22 stycznia w siedzibie Tatrzańskiego Związku Narciarskiego odbyła się konferencja prasowa podsumowująca dwie edycje Pucharu Świata w skokach narciarskich.
W spotkaniu wzięli udział dyrektor zakopiańskiego Pucharu Świata Lech Nadarkiewicz, prezes TZN Andrzej Kozak , kierownik konkurencji Jan Kowal oraz rzecznik TZN Czesław Fluder.
Zebranych powitał Czesław Fluder a następnie głos zabrał Lech Nadarkiewicz.
„Zadeklarowaliśmy wszelką pomoc czeskiej ekipie. Jesteśmy w kontakcie telefonicznym, godzinę temu rozmawiałem z lekarzem ekipy czeskiej -Janem Bajerem. Czesi oczekują co dalej - czy zapadnie decyzja o transporcie po wybudzeniu Jana Mazocha. Jeśli będę w posiadaniu jakichkolwiek nowych wiadomości na ten temat, to zostaną one przekazane przeze mnie lub przez rzecznika TZN” Powiedział Lech Nadarkiewicz.
Kolejne oświadczenie dotyczy biletów – kontynuował Lech Nadarkiewicz.
Komitet Organizacyjny PŚ w skokach narciarskich w Zakopanem 2007 stwierdza że w drugim dniu zawodów Pucharu Świata (21.01.2007) każdy posiadacz biletu został wpuszczony na obiekt stadionu skoczni. Zawody zostały zrealizowane- przeprowadzono serię kwalifikacyjną . Zawody zostały przerwane nie z winy organizatorów - lecz z powodu silnego wiatru uniemożliwiającego przeprowadzenie konkursu. Zwrotów biletów nie przyjmujemy. Ewentualne reklamacje prosimy o składanie na piśmie w punktach zakupu biletów.” Tutaj krótkie wyjaśnienie- Organizator nie przeprowadza zawodów- przygotowuje je i wszystko robi żeby te zawody mógł przeprowadzić zgodnie z regulaminem -FIS. Najważniejszą osobą na takich zawodach jest delegat techniczny- jego zastępca,oraz kierownik zawodów i czwartą osobą ( nie braną pod uwagę we wszystkich głosowaniach) – Dyrektor Pucharu Świata ( Walter Hofer)- Oni przeprowadzają konkursy i oni decydują czy mają się odbyć zawody – czy skocznia zostanie odebrana przed zawodami i jak było tutaj w Zakopanem czy siła wiatru jest dopuszczalna i jak było niedzielę – zawody zostały przerwane.” wyjaśnia Lech Nadarkiewicz i dalej kontynuuje.
"Podczas Zawodów Pucharu Świata wczoraj (21) zjawiła się policja kryminalna. Z przedstawicielem prokuratury, z tłumaczką i przesłuchiwała w trakcie zawodów Kurta Henauera- który odpowiada za sprawy medialne Pucharu Świata i może przekazywać Informacje dotyczące FIS. Dzień wcześniej o godzinie 9.30 wieczorem zostaliśmy odwiedzeni przez pracowników policji kryminalnej- chcieli zabezpieczyć materiały – film na którym został nagrany upadek Jana Mazocha oraz wszystkich dokumentów dotyczących pomiaru siły wiatru. Takich dokumentów my nie posiadamy- ponieważ zawody realizuje FIS i jest on właścicielem praw do nich a właściwie firma która rejestruje pomiar i również nagrywa na kasetach. Skierowaliśmy ich także do telewizji, która nagrywała skoki I mieli oni udostępnić to nagranie” . Jak mówi Lech Nadarkiewicz pomimo naszych próśb o przesunięcie tego, osoba odpowiadająca za sprawy medialne Pucharu Świata została przesłuchana w trakcie zawodów i w pomieszczeniu do tego się nie nadającym.
W trakcie przesłuchania padła prośba o wskazanie winnego wypadku.
W dalszym ciągu konferebcji wydarzenia omawia Lech Nadarkiewicz.
