrnas 72.
Huragan: Byrnas – J. Mroszczak, A. Mozdyniewicz, B. Handzel, K. Dudek – Mikoś, Szczygieł, R. Antolak, Kolasa (78 Zubek), Bednarczyk – Kwiatek (56 Kamiński).
To była prawdziwa huśtawka nastrojów. Zaczęło się od bramki Huraganu z 18 min. Po zagraniu za plecy obrońców od R. Antolaka, Kolasa z 15 metrów przelobował bramkarza gospodarzy. Ci odpowiedzieli w 23 min wyrównującym trafieniem Gromali, który po zagraniu z bocznego sektora boiska, trafił głową do bramki Huraganu. Ten sam zawodnik, tuż przed przerwą wyprowadził Zalesiankę na prowadzenie, po serii błędów graczy z Waksmunda w defensywie.
W drugiej połowie pierwsi okazję bramkową mieli gospodarze, ale Augustyn w sytuacji sam na sam z Byrnasem, nie trafił w bramkę. W 70 min po faulu na Bednarczyku Huragan miał rzut karny, ale nie wykorzystał go Kolasa. W 72 min waksmundzianie jednak wyrównali w kuriozalnych okolicznościach. Po dalekim wykopie Byrnasa spod własnej bramki piłka minęła wszystkich zawodników, łącznie z bramkarzem Zalesianki, i … wpadła do bramki. Huragan poszedł za ciosem i po upływie kolejnych dwóch minut już prowadził. Kolejny błąd bramkarza gospodarzy wykorzystał Kolasa. Niestety o tym, że Huragan nie wygrał tego meczu w dużym stopniu zadecydowała sytuacja z 82 min, kiedy poważnej kontuzji ręki nabawił się Byrnas. W dodatku waksmundzianie wykorzystali już wszystkie zmiany jakie mieli i w efekcie do bramki Huraganu wszedł gracz z pola Dudek, który w doliczonym już czasie gry nie zdołał zatrzymać strzału jednego z zawodników Zalesianki.
- Zagraliśmy w mocno osłabionym składzie. Niestety gospodarze nie zgodzili się by zagrać to spotkanie godzinę wcześniej, bo już to by nas urządzało. W efekcie nawet ja po 30 miesiącach przerwy musiałem wybiec na boisko. Biorąc pod uwagę takie okoliczności spodziewaliśmy się trudnego spotkania. W dodatku tam jest specyficzne boisko. Generalnie uważam, ze zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Muszę pochwalić zawodników którzy realizowali założenia taktyczne. Do tego byli bardzo zaangażowani w grę. Zostawili na boisku dużo swojego zdrowia. Niedosyt na pewno zostaje, bo nie może być inaczej kiedy traci się zwycięstwo w ostatniej akcji meczu. Ale biorąc pod uwagę to wszystko co działo się w tym meczu, to ten punkt bardzo szanujemy, a tę sportową złość która w nas jest spożytkować w następnych meczach – ocenił trener Huraganu Marcin Zubek