Maciej Kot, Dawid Kubacki, Krzysztof Miętus, Kamil Stoch i Piotr Żyła trenowali wolne spadanie w Superfly w Tatralandii.
Każdy ze skoczków odbył po kilkanaście dwuminutowych lotów w tunelu aerodynamicznym symulującym spadanie bez spadochrony z wysokości około 4 tysięcy metrów.
Pierwsza próba w komorze o średnicy ponad 4 a wysokości ponad 14 metrów nie była łatwa. Krążące w niej powietrze osiąga bowiem zawrotne szybkości - maksymalnie jest to około 300 km/h, dzięki czemu warunki tu panujące są identyczne jak przy swobodnym spadaniu np. przy skoku spadochronowym z pułapu ok. 4 tysięcy metrów.
Pokazy instruktorów przebiegały z wykorzystaniem około 80 procent mocy turbiny, natomiast dla wykonujących po raz pierwszy trening swobodnego lotu skoczków zmniejszono siłę tłoczenia. Powietrze osiągało podczas kolejnych prób prędkość od 100 do 150 km/h.
Wszyscy ocenili czwartkowy trening jako świetną i emocjonującą zabawę. " Fajna sprawa, strachu nie było. To była nowość i trzeba się było po prostu z nią oswoić. Część z tego, czego tu doświadczyliśmy będzie pewnie można przenieść na skocznię. Tu np. mogliśmy poznać jak wielką różnicę robi rozluźnienie bądź napięcie mięśni, Jednak nie jest tak jak na skoczni u np. nic nas nie zwieje, wszystko jest kontrolowane przez człowieka. Przez nas żółtodziobów przynajmniej teoretycznie, ale na pewno jeszcze nie jeden raz chciałbym tu potrenować"." - powiedział Kamil Stoch.
"Było super! Trzeba tylko jeszcze pomyśleć jak to wykorzystać w naszym treningu. Najtrudniejsze było nauczyć się tych podstawowych ruchów zmieniających np. kierunek lotu. My na skoczni tylko korygujemy trochę ułożenie ciała, tu trzeba po prostu wyczuć powietrze. Na pewno nie ma porównania do lotu na skoczni, nawet mamuciej" - ocenił Maciej Kot.
Krzysztof Miętus podkreślił, że taki trening to świetny relaks. "Chociaż nie powiem - za pierwszym razem byłem nieźle spięty. Samo położenie się na powietrzu poszło bez problemu, natomiast trzeba było się nieźle napracować, aby spokojnie kontrolować sam lot, ale z każdą próbą szło coraz lepiej.".
Według Dawida Kubackiego każde wejście do komory dostarczało sporych wrażeń. "Najtrudniej było przetrwać te pierwsze próby, przyzwyczaić się do innych ruchów ciała, ale z każdym razem było łatwiej i przyjemniej czekałem aż sam będę mógł polatać bez trzymania instruktora.. Myślę i mam nadzieję, że jeszcze tu zaglądniemy, bo taki trening na pewno się przyda".
Piotr Żyła zauważył, że wszystko wydawało się niezwykle proste, gdy latali instruktorzy. "Nam już tak łatwo nie poszło, ale w końcu to wszystko kwestia treningu.Przyjechaliśmy tu poczuć powietrze i to się nam na sto procent udało. To była fajna odskocznia od codziennego treningu. Relaks i świetna zabawa. Tu się nie trzeba odbijać, po prostu się tylko leci. Na skoczni głównym elementem jest odbicie. Jak się wykona ten element źle, to potem już się w powietrzu nic nie zrobi. My trenujemy raczej odbicie. W tej fazie lotu też można coś popracować, ale to zbyt krótko trwa, więc dlatego przyjechaliśmy tutaj. A że pierwszy próbowałem jak się nie wie co człowieka czeka to jest większa frajda."
A tak pobyt na Superfly skomentował trener Łukasz Kruczek." Ten pobyt tutaj to przede wszystkim ciekawostka, Można pewne rzeczy zaobserwować ale jeszcze nie na tym etapie. Tutaj jesteśmy pierwszy raz, to jest pierwsze doświadczenie, więc nie ma co wnioskować co przenieść na grunt treningów i przygotowań. Natomiast jesteśmy w powietrzu czyli jest to środowisko dla skoczka narciarskiego naturalne. Pewne prawa fizyki są spójne i skoczkowie mogą zaobserwować jak niewielkie zmiany ułożenia ciała mogą przynieść zmiany w nośności i wyczuciu powietrza. Na dzień dzisiejszy to nie jest element treningowy ale raczej jako ciekawostka i urozmaicenie. Jeżeli to się sprawdzi to przedyskutujemy to i być może wprowadzimy do ćwiczeń. Po za tym żeby to można nazwać treningiem, tutaj musiałyby być takie warunki zbliżone jak na skoczni, jednak w tunelu warunki są stałe - niezmienne. Nie da się tego odwzorować ze skoczni- zawodnik z każdym ułamkiem sekundy jest w innych warunkach i musi na nie reagować Tunel jest stałym środowiskiem i nie jest tak że tutaj coś tutaj wyeliminujemy i coś wytrenujemy i przeniesiemy na skocznię. W tunelu zawodnicy otrzymają taką informacje zwrotną od powietrza: co daje ułożenie reki, ułożenia ramion i jaki to ma wpływ na opór powietrza oraz lot w powietrzu. Ten pobyt tutaj to jest skutek wprowadzania urozmaicenia. Bo trening jaki mają zawodnicy na co dzień jest bardzo monotonny, i mając jakieś inne zajęcia z których coś można wynieść na skocznię i zarazem urozmaicić to wszytko jest na plus. to jest równie rodzaj integrowania grupy- zawodnicy mają wspólne wspomnienia, które wracają w rozmowach z tego się śmieją i ta chęć wspólnego działania i przebywania z sobą to jest rodzaj integracji.