"Dzisiaj rano dotarła do nas wiadomość że minister sportu stwierdził że organizator z chęci pozyskania zysku nadużył możliwości przeprowadzenia w bezpiecznych warunkach konkursu Pucharu Świata. Mu o tym nie decydujemy – przygotowujemy tylko zawody pod względem przygotowania obiektu - ochrony zabezpieczenia sanitarnego I wszystkich inny – telebimów, nagłośnienia, oświetlenia itp. a jak już wcześniej mówiłem przeprowadza je z regulaminu. FIS.
Jak patrzę na kamery- kontynuuje Lech Nadarkiewicz – mam wrażenie że to co było najlepszego w niedzielę nie zostało w ogóle pokazane. Jedynie relacje w radiach że zawodnicy i trenerzy wyszli na wybieg- dziękowali i chwalili za organizację . To nie zostało pokazywane a upadek Jana Mazocha jest wałkowany na każym kanale.
Jak było naprawdę ładne widowisko to w tym momencie telewizja zwijała kable i czekał na inne informacje zwiastujące aferę czy sensację…
Parę godzin temu otrzymaliśmy oświadczenie od zastępcy dyrektora szpitala ponieważ również pojawiły się takie głosy że nasz zakopiański szpital był nieprzygotowany a ja twierdzę że był i wszystko co mógł to zrobił profesjonalnie. Zabezpieczeniem były trzy „R-ki” , patrole TOPR oraz dwie zwykłe karetki. Takie zabezpieczenie przerasta takie same imprezy masowe- Nie ma żadnego regulaminu FIS- ile ma być karetek ile ma być R-ek , ile ma być służb medycznych. Pytanie czy miał być helikopter ? -nie ma takiego wymogu i nigdy na świecie na żadnych zawodach Pucharu Świata nie było helikoptera. Konsultowałem się z różnymi lekarzami i potwierdzili że Jan Mazoch w tym momencie i przy takim urazie byłaby bezcelowa próba transportu helikopterem . Z dwóch powodów- różnica ciśnień powstała przy starcie i lądowaniu byłaby niewskazana przy takim urazie mózgu _ wstrząśnienie i opuchlizna – to mogłoby pogłębić uraz. Transport na kołach czyli był na pewno lepszy i bezpieczniejszy w godzinę dziesięć minut dotarli z Zakopanego do kliniki w Krakowie."
Poniżej podajemy pełny tekst oświadczenia doktora Sylweriusza Kosińskiego.
Zakopane 2007-01-21
Oświadczenie
W nawiązaniu do informacji przedstawionych w mediach pragnę wyjaśnić i sprostować okoliczności postępowania medycznego w wypadku skoczka na Wielkiej Krokwi w dniu 2O stycznia 2007.
Czeski skoczek został przywieziony do Oddziału Ratunkowego Szpitala Powiatowego w Zakopanem o godzinie 19.05. Zespół medyczny w skład którego wchodziło ośmiu lekarzy i sześć pielęgniarek udzielił pacjentowi szybkiej i profesjonalnej pomocy. Na podstawie wykonanych badań obrazowych (dwukrotnie USG brzucha, tomografia komputerowa głowy, odcinka szyjnego kręgosłupa, klatki piersiowej i brzucha) stwierdzono ogniskowe stłuczenie i uogólniony obrzęk mózgu oraz wykluczono obecność innych obrażeń. Z powodu pogarszania się stanu neurologicznego (obniżenie punktacji w skali Glasgow z 9 do 7 punktów) wykonano intubację dotchawiczą, po której pacjent został przewieziony o godzinie 20.00 na Oddział Intensywnej Terapii. Wdrożono typowe leczenie stosowane w tego typu obrażeniach według obowiązujących standardów. Po konsylium lekarskim, na podstawie wyników badań obrazowych i analizy stanu klinicznego podjęto decyzję o przewiezieniu pacjenta do ośrodka specjalistycznego i rozpoczęto przygotowania do transportu kołowego. Około godziny 21.45 otrzymałem drogą telefoniczną deklarację z Dyspozytorni Krajowej Lotniczego Pogotowia Ratunkowego o gotowości do podjęcia transportu śmigłowcem sanitarnym stacjonującym w Warszawie. Po analizie wszystkich aspektów lotu, a w tym szczególnie kryterium czasu podjąłem decyzję o rezygnacji z oferty złożonej przez LPR i podjęciu transportu karetką R. Zespół wyruszył o godzinie 22.20 i o godzinie 23.30 przekazał pacjenta lekarzom Kliniki Neurotraumatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
W dniu 21 stycznia osoba podająca się za pracownika TVP1 skontaktowała się telefonicznie z jednym z dyżurujących w szpitalu lekarzy, który nie posiadając ani wiadomości na temat wypadku, ani uprawnień do udzielenia wywiadów podał dane osoby odpowiadającej za kontakty z mediami. Wyjaśnienia okoliczności transportu były bez przeszkód przekazywane zainteresowanym sprawą stacjom radiowym i telewizyjnym, wśród których nie było jednak TVP1.
