0:1 Hanusiak 4, 0:2 Hanusiak 15 1:2 Tylniak 22, 2:2 Moskalski 23 – samobójcza 3:2 Kobylarczyk 24, 4:2 Diaz 29, 5:2 Kozak 62 6:2 Miętus 72 7:2 Ptak 81, 8:2 Miętus 90+2
Wisła: Laskowski – Tylniak, Diaz Jarmillo (46 A. Kamiński), Drobnak, Kobylarczyk (75 Ptak) , Młynarski (60 Kidoń), Ksawery Kamiński (60 Zatłoka), Misiura (75 Fryźlewicz) , Kuzmenko (60 Paniak), Kozak (70 Kamil Kamiński), Miętus
Jordan: Nosidlak (46 Kotlarz) – Sieg (63 M. Radoń) , Bachul, Strzelczyk, Moskalski, Knapczyk (46 Pindel), Jeziorski, Wróbel (63 Koza), Jędrocha, Hanusiak, Gancarczyk
Goście rozpoczęli obiecująco. Już w 4. minucie rzut wolny z prawej strony boiska wykonał Wróbel. Zamiast dalekiego dośrodkowania posłał krótkie zagranie na bliższy słupek, gdzie idealnie odnalazł się Hanusiak i bez przyjęcia uderzył precyzyjnie, nie dając szans Laskowskiemu. W 15. minucie Jordan podwyższył prowadzenie – pressing wysoko ustawionej linii przyniósł odbiór, Hanusiak znów był najszybszy i mocnym strzałem w długi róg wprawił w euforię przyjezdnych kibiców.
Na tym jednak radość gości się skończyła. W 22. minucie Wisła odpowiedziała po rzucie rożnym. Dośrodkowanie spadło w sam środek „piątki”, gdzie w powstałym zamieszaniu najlepiej zachował się Tylniak i z bliska pod poprzeczkę wpakował piłkę do siatki. Minutę później padł gol kuriozum – Moskalski, próbując uprzedzić Ksawerego Kamińskiego, źle trafił w piłkę i zamiast wybić ją w pole, skierował ją za kołnierz własnego bramkarza. Jordan był oszołomiony, a gospodarze poszli za ciosem. W 24. minucie Kobylarczyk zdecydował się na strzał z dystansu – uderzenie było tak soczyste, że futbolówka zatrzepotała w samym okienku. Trzy gole w trzy minuty kompletnie odwróciły losy meczu. Wisła wyszła na prowadzenie 3:2 i od tego momentu dominowała w każdym aspekcie gry.
Jeszcze przed przerwą gospodarze zadali czwarty cios. W 29. minucie kolejny rzut rożny przyniósł kolejne zamieszanie. W polu bramkowym najlepiej ustawił się Diaz Jarmillo i z kilku metrów dopełnił formalności. Do szatni gospodarze schodzili z przewagą dwóch goli i pełną kontrolą.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. W 62. minucie Wisła podwyższyła prowadzenie – rzut wolny na dwa tempa rozegrał Kobylarczyk, a Kozak z bliskiej odległości zamienił jego dogranie na gola. W 72. minucie na prawym skrzydle błysnął Kidoń, który w indywidualnym rajdzie minął obrońcę i zagrał płasko w pole karne. Na piątym metrze czekał już Miętus i spokojnym strzałem zdobył szóstą bramkę dla gospodarzy.
W końcówce Wisła dokończyła dzieła zniszczenia. W 81. minucie Ptak otrzymał piłkę przed polem karnym, ułożył ją sobie na nodze i precyzyjnym, płaskim uderzeniem w długi róg pokonał bramkarza Jordana. W doliczonym czasie gry padło ósme trafienie – Zatłoka mocno wstrzelił futbolówkę z lewej strony, a Miętus przytomnym strzałem, dodatkowo po rykoszecie, ustalił wynik spotkania.
Wisła Czarny Dunajec, mimo fatalnego początku i dwóch szybko straconych goli, jeszcze w pierwszej połowie rozstrzygnęła mecz na swoją korzyść. Od 20. minuty był to jednostronny pojedynek, a efektowne 8:2 najlepiej obrazuje różnicę klas między drużynami w tym dniu.
***
LKS Szaflary – Kolejarz Stróże 1:2 (1:1)
1:0 Kolasa 5, 1:1 Krok 18, 1:2 Gargas 46.
Szaflary: Zhuk – Łojas, Bryja, Pragnący, Wróbel, Wójciak, Wojtanek (63 N.Żulewski), Furczon, Kolasa, Bryniarski, Marco (86 J. Żulewski)
Spotkanie rozpoczęło się znakomicie dla gospodarzy. Już w 5. minucie Kolasa przejął piłkę i po dwóch próbach pokonał bramkarza rywali, wyprowadzając Szaflary na prowadzenie. Radość nie trwała jednak długo – w 18. minucie Grzegorz Krok wykorzystał dobre podanie w polu karnym i strzałem z siedmiu metrów doprowadził do wyrównania.
Kluczowa dla losów meczu okazała się sytuacja tuż po przerwie. W 46. minucie, po rzucie rożnym dla gospodarzy, Kolejarz wyprowadził błyskawiczny kontratak, który skutecznie zakończył Michał Gargas, dając przyjezdnym prowadzenie 2:1.
Szaflary stanęły przed ogromną szansą, gdy w 66. minucie rywale musieli grać w osłabieniu po drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartce dla jednego z zawodników Kolejarza (faul na Łojasie). Mimo przewagi liczebnej gospodarze nie potrafili jednak znaleźć sposobu na dobrze dysponowanego bramkarza gości.