To była wyśmienita sobota w wykonaniu trzech naszych drużyn występujących w lidze okręgowej. Wszystkie bowiem sięgnęły po komplet punktów. Jarmuta z Huraganem wykorzystały atut własnego boiska, z kolei Wierchy wygrały wyjazdowe starcie.
Jarmuta Szczawnica – Sokół Stary Sącz 3:1 (1:1)
Bramki: 1:0 Kuziel 36, 1:1 Gardoń 40, 2:1 Ł. Wiercioch 82, 3:1 Pietrzak 88.
Jarmuta: Olchawa – Ojrzanowski, Bobak, Czubiak, Kuziel ŻK – Pietrzak, Mlak, Gołdyn (70 Kozielec), Dyląg, Ciesielka (53 Ł. Wiercioch ŻK) – Urban (46 Zieliński)
Sokół: Pająk – Chid (20 Gardoń ŻK), Głębocki (65 Kamiński), Rusin, Hojtas ŻK – Haza, Marduła, Bednarczyk (82 Lizoń), Stępka, Kozłowski – Wójcik.
Sędziował: Paweł Barwiński z Nowego Targu. Widzów: 100
W 10 min jeden z obrońców Sokoła był bliski zdobycia samobójczej bramki, ale piłka po jego interwencji zatrzymała się na poprzeczce. W 36 min gospodarze już sami wypracowali sobie pierwszego gola w meczu. Kuziel dopadł w polu karnym do piłki i na dwa razy pokonał Pająka. Goście odpowiedzieli 4 minuty później. Do zagranej z prawej strony futbolówki wyskoczył Gardoń i głową posłał piłkę za plecy Olchawy. W ostatniej akcji w tej odsłonie prowadzenie gospodarzom mógł przywrócić ponownie Kuziel, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem trafił wprost w niego.
Po zmianie stron przeważała optycznie Jarmuta, ale jej ataki przypominały bicie głową w mur. Szczawniczanie zdołali jednak w końcówce przechylić szalę zwycięstwa. W 82 min Kuziel zagrał do Ł. Wierciocha, ten nie trafił czysto w piłkę, ale ta jednak wpadła do bramki Sokoła. W 88 min wygraną gospodarzy przypieczętował efektownym „półwolejem” Pietrzak. Jeszcze w doliczonym czasie gry Czubiak znalazł się sam przed Pająkiem ale zamiast uderzać szukał jeszcze podania do Kuziela, który chybił.
- Wynik lepszy niż gra. Tyle mogę powiedzieć o naszej postawie. Rezultat końcowy na pewno w jakimś stopniu zamazuje obraz tego jak ten mecz wyglądał. Cieszy jednak to, że do samego końca szukaliśmy tej zwycięskiej bramki - ocenił grający trener Jarmuty, Pietrzak.
Huragan Waksmund – Laskovia Laskowa 3:2 (3:2)
Bramki: 1:0 Kolasa 13, 1:1 B. Zelek 26 z karnego, 2:1 Kolasa 30, 3:1 Mroszczak 31, 32 Surdziel 45
Huragan: Cyrwus (46 Cyrwus) – Luberda, Wróbel, Mozdyniewicz, Jan Waksmundzki – Budziak ŻK (68 Zubek), D. Antolak, R. Mroszczak (68 J. Mroszczak), R. Antolak, Dudek – Kolasa.
Laskovia: M. Rosiek – K. Rosiek, Surdziel, Gajewski, G. Zelek, B. Zelek, Pierzga, Wojcieszak, T. Zawada, W. Zawada (58 Claja, 80 Odroniec) – Tokarz ŻK (65 Uryga)
Sędziował: Bartosz Zabrzewski z Nowego Targu. Widzów: 100
W 13 min po stracie piłki w środkowej strefie boiska przez gości, Kolasa w sytuacji sam na sam z bramkarzem Laskovii minął go zwodem i trafił do pustej bramki. W 26 min Cyrwus faulował we własnym polu karnym Tokarza, a z rzutu karnego wyrównał B. Zelek. W 30 min prowadzenie dla Huraganu odzyskał Kolasa, po kolejnym kontrataku i podaniu od R. Antolaka. Minęła minuta i było 3:1. Kolasa tym razem zapisał na swoim koncie asystę, a na listę strzelców wpisał się Mroszczak. Tuż przed przerwą goście ponownie złapali kontakt po tym jak w zamieszaniu piłkę do bramki Huraganu wepchnął Surdziel.
Wydawało się, że po zmianie stron kolejne gole są kwestią czasu. Tymczasem kibice już musieli obejść się smakiem. Już bowiem tak skuteczni piłkarze obydwu drużyn nie byli. Dla Huraganu najlepszą okazję w miał w 55 min Kolasa, ale przy próbie lobowania bramkarza, nie trafił w bramkę. O gola mogli też pokusić się goście, ale udaną interwencją popisał się Byrnas, który w przerwie zmienił Cyrwusa.
- Mieliśmy ten mecz wygrać i wygraliśmy. To tak naprawdę jedyny pozytyw. Gra bowiem, szczególnie w defensywie, zostawia dużo do życzenia. Po raz kolejny praktycznie sami sobie strzeliliśmy gole – ocenił trener Huraganu, Marcin Zubek
Zalesianka Zalesie - Wierchy Rabka 2:4 (1:3)
Bramki dla Wierchów: Ciećko 15, Chodźko 18, Olszanicki 37, Lupa 50
Wierchy: Gogola – Zdun, Wróbel, Burtan, Kościelniak Lupa, Chodźko (55 Świder), Jurzec, Olszanicki, Ciećko – Macedo (65 Cajetano)
Wierchy szybko ustawiły sobie ten mecz. W 15 min po błędzie obrońców Zalesianki, Ciećko wygrał pojedynek sam na sam z bramkarzem gospodarzy. 3 minuty później Chodźko sfinalizował akcję, którą sam chwilę wcześniej zainicjował. W 37 min po rajdzie Kościelniaka, do bramki Zalesianki trafił Olszanicki. Potem gola, bardzo efektownego zdobyli miejscowi i do przerwy Wierchy prowadziły 3:1, co praktycznie rozstrzygnęło losy tego spotkania.
Druga połowa na remis. W 50 min po dalekim podaniu od Zduna, Lupa uprzedził obrońców rywalki i przelobował wybiegającego z bramki bramkarza. W 73 min swojego drugiego gola zdobyli gospodarze.
- Pewna wygrana, ale na tak małym i wąskim boisku trzeba było zachować czujność do samego końca. Mogliśmy wygrać w wyższych rozmiarach, bo okazji mieliśmy jeszcze sporo – podsumował trener Wierchów, Marek Holocher.