Mija się z prawdą także Pan Robert Gałązkowski informując opinię publiczną, że transport śmigłowcem zająłby półtorej godziny. Prosta kalkulacja przedstawia się następująco: czynności administracyjne wymagane przy zleceniu transportu – minimum 15 minut, przelot śmigłowca z Warszawy do Zakopanego – około 90 minut, przewóz zespołu medycznego z lądowiska, przekazanie pacjenta i transport z powrotem do śmigłowca – około 30 minut, przelot do Krakowa – około 20 minut, przekazanie pacjenta do ambulansu i przewóz do Kliniki – około 20 minut. Ponieważ lądowisko na terenie Szpitala Uniwersyteckiego nie jest przystosowane do przyjmowania śmigłowców w nocy należy przyjąć, że lądowanie odbyłoby się na lotnisku w Balicach, a więc transport kołowy zająłby co najmniej 40 minut. W ten sposób całkowity czas przewozu pacjenta śmigłowcem trwałby 3 – 3,5 godziny. Nadmieniam, że zdarzenie sprzed kilku miesięcy, kiedy to transport pacjenta z Zakopanego do Trzebnicy koordynowany przez LPR, a który zajął prawie 6 godzin (!) pozwala nam przepuszczać, że realny czas przewozu mógłby być jeszcze dłuższy.
W Szpitalu Powiatowym w Zakopanem przeprowadzono szybką, wszechstronną diagnostykę i wdrożono nowoczesne leczenie zgodnie z obowiązującymi standardami. O wszystkich aspektach postępowania byli na bieżąco informowani opiekunowie pechowego skoczka, którzy złożyli mi osobiste podziękowanie za profesjonalną opiekę medyczną. Sposób transportu został dobrany optymalnie do stanu pacjenta i panujących warunków. Nie znajduję logicznego uzasadnienia dla zlecania czasochłonnego, niebezpiecznego, nocnego lotu śmigłowca stacjonującego w Warszawie, przy silnych podmuchach wiatru, które przyczyniły się prawdopodobnie do upadku skoczka. Nieodpowiedzialne i bezzasadne komentarze wydają się reprezentować partykularne interesy i urażone ambicje jednostek przynosząc szkodę dla całego systemu ratownictwa.
Otrzymują:
1. Minister Zdrowia
2. Konsultant Krajowy w dziedzinie Ratownictwa Medycznego
3. Konsultant Wojewódzki w dziedzinie Ratownictwa Medycznego
4. Wojewoda Małopolski
5. Starosta Tatrzański
6. Burmistrz Miasta Zakopane
7. Komitet Organizacyjny Pucharu Świata w Skokach Narciarskich
W dalszym ciągu konferencji Lech Nadarkiewicz podziękował krakowskiej firmie, która pomogła organizatorom wykonując w jeden dzień urządzenie do mrożenia rozbiegu skoczni ciekłym azotem. Po raz pierwszy zastosowano to w Bischofshofen.
W sobotę zużyto do mrożenia 600 litrów ciekłego azotu a na niedziele dowieziono drugi taki sam 600 l zbiornik .
Z kolei głos zabrał Andrzej Kozak.
"Najważniejszą osobą i to zarówno w skokach narciarskich jak i w narciarstwie alpejskim jest Delegat Techniczny- ma on zapewnić niezależność Jury , żeby nie było nacisków organizatorów. My nie mamy prawa wejść na wieże sędziowską. Z nami konsultuje się sprawy ogólne, które nie maja nic wspólnego ze sportowym przeprowadzeniem imprez.
