W świetnych humorach spędzą święta piłkarze obu naszych czwarto ligowych drużyn. Zarówno Lubań Maniowy jak i Watra Białka Tatrzańska zainkasowali bowiem komplet punktów w swoich sobotnich meczach ligowych.
Lubań, odniósł drugie zwycięstwo w rundzie wiosennej, tym razem pokonując na własnym boisku 2:0 jednego z faworytów w walce o awans Barciczankę Barcice. Z kolei Watra Białka Tatrzańska, dla której było to pierwsze starcie o ligowe punkty po zimowej przerwie, wygrała 3:1 wyjazdowe starcie z Tuchovią Tuchów.
Wolski Lubań Maniowy – Barciczanka Barcice 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Noworolnik 60, 2:0 Ligas 78.
Lubań: Świerad – Czubiak, Dyląg, D. Firek, Górecki – Gródek ŻK (46 Dudzik ŻK), Jandura (88 Kasica), Kurnyta ŻK (80 Ziemianek), Nowak ŻK, Noworolnik (65 Ligas) – Potoniec (83 Kasperczyk).
Barciczanka: Bieniek – Basta, Janur ŻK, Saratowicz, Gryźlak – Krupa, Zawiślan, Maślejak, Tarasek (68 Tokarczyk), Krywoborodenko (65 Kalisz) – Piwowarczyk.
Sędziował: Tomasz Śmierczak z Limanowej.
Widzów: 120.
Pierwsza połowa bez bramek, choć okazji kilka na ich zdobycie było z obu stron. Pierwsi mieli ją gospodarze, konkretnie Jarosław Potoniec, który przy próbie lobowania bramkarza uderzył jednak zbyt lekko. Po chwili, po drugiej stronie boiska, zaskakującą i groźnie z dystansu uderzał Łukasz Krupa, ale Artur Świerad zdążył z interwencją. Minęło kilka minut i goście mieli rzut rożny, po którym minimalnie chybi Piotr Saratowicz. W 36 min to znów Lubań, po kontrze miał szansę by objąć prowadzenie. W pole karne Barciczanki wbiegł Jakub Nowak, ale miał piłkę na swojej słabszej lewej nodze i jego uderzenie nie było na tyle mocne i precyzyjne by zaskoczyć Bieńka.
Bramek, konkretnie dwóch, kibice doczekali się w drugiej połowie. Obie zdobyli gospodarze, którzy w tej części gry byli drużyną już zdecydowanie lepiej poukładaną i bardziej wyrazistą. To też znalazło odzwierciedlenie w końcowym wyniku.
W 60 min Lubań objął prowadzenie, po świetnym kontrataku. Sylwester Kurnyta z Dawidem Dylągiem „na raz” wymienili podania na 30 metrze przed bramka Barciczanki, po czym ten drugi posłał prostopadłe podanie w „szesnastkę” do – szykowanego już do zmiany - Daniela Noworolnika, który mimo asysty jednego z obrońców Barciczanki, oddał skuteczny strzał i piłka wpadła do bramki, obok wybiegającego z niej Bieńka.
Po chwili Dyląg sam mógł wpisać się na listę strzelców, ale uderzył minimalnie nad poprzeczką. W 78 min gospodarze podwyższyli prowadzenie – i jak się później okazało przypieczętowali zwycięstwo - za sprawą kapitalnego strzału w górny róg bramki, Marcina Ligasa, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku w miejsce strzelca pierwszego gola, Noworolnika.
- Sprawiliśmy sobie fajny prezent na święta i jednocześnie przełamaliśmy tę remisową serię spotkań z Barciczanką na własnym boisku. Cieszy przede wszystkim, że zagraliśmy na „zero” z tyłu. Zagraliśmy odpowiedzialnie i konsekwentnie, na niewiele pozwalając rywalom, którzy byli dzisiaj dla nas przewidywalni w swoich zagraniach. A nam udało się dwie fajne akcje zakończyć golami. Cieszymy się i byle dalej do przodu – ocenił trener Lubani, Łukasz Biernacki.
Tuchovia Tuchów – Watra Białka Tatrzańska 1:3 (0:2)
Bramki: Kostrzewa 5, Gąsiorek 33, Kaszubowski 74.
Watra: Pliusnov – Kostrzewa (90 Kurnyta), Gąsiorek, Łojek, Dziubas (52 Bartos) – Czubin (82 Rokicki), Surma, Kołbon, Kosturko, Misiura (60 Waksmundzki) – Kaszubowski (75 Buć).
Po pierwsze połowie Watra wygrywała 2:0. Prowadzenie dał jej już w 5 min Rafał Kostrzewa, który sfinalizował składną zespołową akcję. W 33 min podwyższył Sebastian Gąsiorek, celnym uderzeniem z głowy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego przez Tomasza Kołobona.
Druga połowa na remis. W 75 min trzecią bramkę w tym meczu a pierwszą w oficjalnym spotkaniu w barwach Watry zdobył Bartosz Kaszubowski, a duży udział miał przy tym trafieniu asystujący strzelcowi Rafał Waksmundzki. W końcówce białczanie nieco poluźnili szyki obronne, pozwalając gospodarzom na zdobycie honorowej bramki.
- Miałem troszkę obaw o to spotkanie ze względu, że w okresie przygotowawczym trenowaliśmy dwa razy na naturalnej nawierzchni. I na rozgrzewce widać było, że troszkę piłka nas nie słucha. Na szczęście dobrze weszliśmy w to spotkanie. Szybko zdobyta bramka pozwoliła nam nabrać pewności siebie i w miarę kontrolować to co działo się na murawie. Cieszy mnie też gol ze stałego fragmentu gry. Dużo nad tym pracujemy. Cieszymy się ze zwycięstwa, ale nie popadamy w hura optymizm, tylko pracujemy dalej – podsumował grający trener Watry, Łukasz Surma.