Remco Evenepoel (Deceuninck – Quick-Step) w wielkim stylu wygrał czwarty etap 77. Tour de Pologne UCI World Tour z BUKOVINA Resort do Bukowiny Tatrzańskiej. Belgijski kolarz zdobył koszulkę lidera i jest bardzo bliski triumfu w klasyfikacji generalnej.
Królewski etap tegorocznego Tour de Pologne liczył 153 kilometry. Peleton miał do pokonania trzy rundy wokół Bukowiny Tatrzańskiej i łącznie sześć Górskich Premii PZU I kategorii – Ściana Harnaś i Ściana Bukovina. W żółtej koszulce lidera wystartował Richard Carapaz (Team Ineos), który dzień wcześniej wygrał trzeci etap z metą w Bielsku-Białej.
Wzorem poprzednich etapów, także na czwartym dość szybko uformowała się ucieczka. Znaleźli się w niej dwaj Polacy Patryk Stosz (Reprezentacja Polski) i Kamil Małecki (CCC Team) oraz Christoph Harper (Jumbo-Visma), Nathan Haas (Cofidis) i James Whelan (EF Pro Cycling). Na zdobywaniu punktów na premiach zależało przede wszystkim Patrykowi Stoszowi, który walczył o prowadzenie w klasyfikacji górskiej. Polak wygrał premię na Ścianie Harnaś i był drugi na Ścianie Bukovina, co wystarczyło do zdobycia koszulki górala. Ze zwycięstw na premiach na pierwszych dwóch rundach cieszyli się także Harper i Haas.
Jednak już na drugiej rundzie goniąca grupa zwiększyła tempo, a przewaga ucieczki zaczęła maleć. Przed drugim podjazdem pod Gliczarów w peletonie doszło do kraksy, w której ucierpiał między innymi lider wyścigu Richard Carapaz. Ekwadorczyk pozbierał się szybko, ale w końcówce etapu zabrakło mu sił, aby nawiązać walkę o zwycięstwo. W tym momencie główną siłą napędową peletonu była grupa Mitchelton-Scott ze swoim liderem Simonem Yatesem.
Kiedy główna grupa doścignęła ucieczkę, chwilę rozluźnienia wykorzystał Remco Evenepoel. Na 50 kilometrów przed metą Belg zdecydował się na samotną ucieczkę. Peleton nie kwapił się z pogonią, dzięki czemu Eveneopoel szybko zyskał sporą przewagę i w imponującym stylu, samotnie mknął do mety.
Na ostatniej rundzie sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Rafał Majka, który ruszył w pogoń za Evenepoelem. Dołączyli do niego Yates i Jakob Fuglsang (Astana). Wydawało się, że trójka mocnych kolarzy zdoła doścignąć młodego Belga, jednak jego przewaga ciągle rosła. Kiedy wygrał ostatnią górską premię na Gliczarowie, a przewaga przekroczyła minutę, szanse goniących spadły do minimum.
Evenepoel zwyciężył po samotnym, 50-kilometrowym ataku, a na finiszu uzyskał prawie dwie minuty przewagi nad rywalami. Na metę w Bukowinie Tatrzańskiej wjechał trzymając w rękach numer startowy Fabio Jakobsena. Tym samym zadedykował zwycięstwo koledze z drużyny, który bardzo poważnie ucierpiał w kraksie na pierwszym etapie wyścigu.
Za plecami Evenepoela trwała walka o kolejne lokaty. Na drugim miejscu finiszował Fuglsang, trzeci dojechał Yates, a tuż za nim Rafał Majka. Na słowa uznania zasłużył także Kamil Małecki, który przez wiele kilometrów był w ucieczce i ostatecznie zajął bardzo wysokie siódme miejsce.
Po fenomenalnym zwycięstwie Evenepoel nie tylko został liderem klasyfikacji generalnej CARREFOUR, ale niemal zapewnił sobie zwycięstwo w całym wyścigu. Nad drugim Fuglsangiem ma aż minutę i 52 sekundy przewagi. Trzeci jest Yates, a czwarty Rafał Majka. Liderem klasyfikacji Najlepszy Góral PZU po czterech etapach jest Patryk Stosz, Najlepszym Sprinterem LOTOS Diego Ulissi, Najaktywniejszym Zawodnikiem LOTTO Maciej Paterski. W klasyfikacji drużynowej ENERGA prowadzi Mitchelton-Scott.
W niedzielę zostanie rozegrany piąty, ostatni etap z Zakopanego do Krakowa.
Remco Evenepoel: Po wypadku Fabio przeżywaliśmy bardzo trudne chwile. To były długie i nieprzespane noce. Ale ten moment pokazał także jak bardzo jesteśmy sobie bliscy. Potem nadeszły dobre informacje, które dodały nam otuchy i sił. Dziś był mój dzień. Plan przewidywał atak, ale nieco później. Natomiast, kiedy dostrzegłem okazję, po prostu zaatakowałem. Już wczoraj pomyślałem o tym, żeby wziąć numer startowy Fabio. Kiedy go dostałem dziś rano, poczułem coś niezwykłego. I pomyślałem, że muszę dać z siebie wszystko niezależnie od trudów etapu. Wiedziałem, że będzie bardzo ciężko, ale on przecież cierpi jeszcze bardziej.
Rafał Majka: Na pewno czuję lekki niedosyt. Wiedzieliśmy, że Remco jest bardzo silny i jak odjedzie to będzie trudno go dogonić. Cieszę się, bo to ja zainicjowałem pogoń, ale okazało się, że możemy walczyć o miejsca od drugiego do czwartego. Liczyłem na podium, ale czwarte miejsce też jest OK. W tym roku jest wielu znakomitych kolarzy. Myślę, że jestem na dobrej drodze w kontekście następnych wyścigów.