Do ochrony imprezy zatrudniamy 90 ochroniarzy więcej niż przewiduje ustawa. Mamy doskonała współpracę z TPN i wolontariusze z Parku pilnowali również ogrodzenia z tyły i nie było takiej możliwości by ktoś tak sobie wszedł na teren skoczni."
"Puchar Świta w skokach narciarskich jest największą imprezą sportową w Polsce. Cała atmosferę tworzą kibice i byliśmy zbudowani zachowaniem naszej publiczności" dodaje Lech Nadarkiewicz. "Większa ilość czeskich flag – to wyraz popracia kibiców dla Jana Mazocha – Takiej publiczności nie ma nigdzie na całym świecie. 70 % to stali widzowie 30 % to nowi, którzy się zarażają Pucharem Świata i będą przyjeżdżać – np. otrzymałem pytanie „Jestem na bramie w 8 miesiącu ciąży idę z synkiem paro miesięcznym i chcę wejść na skoki mam bilet.”
No i co zrobić- Ta pani oglądała skoki w specjalnym pomieszczeniu dla zagubionych dzieci w cieple i była zachwycona. Dziękujemy kibicom. Tak jak w ubiegłym roku po tragedii w Katowicach jak i teraz po upadku Mazocha Ze kibice zrozumieli że warunki były niezależne od nas i konkurs został odwołany- Jeszcze raz dziękujemy kibicom." mówi Lech Nadarkiewicz.
Następnie głos zabrał kierownik konkurencji Jan Kowal.
„ Rozmawiałem od razu po konkursie z trenerem , opiekunami i czeską ekipą i nikt nie miał zastrzeżeń.
Wiadomo jest to sport ekstremalny. Wszyscy sobie muszą zdawać , że jeżeli uprawiają taki sport to się zdarza.
Nie wiem dlaczego jest to medialnie nagłośnione i zaangażowana jest prokuratura.
Takich przypadków na treningach że się ktoś łamie, na głowę skacze itd. jest mnóstwo i nikt nie dochodzi dlaczego.
Każdy jest ubezpieczony, skocznia przed treningiem jest sprawdzona.
Każdy w tym bierze udział ze świadomością że może się mu coś stać.
Nie rozumiem rozdmuchania tej sprawy. Jest nam przykro że się tak stało i życzymy wszystkiego najlepszego Janowi Mazochowi żeby wracał do zdrowia. Natomiast warunki na skoczni były o tyle zgodne z przepisami i optymalne że można było zawody przeprowadzić.
Jeżeli Jury zadecydowało żeby je przeprowadzić to Miran Tepes zastępca koordynatora Pucharu Świata ma władzę gdzie puszcza światła i decyduje w którym momencie zawodnik może startować, A kolejną osobą, która daje znak zawodnikowi jest jego trener. Jeżeli trener , który ocenia ostatni warunki że są one dla danego zawodnika złe i nie machnie ręką to on może zejść z belki i nie skoczyć. Czy były dobre warunki w momencie skoku Jana Mazocha? Nie tylko ja na ten temat się wypowiadam wiele osób fachowcy – byli skoczkowie. Był to na pewno błąd Jana Mazocha. Nie mówimy że nie było wiatru, bo wiatr był dopuszczalny. Przepisy mówią ze skoki na skoczniach K-120 są dopuszczalne przy 4 m/s. Wiatr był przedni czołowy około 2 m/s. na progu". Mówi Jan Kowal
"Było głosowanie Jury Wszystko się przedłużało były takie momenty ze zawodnik na belkę wchodził i schodził, wchodził i schodził Jest to bardzo stresujące. Zawodnicy są przed skokami skoncentrowani i taka sytuacja ich osłabia psychicznie. Mija propozycja była by zrobić pięcio minutową przerwę i wtedy byśmy dokończyli konkurs ale Delegat techniczny i asystent delegata był przeciwny – Nie mogliśmy przeciągnać konkursu wypuszczając po kiku zawodników i przerwa". -powiedział Jan Kowal.
Warto odnotować fakt iż sobotni konkurs oglądało 23 tyś widzów a niedzielny 13 tyś.
|